mmmmm

Bój pod Rykoszynem - 17 września 1944 r.

17 września 2 ppLeg. i 3 ppLeg. otrzymały rozkaz przemarszu w lasy Pasma Zgórskiego. Celem było pozostawienie oddziałów w bezpośredniej bliskości Kielc (ok. 13 km), co wiązało się z obowiązującą nadal koncepcją ataku na miasto. Część relacji podaje błędną wersję, że był to początek przemarszu jednostek w lasy jędrzejowskie.

Przegrupowanie oddziałów miało też drugi cel - chodziło o odciągnięcie uwagi Niemców od rejonu Korczyna i Fanisławic, gdzie pozostał 4 ppLeg., który miał przyjąć zapowiadany zrzut lotniczy (ostatecznie do niego nie doszło).

Wieczorem 17 września dwa pułki rozpoczęły marsz, który odbywał się dwoma równoległymi kolumnami:

-2 ppLeg. kwaterujący w rejonie wsi Fanisławice i Fanisławiczki po sforsowaniu wpław rzeki Łosośny (potoczna nazwa po publikacji książki S. Żeromskiego – Wierna Rzeka) bez przeszkód przekroczył koło wsi Lesica tor kolejowy Kielce-Częstochowa i posuwał się zgodnie z planem do lasów zgórskich.

-3 ppLeg.  kwaterujący w rejonie wsi Korczyn posuwał się kolumną na wschód od 2 ppLeg. Wierną Rzekę przekroczył koło Łosienia, a tor kolejowy miał przekroczyć niedaleko stacji Rykoszyn. Jako szpica posuwała się 6 kompania II bat. 3 ppLeg.  dowodzona przez  ppor.  Mariana Wujkiewicza ps. „Judym”, którą prowadził miejscowy przewodnik. Kompania bez przeszkód dotarła do  toru kolejowego i wystawiając ubezpieczenia przygotowała teren do przemarszu głównych sił. 

     Niestety główna kolumna 3 ppLeg. pomyliła drogę i na jednym z rozwidleń zamiast w prawo, poszła w lewo wprost na stanowiska niemieckie – umocniony punkt ochrony linii kolejowej. Czołowa kompania (4 kompania II bat. 3 ppLeg. – dowódca ppor./por. Henryk Wojciechowski ps. „Sęk”) przystąpiła do zdobywania pozycji, co nie było łatwe, bowiem podejście do bunkra utrudniały zasieki. Walka zaalarmowała stacjonujące w okolicy siły niemieckie, ale nie odważyły się one atakować w warunkach nocnych. Poprzestały jedynie na oświetleniu terenu za pomocą rakiet świetlnych i ostrzeliwania się ze swoich punktów oporu.

     Aby nie przedłużać niepotrzebnie walki dowódca pułku na wsparcie walczącej kompanii skierował broń ciężką ze składu I batalionu 3 ppLeg. oraz obsługę z Piatem (zrzutowy granatnik przeciwpancerny) ze składu III batalionu 3 ppLeg. Dopiero celne strzały z Piata pozwoliły opanować niemiecki punkt oporu. Podchorąży Jerzy Barański „Lewal” został za to odznaczony krzyżem Virtuti Militari V kl.

     Walka trwała ok. godziny, choć niektóre relacje podają, że nawet dwie. Zwycięstwo zostało okupione liczbą ośmiu rannych (zgodnie z relacją A. Hedy ps. „Szary”). Byli to: Stanisław Domagała ps. „Morus” (obsługa PIAT), Aleksander Gieruszka ps. „Rycerz” (obsługa PIAT), Henryk Bąk ps. „Grzegorz”, Jan Rybaniec ps. „Wytrwały”, Stanisław Wróbel ps. „Wrzos”, Wacław Kustra ps. „Kozak”, „Burza” i plutonowy Roman Sonik ps. „Podkowa” . Ostatecznie dwóch z nich: Aleksander Gieruszka i Roman Sonik zmarło.

     Po stronie niemieckiej, z liczącej ok. 20 żołnierzy załogi punktu poległo 6 żołnierzy, jeden został wzięty do niewoli, a pozostali zbiegli. Zdobyto: 1 pistolet Bergman, 1 pm, kilka karabinów i zapasy żywności.

Po zakończeniu walki pułk przez Gałęzice i Zawadę dotarł o świcie do Szewc.

Bitwa pod Szewcami - 18 września 1944 r.

Bitwa którą śmiało można określić jednym z większych sukcesów miliarnych. Toczona przez cały dzień w najbliższej okolicy dużego miasta. Bitwa w które okupant systematycznie wprowadzał coraz więsze siły osobowe, a także artylerię, wozy pancerne, pancerny pociąg i lotnictwo, a mimo to nie wygrał. Bitwa w której po stronie oddziałów AK był tylko jeden zabity.

Data bitwy

     Data bitwy budzi, wbrew pozorom, pewne wątpliwości. Część relacji podaje, że bitwa pod Szewcami miała miejsce 17 września 1944 r. Nie zgadza się to jednak z większością relacji, a co najważniejsze, przeliczenie postojów i przemarsz jednostek AK w poszczególnych dniach pozwala z całą pewnością stwierdzić, że bitwa ta miała miejsce 18 września 1944 r. w poniedziałek.
     Na pomniku upamiętniającym walkę zamieszczona jest data 17 września. Weźmy jednak pod uwagę, że pomnik ten powstawał w 1969 r. ufundowany przez kombatantów, których celem było upamiętnienie samego wydarzenia (co nie było łatwe w czasach komunizmu), a nie sprawdzanie daty. W naszej historii posługujemy się już prawidłową datą – 18 września 1944 r.

Sytuacja o świcie

     W poniedziałek 18 września o świcie, po przejściu 15 kilometrowej trasy, oba pułki dotarły do wyznaczonego terenu niedaleko Kielc. W pobliżu znajdowały się ważne dla Niemców linie komunikacyjne: szosa Warszawa – Kraków i linia kolejowa Kielce – Częstochowa (miała ona duże znaczenie dla zaopatrzenia nieodległej linii frontu). Teren stanowiący trójkąt otoczony lasami był stosunkowo łatwy do obrony, ale z drugiej strony bezpośrednie sąsiedztwo ważnych linii komunikacyjnych dawało Niemcom możliwość szybkiego przerzucenia w ten teren nowych sił.
     Dowództwo Korpusu Kieleckiego AK oraz 2 Dywizji Piechoty AK zajęło kwatery we wsi Zawada. Prawdopodobnie także w Zawadzie kwaterowało dowództwo poszczególnych pułków. Wszystkie jednostki zostały rozlokowane w ten sposób, aby ubezpieczać teren z każdej strony.

2 pp Leg. otrzymał zadanie osłony północnej i zachodniej części terenu zajmowanego przez AK. Usytuowanie poszczególnych batalionów przedstawiało się następująco:
• I batalion 2 pp Leg. (dowódca kpt. Eugeniusz Kaszyński ps. "Nurt") zajmował stanowiska na wysokim wzniesieniu we wsi Gałęzice mając wgląd na zachód,
• II batalion 2 pp Leg. (dowódca kpt. Tadeusz Pytlakowski ps. "Tarnina") obsadził teren na kierunku: Piekoszów i Jaworznia,
• III batalion 2 pp Leg. (dowódca kpt. Stefan Kępa ps. „Pochmurny”) obsadził pozycje na kierunku wsi Jaworznia (wapiennik) i Janów.

3 pp Leg. otrzymał zadanie ubezpieczania od strony szosy Kielce-Kraków i od strony Chęcin (kierunek wschodni i południowy). Poszczególne bataliony zostały rozlokowane w następujący sposób:
• I batalion 3 pp Leg. (dowódca kpt. Jerzy Niemcewicz ps. „Kłos”) pozostawał w odwodzie i zajmował zachodnią część wsi Szewce,
• II batalion 3 pp Leg. (dowódca por. Antoni Heda ps. „Szary”) kwaterował we wschodniej części wsi Szewce. 5 kompania Ludwika Wiechuły ps. „Jeleń”, która nie brała udziału w nocnych ubezpieczeniach i walkach otrzymała zadanie ubezpieczenia terenu od strony wsi Zgórsko. Niektóre relacje błędnie podają, że stanowiska te zajmowała 6 kompania Mariana Wujkiewicza ps. „Judym”. Główne siły kompanii „Jelenia” kwaterowały w okolicach gajówki Szewce, ale na skraj lasu od strony Zgórska wystawiono placówkę ubezpieczającą,
• III batalion 3 pp Leg. (dowódca por./kpt. Władysław Molenda ps. „Grab”) obsadził południowy skraj partyzanckiego terenu obsadzając swoimi kompaniami teren od Czerwonej Góry po Górę Okrąglicę.

Siły niemieckie

     Niewiele wiemy o usytuowaniu i sile jednostek niemieckich w omawianym terenie. Duże siły kwaterowały w Chęcinach i Podzamczu Chęcińskim. W samy  Zgórsku kwaterowała kolejna niemiecka jednostka  (duża jej część zajmowała prawdopodobnie budynki majątku Zgórsko). Część relacji podaje, że oddział ten wchodził w skład niemieckiego pułku stacjonującego w budynkach klasztornych w Chęcinach. 

Pierwsze strzały

     Około godziny 9 rano dowódca 2 Dywizji Piechoty ppłk. Antoni Żółkiewski ps. „Lin” zarządził odprawę dowódców wszystkich pułków i batalionów w miejscu swojego postoju, we wsi Zawada. Po męczącym nocnym marszu postanowił on dać żołnierzom odpocząć. Jednocześnie nakazał, aby  ubezpieczenie na kierunku Zgórsko (najbardziej prawdopodobny kierunek pojawienia się niemieckich sił) przejął I batalion 3 ppLeg., który nie brał udziału w nocnym ubezpieczaniu przemarszu i w walce. Zluzowany II batalion 3 ppLeg. miał przejść do odwodu i odpoczywać. Pozostałe bataliony miały pozostać na dotychczasowych stanowiskach wystawiając na swoich kierunkach jedynie ubezpieczenia.

     Równolegle z naradą dowództwa miały miejsca wydarzenia, które w znacznej mierze uczyniły ustalenia odprawy nieaktualnymi, zanim wcielono je w życie.
Tak zapamiętał to porucznik Zygmunt Kiepas ps. „Krzyk”, zastępca dowódcy I batalionu 3 ppLeg.: „…Pierwsze zetknięcie z nieprzyjacielem, mam wrażenie – przypadkowe, nastąpiło o godzinie dziewiątej. Trzech żołnierzy Wehrmachtu jechało furmanką od majątku Zgórsko do leśnictwa Szewce. Celem ich wyprawy prawdopodobnie była chęć zaopatrzenia się w drzewo. Spokojnie, nie przewidując spotkania z partyzantami, minęli rozległe pola majątku Zgórsko zbliżali się do ściany lasu. Czujka, na którą się natknęli, ostrzelała ich…”
Przypadkowe starcie rodziło poważne konsekwencje, bowiem dekonspirowało pobyt oddziałów przed siłami niemieckimi.
Natomiast problemem innej natury jest ustalenie faktycznej liczebności niemieckiego patrolu. Część materiałów podaje, że patrol liczył sześciu żołnierzy. Wydaje się jednak, że rację ma „Krzyk”, który pod nieobecność „Szarego” (jest na opisywanej już naradzie) dowodził batalionem. Potwierdza to w swoich wspomnieniach Zdzisław Szunke ps. „Czerw” (żołnierz kompanii „Jelenia”), który dodaje: „Doszło do starcia, podczas którego wzięto do niewoli jednego żołnierza, a zginęło dwóch”.
     Niezależnie od liczebności patrolu faktem jest, że po ostrzelaniu dwóch Niemców poległo, jeden prawdopodobnie dostał się do niewoli, a pozostali (jeżeli patrol był liczniejszy) uciekli powiadamiając o zajściu swoje dowództwo. Istnieje także możliwość, że informację o starciu przywiózł do Zgórska polski woźnica towarzyszący pod przymusem Niemcom.
     W części materiałów wspomnieniowych można znaleźć jeszcze jeden błąd: uczestnicy wydarzeń podają, że niemiecki patrol wyszedł z miejscowości Zawada, a nie Zgórsko. Jest to nierealne, bowiem wioski Szewce i Zawada były w całości zajęte przez oddziały AK i nie było możliwości, aby kwaterował tam jakikolwiek oddział niemiecki.

     Jak twierdzi wspomniany już Zdzisław Sznuke ps. „Czerw”, niemiecki patrol został wysłany po drzewo przez dowódcę niemieckiego pułku kwaterującego w Chęcinach. Z chwilą kiedy dowiedział się on o zabiciu swoich żołnierzy oskarżył o współudział w napadzie leśników i cywilnych pracowników biura. Groził im nawet rozstrzelaniem.
Zdzisław Szunke „Czerw” (żołnierz kompanii „Jelenia”) tak wspomina tą sytuację: „…W tym czasie przed siedzibą nadleśnictwa znajdowała się grupa ludzi z pobliskich wsi, przybyłych w celu zakupu drewna. Wśród nich znajdowała się kobieta władająca biegle językiem niemieckim, pracująca przed wojną zarobkowo w Niemczech. Była ona zorientowana, że we wsiach Zawada i Szewce kwaterował kilkakrotnie mały oddział sowieckich żołnierzy z radiostacją. Nie wiedząc o naszym w tym czasie tam pobycie przypuszczała, że to Rosjanie napadli na żołnierzy niemieckich. Przekonała pułkownika Wehrmachtu, że przeznaczeni do rozstrzelania leśnicy są niewinni. (…) Dowódca niemieckiego pułku wysłał pluton do Szewc w celu zlikwidowania rosyjskiej rozwiedki…”.
Dla zmęczonych nocnym marszem żołnierzy AK likwidacja niemieckiego patrolu była bardzo niefortunnym zdarzeniem, gdyż należało się spodziewać, że w teren potyczki Niemcy wyślą kolejne siły.
Rozumując w ten sposób, 5 kompania „Jelenia”, której zadaniem było ubezpieczanie na kierunku Kielce, przesunęła się całością sił na skraj lasu. Rozmieszczenie kompanii było następujące: 1 pluton ppor. Tadeusza Badowskiego ps. „Palma” i 2 pluton sierż. Mieczysława Zasady ps. „Wrzos” ulokowały się po lewej stronie drogi. 3 pluton ppor. Bernarda Wiechuły ps. „Maruda” ulokował się na samej drodze z tym, że na jej prawą stronę przerzucono jedną drużynę.

Starcie o godz 10.00

     Relacje zgodnie podają, że ze Zgórska wyszedł w kierunku miejsca wcześniejszej potyczki pluton niemieckiego wojska (liczebność plutonu to 55-63 żołnierzy). Nie spodziewali się zapewne jakiegokolwiek oporu, bowiem bez ubezpieczenia poruszali się po obu stronach drogi. Kilka minut po godzinie 10.00 znaleźli się ok. 20-25 metrów od stanowisk żołnierzy AK. Tak wspomina to cichociemny Bernard Wiechuła ps. „Maruda”, wówczas zastępca cichociemnego Ludwika Wiechuły ps. „Jeleń” (prywatnie są braćmi bliźniakami): „…Nerwy napięte jak struny. „Ognia” – padł strzał z pistoletu „Jelenia”. Zagrała broń maszynowa targając żołnierzami w takt oddawanych strzałów. Siła ognia była tak wielka i z tak bliskiej odległości, że Niemcy nie są w stanie zorganizować jakiejkolwiek obrony. Padają, jak kłosy zbóż pod kosą wytrawnego żniwiarza. “Halt! Nich Schiesen!” – słychać okrzyki padających Niemców. Próbowali ratować się ucieczką, ale była to tylko próba, bo nasze kule jak szerszenie goniły intruzów, kąsając ich za naruszenie gniazd…”
Po pierwszej salwie oddanej z bliskiej odległości nieprzyjacielski pluton przestał praktycznie istnieć. Pozostali przy życiu nieliczni żołnierze zaczęli się ostrzeliwać, ale jednocześnie rozpoczęli wycofywanie, co udało się tylko kilku z nich. „Maruda” w swoich wspomnieniach podaje, że ogień niemiecki był jednak celny i jeden z żołnierzy AK został ranny (nie znajdujemy potwierdzenia w innych materiałach).
     Starcie zakończone całkowitym sukcesem trwało kilkanaście minut. Niewiele więcej trwało sprawdzanie terenu w poszukiwaniu ukrywających się okupantów. Następnie żołnierze zaczęli zabierać z miejsca walki cenną dla siebie zdobycz: broń, amunicję, oporządzenie i umundurowanie poległych. Zdobycz była obfita, stąd do jej przewiezienia sprowadzono z Szewc furmankę. Około godziny 11.00 zdobycz została odwieziona z miejsca walki, a żołnierze AK ponownie zajęli stanowiska.
     Szacuje się, że w tej części bitwy zginęło „około” albo „ponad” 40 Niemców. Jedynie wspominany już „Maruda” podaje, że na podstawie zabranym poległym książeczek wojskowych zabitych zostało 64 hitlerowców. Cichociemny określa zresztą, że wszyscy byli z formacji SS wycofanej z frontu. Wydaje się, że relacja „Marudy” odbiega od prawdy (myli się również w innych miejscach).
     W części wspomnień znajdują się także informacje o tym, że niemiecki pluton został na miejsce podwieziony samochodem, a podczas walki wzięto do niewoli dwóch rannych Niemców. Pierwsza informacja jest trudna do zweryfikowania. W przypadku drugiej nie mamy relacji potwierdzającej wzięcie jeńca z rozbitego plutonu (być może opisujący ten fakt kpt. Jerzy Niemcewicz ps. „Kłos” widział Niemca z pierwszego patrolu, który został wzięty do niewoli).

Przegrupowanie II batalionu 3 pp Leg.

     Po zabraniu uzbrojenia i umundurowania poległym oddziały AK spodziewając się dalszych niemieckich ataków przeorganizowały swoją linię obrony. Do Szewc powrócił w tym czasie z narady w Zawadzie dowódca II batalionu A. Heda „Szary”. Wiedział on o wcześniejszych decyzjach nakazujących przejęcie ubezpieczania terenu przez I batalion 3 ppLeg., ale jednocześnie zdawał sobie sprawę, że zajmie to trochę czasu. Postanowił, że do czasu wycofania się z pierwszej linii walki należy wzmocnić znajdujące się tam siły i zabezpieczyć inne kierunki, z których mogą nadciągnąć Niemcy.
Na przedłużenie lewego skrzydła 5 kompanii 3 ppLeg. „Jelenia” wysłana została odpoczywająca dotąd w Szewcach 4 kompania Henryka Wojciechowskiego „Sęk”. Pomiędzy kompaniami zachowano 100 metrową lukę.
6 kompania 3 pp Leg. por. Marka Wujkiewicza „Judym” została skierowana jeszcze bardziej na północ z zadaniem ubezpieczania z kierunku na Białogon. Sam „Szary” wraz ze służbami batalionowymi zajął stanowisko koło leśniczówki Szewce.

Działania niemieckie

Rozbicie plutonu o godzinie 10.00 uświadomiło niemieckiemu dowództwu, że w lasach zgórskich znajduje się przeciwnik liczny i dobrze uzbrojony. Nad lasy wysłano samolot rozpoznawczy, który miał ustalić partyzanckie pozycje.
W celu likwidacji zgrupowania AK rozpoczęto jednocześnie przegrupowanie stacjonujących w okolicy jednostek:
• w pierwszym rzucie do Zgórska dotarł prawdopodobnie batalion Wehrmachtu (trzy kompanie) wzmocniony moździerzami i artylerią,
• na stację kolejową Słowik skierowano pociąg pancerny.

Siły te pochodziły z jednostek stacjonujących w Kielcach i Chęcinach. Niestety liczebność niemieckich jednostek oparta jest jedynie na szacunkach i relacjach świadków, które mogą być mylne. Także dokładne umiejscowienie jednostek jest niemożliwe.

Wprowadzenie sił niemieckich oraz ich późniejsze usytuowanie może świadczyć o przyjęciu przez dowództwo następującego planu taktycznego: jednostki zgrupowane na szosie Kielce-Chęciny mają szturmem wyprzeć oddziały AK z zajmowanych pozycji i zepchnąć je na zachód wprost przed lufy czołgów, które przy wsparciu piechoty miały rozbić polskie oddziały.
Realizacja planu wymagała zgromadzenia odpowiednich sił, a co najważniejsze przegrupowanie czołgów. Część jednostek dotarło na wyznaczone pozycje dopiero w późniejszym czasie.

I batalion 3 pp Leg. wychodzi na linię walki

Kanonada walki prowadzonej o godzinie 10.00 przez kompanię „Jelenia” przyspieszyła przygotowania I batalionu 3 ppLeg. do zajęcia miejsca na pierwszej linii, zgodnie z wcześniejszymi decyzjami. Dowodzący batalionem Jerzy Niemcewicz ps. „Kłos” ugrupował swoje kompanie w następujący sposób:
• 2 kompania I batalionu 3 ppLeg. dowodzona przez ppor./por. Bolesława Barańskiego ps. „Serwo" dociera do pozycji zajmowanych dotychczas przez kompanię „Jelenia”, którą ma zluzować,
• 3 kompania I batalionu 3 ppLeg. dowodzona przez ppor./por. Władysława Skorupskiego ps. „Poleszuk" zajmuje stanowiska na jej prawym skrzydle, i ma nawiązać łączność ze znajdującą się jeszcze bardziej na południe kompanią ze składu III batalionu 3 ppLeg.
• 1 kompania I batalionu 3 ppLeg. dowodzona przez por. Kazimierza Kosmalę ps. „Młot" pozostaje w odwodzie (w drugim rzucie) w połowie odległości pomiędzy wcześniejszymi kompaniami, na południe od wioski Szewce,
• dowódca batalionu swoje miejsce dowodzenia zajmuje za 2 kompanią, pozostawiając w swojej dyspozycji obsługę ckm i Piat.

Wszystkie kompanie zajęły swoje stanowiska około godziny 12.00.

Niemiecki szturm - godzina 12.00

     Podczas przekazywania stanowisk na pierwszej linii przez kompanię „Jelenia” kompanii „Serwo” Niemcy wyprowadzili ze Zgórska drugi atak. Tym razem prowadzony był on siłami 2-3 kompanii, które posuwały się po obu stronach drogi Zgórsko-Szewce. Główne siły kierowały się na kompanie „Jelenia” i „Serwo”, którzy uznali, że aby nie powodować zamieszania ze zmianą stanowisk na linii pozostaną obie kompanie i wspólnie podejmą walkę. Część sił niemieckich (dwa plutony) kierowała się na nierozpoznane dotąd przez nich część lasu zajmowaną przez kompanię „Sęka”. Niemieckie tyraliery zostały tym razem ostrzelane już z odległości 300 metrów; dowódcy obawiali się bowiem podpuszczania na bliską odległość takiej masy wojska.
W pierwszej fazie siły niemieckie przetrzymały jeszcze polski ogień posuwając się do przodu, ale ostatecznie zaprzestały szturmu i wycofały się na pozycje wyjściowe. Walka trwała około 30 minut.

Ostrzał artyleryjski

     Po odparciu niemieckiego ataku las obłożony został ogniem artylerii. Ogień nie był zbyt dotkliwy, bowiem z powodu braku rozpoznania Niemcy równomiernie obejmowali nim kolejne kwartały lasu. Dodatkowo, niektóre kompanie wycofały się z pierwszej linii obrony na czas ostrzału i powracały na nie dopiero po przeniesieniu ognia artylerii na inny kwartał lasu.
Mimo to, w kompanii „Jelenia” rannych zostało dwóch żołnierzy – miało to prawdopodobnie miejsce już podczas odchodzenia kompanii z pierwszej linii walki.
Ostrzał artyleryjski prowadzony był z moździerzy, dział piechoty oraz z pociągu pancernego stojącego na stacji Słowik (to zapewne w późniejszej części walki). Według trudnych do sprawdzenia relacji niektórych świadków, ogień prowadzony przez pociąg pancerny był tak niecelny, że chwilami raził niemiecką piechotę. Niemcy prawdopodobnie uznali, że otworzyła do nich ogień artyleria polska, przez co do kolejnych szturmów skierowano większe siły.

Przegrupowanie sił

     Zgodnie z pierwotnym planem po odparciu niemieckiego szturmu z godz. 12 kompania „Jelenia” opuściła stanowiska zajmowane na pierwszej linii walki i została skierowana do wsi Szewce na odpoczynek. Z relacji żołnierzy wynika, że odejście na zaplecze odbywało się podczas ostrzału artyleryjskiego.

     Zapewne w tym okresie do Zgórska przybywa drugi z zapowiedzianych wcześniej niemieckich batalionów (3 kompanie).
Kolejne jednostki (prawdopodobnie 3 kompanie) obsadzają także drogę Kielce-Chęciny.
Ostatnią częścią niemieckiego planu było przemieszczenie na szosę Kielce-Częstochowa ok. 10 czołgów ubezpieczanych przez piechotę (prawdopodobnie 3 kompanie). Dostępne źródła podają że stanowiska zajęło 10 czołgów, ale z późniejszych meldunków (opis walki 4 ppLeg. pod Fanisławicami) wynika, że prawdopodobnie większość pojazdów stanowiły samochody pancerne. Na potrzeby gry uznajemy jednak, że wszystkie pojazdy obstawiające drogę Kielce – Częstochowa były czołgami.

     Niemiecki szturm z godziny 12.00 oraz pojawianie się w rejonie Zgórska nowych jednostek uświadomiło dowództwu AK, że to prawdopodobnie z tego kierunku prowadzone będą niemieckie ataki. Jednocześnie w okolicy Piekoszów-Jaworznia) pojawiły się nowe niemieckie siły (opisaliśmy już umiejscowienie tam około 10 niemieckich czołgów i kilku kompanii piechoty).
Odpowiadając na niemieckie ruchy dowództwo AK skonsolidowało swoje pozycje:
• III batalion 3 pp Leg. (zajmujący masyw Czerwona Góra) otrzymał zadanie ścisłego współdziałania z I batalionem 3 ppLeg.,
• I batalion 2 pp Leg. obozujący dotąd w okolicach Gałęzic otrzymał rozkaz zabezpieczenia południowego kierunku obszaru zajmowanego przez siły Armii Krajowej. Poszczególne kompanie zajęły stanowiska obejmując teren: Góra Okrąglica, Góra Bukowa i Gałęzice. Wiązało się to zapewne z obawą włączenia do walki jednostek niemieckich stacjonujących w Chęcinach.

Niemiecki atak - godzina 13.50

     o zakończeniu ostrzału artyleryjskiego nastąpił kolejny niemiecki szturm ponownie przeprowadzony siłami 2-3 kompanii. Kierował się on wzdłuż drogi Zgórsko-Szewce, więc prosto na stanowiska kompanii „Serwo”. Podpuszczono niemieckie tyraliery na odległość ok. 150 metrów i zasypano ogniem. Niemcy liczyli zapewne, że ostrzał artyleryjski osłabił polską linię obrony. Po otrzymaniu silnego ognia niemieckie oddziały zaległy, a następnie wycofały się na pozycje wyjściowe.
Zapewne ten atak uświadamia dowódcy I batalionu („Kłos”) , że siły pozostawione na pierwszej linii mogą być zbyt słabe do odparcia kolejnych ataków. Na prośbę por. „Serwo” jego linia obrony zostaje wzmocniona kilkoma ręcznymi karabinami maszynowymi. Wzmocnienia pochodziły zapewne ze składu 1 kompanii „Młota”, która pozostawała dotychczas w odwodzie. Przewidując dalsze ataki dowódca batalionu przesunął samą kompanię „Młota” na bezpośrednie zaplecze pierwszej linii obrony. W dalszym przebiegu walki większość sił tej kompanii wzmocniła kompanię „Serwo”, a pozostali żołnierze zajmowali się dostarczaniem na pierwszą linię amunicji.
Dowodzący I batalionem w swoim odwodzie pozostawia jedynie ciężki karabin maszynowy obawiając się, że może on być potrzebny na innym terenie.

Niemiecki atak - godzina 15.00

     Tym razem Niemcy wprowadzają do walki większe siły (prawdopodobnie 3 kompanie piechoty). Także to natarcie prowadzone było po osi drogi Zgórsko – Szewce. Niemieccy żołnierze posuwali się pod osłoną ognia moździerzy i karabinów maszynowych. Tyraliera została podpuszczona na odległość ok. 300 metrów, a następnie przyjęta zmasowanym ogniem polskiej obrony, po którym natarcie załamało się.

Niemiecki atak - godzina 15.30

Niepowodzenie poprzedniego ataku, a także zgromadzenie przez Niemców wszystkich wcześniej zaplanowanych do walki sił, spowodowało zmianę taktyki walki.
Lizjera lasu została obłożona ogniem artylerii, pod którego osłoną do ataku ruszyły większe, niż poprzednio siły. Niektóre materiały podają, że było to 9 kompanii choć wydaje się, że część z nich (1/3) została w odwodzie.
Niestety na temat tej części bitwy wiadomości historycznych jest mało, a co najgorsze, niektóre informacje są sprzeczne. Postaramy się przedstawić najbardziej prawdopodobny przebieg walki z jednoczesnym zastrzeżeniem, że może on odbiegać od faktycznego.
Prawdopodobnie tym razem atak prowadzony był na liniach obsadzonych przez obie kompanie I batalionu. 2 kompania „Serwo” zajmowała pozycję jak poprzednio i wzmocniona była częścią 1 kompanii „Młota”. Na jej prawym skrzydle usadowiona była 3 kompania „Poleszuka”. Niemcy mieli dogodne podejście do stanowisk zajmowanych przez tę kompanię wzdłuż polnej drogi.
Zapewne tu, obchodząc skraj lasu, niemieckie oddziały zmusiły żołnierzy AK do wycofania się z pierwszej linii.
W ślad za nią wycofuje się również 2 kompania „Serwo”. Prawdopodobnie wtedy też zdarzył się przykry epizod: 2 pluton 2 kompanii wycofał się z linii walki bez rozkazu. Być może wpływ na zachowanie żołnierzy miał fakt, że dowódca plutonu sierżant Tadeusz Chojnowski ps. „Czapla” był już wtedy ranny i odprowadzono go do punktu sanitarnego. Dodatkowo morale żołnierzy mógł osłabić fakt, że w tym czasie poległ żołnierz plutonu strzelec Stanisław Orzechowski ps. „Czarny” trafiony odłamkiem pocisku moździerzowego. Prawdopodobnie ostrzał artyleryjski tym razem był celny i trafił bezpośrednio w stanowiska 2 plutonu co spowodowało jego wycofanie?

Do samego końca podchorąży Stanisław Bednarski „Drzazga” (dowódca 3 plutonu 2 kompanii) z grupą żołnierzy powstrzymywał niemiecki postęp. Wybiegając nieco wprzód dodamy, że w rozkazie z dnia 23 września 1944 r., za zachowanie na polu walki, pochwałę otrzymali następujący żołnierze z tego plutonu: kaprale „Oszczep”, „Rożen”, „Zawierucha”, „Smak” i „Wir”, starsi strzelcy „Jeremi”, „Komar”, „Mur” i „Turek” oraz strzelcy „Grzmot”, „Kamień” i „Lesiak”.

Przygotowania do ewakuacji

     Rozwój wypadków ostatnich godzin uświadomił dowództwu Korpusu Kieleckiego, że utrzymanie oddziałów w bezpośredniej bliskości Kielc jest nierealne. Stacjonujące tu siły niemieckie były silne i czujne, co uniemożliwiało opanowanie miasta, zgodnie z sugestiami Komendy Głównej AK.
Dowódca Korpusu Kieleckiego podjął decyzję o przejściu oddziałów do lasów jędrzejowskich. Odpowiednie rozkazy zostały przekazane do pułków, których dowódcy zajęli się wcielaniem ich w życie.

     O decyzji odejścia z Szewc (miało to nastąpić wraz z nastaniem zmroku) poinformowani zostali także mieszkańcy wioski. Wiemy, że sołtys wsi Stanisław Siwek przydzielił do I batalionu 3 pp Leg. dwóch młodzieńców, którzy pełnili podczas odejścia oddziałów rolę przewodników. Sami mieszkańcy (przynajmniej część) opuścili wieś, kierując się do lasów na zachód, gdzie nie prowadzone były żadne działania.

Dogasanie walki

     Obie kompanie I batalionu 3 ppLeg. powstrzymały niemiecki napór na drugiej linii obrony (ok. pół kilometra w głębi lasu). Ustabilizowanie linii walki było zapewne możliwe dzięki wsparciu ogniowemu, jakie wycofujące się kompanie AK otrzymały od III batalionu 3 ppLeg., którego kompanie znajdowały się w kompleksie lasów Czerwonej Góry. Z naszych ustaleń wynika, że pozycję na styku z I batalionem zajmowała 8 kompania III batalionu 3 ppLeg. (dowódca ppor./por. Józef Abramczyk ps. "Tomasz").
     Przemieszczające się pomiędzy kompleksami lasów oddziały niemieckie zostały ostrzelane przez drużynę Jana Stachurskiego ps. „Szczuka” (z kompanii „Tomasza”). Otrzymany z flanki ogień ostudził zapał niemieckich oddziałów przed poruszaniem się do przodu, bowiem ujawnienie się nierozpoznanego dotąd oddziału groziło atakującym oskrzydleniem. W grę nie wchodził także pomocniczy atak na pozycje 8 kompanii, gdyż na jej przedpolu znajdowały się podmokłe łąki.

     Po zajęciu przez oddziały AK drugiej linii obrony sytuacja ustabilizowała się. Niemcy nie mogli prowadzić ognia artylerii bezpośrednio na linię partyzanckiej obrony nie narażając na ostrzał przebywających w bezpośredniej odległości własnych oddziałów. Ogień artyleryjski skierowano więc na dalsze części lasu, a na samej linii frontu Niemcy ograniczyli się tylko do utrzymania kontaktu ogniowego. Relacje żołnierzy AK podają, że w tym czasie rozpoczął się także ostrzał pozycji 2 ppLeg. (bataliony II i III) przez czołgi stojące na drodze Kielce – Częstochowa.
Wymiana ognia trwała do godziny 20.00, po czym, wobec zapadającego zmroku, strona niemiecka przerwała działania i wycofała się z lasu.

 

Podsumowanie

     Bitwa pod Szewcami była jedną z większych porażek Niemców na terenie Okręgu Kielce. Siły niemieckie nie zrealizowały postawionego przed nimi celu, jakim było rozbicie oddziałów AK. Co więcej, podczas działań zbrojnych poniosły one znaczne straty.

Istnieją różne relacje dotyczące strat niemieckich:
• część materiałów, w tym oficjalna depesza Komendy Okręgu, podaje liczbę 77 zabitych, w tym 64 przez kompanię „Jelenia”,
• kpt. Jerzy Niemcewicz ps. „Kłos” podaje, że liczbę zabitych Niemców szacuje się na 130-150,
• Antoni Heda ps. „Szary” podaje, że naoczni świadkowie zeznali po latach, że Niemcy zabrali 105 poległych,
• Wojciech Borzobohaty ps. „Wojan” podaje, że zabitych było ponad 100 i kilkudziesięciu rannych,
• Stanisław Król, mieszkaniec Szewc, w obejściu gospodarskim Antoniego Adamczyka w Zgórsku, gdzie Niemcy zwozili poległych, naliczył ich 84,
• Stanisław Gawron ps. „Leśny”, ówczesny gajowy tutejszych lasów, podawał liczbę ponad 100.

Możemy uznać, że straty niemieckie w bitwie wynosiły ok. 100 zabitych. Brak jednak wiarygodnych źródeł co do ilości rannych, a biorąc pod uwagę ilość niemieckich ataków prowadzonych przez odkryty teren powinno ich być wielu.

Istnieją także problemy z ustaleniem dokładnych strat po stronie polskiej:

Dowódca I batalionu 3ppLeg., kpt. Jerzy Niemcewicz ps. „Kłos”, podaje, że w jego batalionie był 1 zabity i 12 rannych. Wszyscy z 2. kompanii. Potwierdza to dowódca 2 kompanii I batalionu 3 ppLeg., ppor./por. Bolesław Barański ps. „Serwo", oraz jego adiutant Edward Baliński ps. „Rekin”.
Jedynym poległym podczas walki był strzelec Stanisław Orzechowski „Czarny”, żołnierz 2 plutonu 2 kompanii, który zginął od odłamku pocisku moździerzowego (niektóre relacje podają, że został bezpośrednio trafiony pociskiem).
Spośród rannych z 2 kompanii udało się ustalić: ppor. „Kundel”, sierżant „Czapla”, kpr. ‘Rożen’, st. strzelec „Świstak”, st. strzelec „Ptaszek”, st. strzelec „Tomek”, st. strzelec „Wilk”, strzelcy „Żbik” i „Żorż”. Rozbieżne są jedynie relacje podające, że spośród rannych ciężkie obrażenia miało 6 bądź 9 żołnierzy.

Dowódca II batalionu 3 pp Leg. ppor./por. Antoni Heda ps. Szary” podaje, że w jego batalionie było 5 rannych.

Łączne straty polskie podczas bitwy wynoszą więc: jeden poległy i prawdopodobnie 17 rannych.

     Na pomniku upamiętniającym bitwę widnieje informacja, że w walce poległo trzech żołnierzy AK mianowicie: Aleksander Gieruszka ps. „Rycerz”, Roman Sonik ps. „Podkowa” i Stanisław Orzechowski „Czarny”.
Informacja ta jest błędna bowiem dwaj pierwsi zmarli z ran odniesionych podczas walki przy przekraczaniu toru kolejowego Kielce – Częstochowa pod Rykoszynem (noc z 17 na 18 września 1944 r.).

Odskok od miejsca walki - 19 września 1944 r.

Po zakończeniu walk pod Szewcami oodziały AK wykonując wcześniejsze rozkazy, wraz z nastaniem zmroku zaczęły opuszczać zajmowane stanowiska i przemieszczać się w kierunku na południowy zachód. Wszyscy zdawali sobie sprawe, że musza odskoczyć od miejsca walki. 

     Jednostki maszerowały koło miejscowości Skiby i Korzecko. Po dotarciu do szosy Chęciny – Małogoszcz ubezpieczono się na kierunku Chęcin i uchwycono most na rzece Hutka koło wsi Jedlnica. Oddziały biorące udział w walkach w paśmie zgórskim dotarły do wsi Bolmin, gdzie dołączył także 4 ppLeg. (jego siły były rozproszone, bowiem na obozowisko pułku koło Fanisławic wjechały wieczorem 4 samochody pancerne i czołg odsyłane z rejonu walki pod Szewcami, co spowodowało panikę i częściowe rozproszenie sił).

     Przed Korpusem Kieleckim była jeszcze jedna umocniona przeszkoda, którą była rzeka Nida. Oddziały saperów rozminowały podejścia do rzeki i usunęły zasieki z drutu kolczastego, zbudowały przejścia przez okopy oraz rowy przeciwczołgowe. Dopiero wtedy poszczególne pułki sforsowały w bród Nidę na południe od wsi Podgórze i wyszły na zbocza Wilkomiji. Na skutek trudności przeprawowych 4 ppLeg., który zamykał marsz dywizji, sforsował rzekę już za dnia.

     Mimo świtu oddziały maszerowały dalej przez kompleks leśny. Najdalej na południe dotarł 3 pułk, który ostatecznie stanął biwakiem leśnym na przy wsi Zielonki. 2 pułk po wyminięciu przysiołka Jacłów i wsi Bizorenda stanął biwakiem w pobliżu osady Młyn-Wyspa. 4 pułk zamykający kolumnę stanął koło wsi Bizorenda.

     Zajmowany las nie stanowił dobrego zabezpieczenia przed atakiem nieprzyjacielskim. Dlatego pułki spędziły cały dzień 19 września na pozycjach obronnych w gotowości do odparcia natarcia. Niemcy nie zaatakowali. Zapewne skupili się na zbieraniu poległych z dnia poprzedniego i ustalaniu, gdzie przemieściły się polskie siły. Jedynie drużyna „Fali” z I kompanii 4 pułku wysłana do wsi po żywność starła się z niemieckim oddziałem furażowym.

Następnej nocy wszystkie pułki 2 Dywizji Piechoty AK forsownym marszem przeszły w lasy na północ od Jędrzejowa, ale to już temat na następną opowieść.

Przemarsze i starcia – 20 września 1944 r.

Następnej nocy wszystkie pułki 2 DP przeszły w lasy na północ od Jędrzejowa. Po dotarciu na miejsce liczono na odpoczynek, ale szybko doszło do starć z niemieckimi oddziałami co spowodowało także uruchomienie lotnictwa i artylerii. Starcia w Cacowie były też początkiem bitwy.

Zgodnie z planem dowództwa oddziały 2 Dywizji Piechoty AK miały przemieśćić się na teren Obwodu Włoszczowa.

Przemarsze:

2 ppLeg. stojący biwakiem w pobliżu osady Młyn-Wyspa pomaszerował piaszczystymi drogami i osiągnął drogę Jędrzejów – Małogoszcz w rejonie wsi Mniszek gdzie przekroczył Białą Nidę. Około godz. 3 w nocy pułk osiągnął wsie Pręty, Kanice Nowe i Dziadówki w których spędził resztę nocy. O świcie pułk przeszedł na leśny biwak, w lesie położonym na północnym brzegu Białej Nidy.

Wystawiono ubezpieczenia

I batalion – kierunek na Tyniec,

II batalion – kierunek na Mniszek

III batalion – kierunek na Kanice

 

3 ppLeg. stojący biwakiem leśnym w okolicach wsi i gajówki Zielonki przeszedł na zachód i zatrzymał się w lesie i w samej wiosce Caców.

 

4 ppLeg, kwaterujący koło wsi Bizorenda przeszedł w okolice wsi i gajówki Zielonki (kwaterował tam wcześniej 3 ppLeg.)

Starcia 4 ppLeg.

4 ppLeg. wysłał partol, który starł się z Niemcami zbierającymi robotników do prac przy fortyfikacjach. W wyniku walki kilku Niemców zginęło. Część materiałów podaje, że walka miała miejsce w Mnichowie, ale wydaje się że to pomyłka i chodziło o leżącą na skraju lasów Mzurową.

     To w wyniku tego starcia okupanci przystąpili do ostrzeliwania pobliskiego lasu ogniem artylerii, a następnie wprowadzili do akcji trzy samoloty Me 110. Samoloty te ostrzelały i zrzucały lekkie bomby na biwak 4 ppLeg. Zapalając gajówkę Zielonki. Samoloty ostrzelały także las w którym biwakował 2 ppLeg.

Patrole 3 ppLeg. w walce

3 ppLeg. na odpoczynek stanął w lesie na północ od Chorzewy. Z samego rana do okolicznych wiosek zostały wysłane patrole aprowizacyjne. Jeden z nich udał się do wioski Caców gdzie starł się z przybyłym do wsi samochodem z niemieckimi lotnikami (z lotniska polowego koło wsi Tyniec). Kilku Niemców zginęło, ale jeden uszedł ż miejsca walki.

     Patrole AK powróciły do leśnego obozowiska, a w tym czasie do Cacowa dotarły oddziały Brygady Świętokrzyskiej. Maszerowały one z Raszkowa i już w ciągu dnia pokonały ostatnie kilometry. Dodatkowo na drodze Jędrzejów – Nagłowice brygada zlikwidowała niemiecki samochód oraz motocyklistę.

     Starcia AK a później NSZ zdekonspirowały miejsce postoju oddziałów w Cacowie, ale dowódcy brygady podjęli decyzję o pozostaniu na miejscu. Ostatecznie zakończyło się to walka z Niemcami, która wykracza poza ramy naszych zainteresowań.

     Odpowiemy jednak na zarzuty zawarte w opracowaniu „Na dwa fronty”. Autor Jerzy Jaxa-Maderski pisze: „Od południa, z miejscowości Chorzewo, walkę Brygady przyrzekł osłaniać dowódca 2 Dywizji AK, ale bez zawiadomienia zebrał swoje wojsko i wycofał się w kierunku zachodnim, do lasu, zostawiając tyły Brygady bez żadnej osłony”.

Zapis ten jest kłamliwy:

1.Oddziały AK stacjonowały w lesie zanim dotarły tam oddziały Brygady i chroniły teren z trzech kierunków (w najbliższej okolicy stacjonowały bowiem 2, 3 i 4 pułki AK) tak więc wejście do całego kompleksu leśnego było chronione.

2.Oddziały AK zwinęły swoje obozowiska na koniec dnia dokładnie wtedy kiedy robiły to grupy Brygady Świętokrzyskiej. A najeży pamiętać, że wejście Niemców do lasu po zmroku było mało prawdopodobne. Twierdzenie, że tyły brygady były niezabezpieczone jest więc fikcją. Zapis sugeruje, że oddziały AK odeszły jeszcze podczas trwania walk w Cacowie.

3. Autor błędnie podaje kierunek odmarszu pisząc, że oddział odszedł na zachód co oznaczało by, że żołnierze AK przeszli przez teren całodziennej walki.  3 pułk stacjonujący koło Chorzewy przeszedł na północ i przeszedł przez Białą Nidę na wysokości wsi Mniszek ten sam, którym przechodziła Brygada (przejście nastąpiło później bowiem Brygada zmyliła drogę i na podejściu do rzeki przechodziła przez bagna i tym samym pokonanie rzeki zajęło jej 5 godzin).

 

Nie jest naszym celem opisywanie walki NSZ. Dostępne źródła opisują ją w miarę dokładnie, ale za to artykuły tworzone na ich podstawie tworzą "naową" historię wpisując miejsca starć których nie ma w dokumentach źródłowych (walka pod Tyńcem). Naszym celem jest jednak tylko i wyłącznie pokazanie błędów co do stacjonowania w okolicy oddziałów AK.

Odskok – 20/21 września 1944 r.

Zgodnie z partyzancką metoda pod wieczór wszystkie pułki AK zwinęły swoje biwaki i nocnym marszem przeszły w rejon wsi Radków – Krzepin gdzie stanęły 21 września rano.

2 pułk maszerował przez Kanice, Rembiechową i Węgleszyn. Następnie ominięto Oksę i znajdujące się tam lotniska polowe i pułk przez wsie: Łopata, Dębina, Zakrzów, Ogarka i Rogienice osiągnął wyznaczone miejsce postoju.

 

3 pułk stojący biwakiem koło Chorzewy przeszedł na północ i pokonał brodem Białą Nidę na wysokości wsi Mniszek. Dalej trasa przemarszu biegła śladem 2 pułku.

 

4 pułk pokonał Białą Nidę mostem w miejscowości Mniszek i także szedł trasą wytyczoną przez 2 pułk.

Odpoczynek, zrzut i reorganizacja – 21-26 września 1944 r.

Dotarcie oddziałów do wyznaczonego rejonu było szansa na kilkudniowy odpoczynek i przyjęcie zrzutów lotniczych. Czas ten wykorzystano także do szkolenia żołnierzy.

21 września rano oddziały dotarły w wyznaczony rejon zajmując wyznaczone miejsca. Usytuowanie pułków w terenie było korzystne i łatwe do obrony bowiem dojścia do nich broniły także stawy, mokradła, bezdroża i trudne do przebycia piachy.

 

Dowództwo zajęło następujące kwatery:

-sztab i dowództwo Korpusu Kieleckiego AK – dwór Krasówek,

-sztab i dowództwo 2 DP AK – osada młyńska Podłazie,

Poszczególne pułki rozlokowano następująco:

2 ppLeg. zajmował lasy na północny wschód od wsi Radków,

4 ppLeg. zajmował las na północny wschód od wsi Radków,

3 ppLeg. zajmował lasy koło wsi Zakrzów i Krzepin, z następującym usytuowaniem:

-I batalion – wieś Krzepice,

-II batalion – biwak leśny w okolicach gajówki Zwierzyniec,

-III batalion – biwak leśny w okolicach wsi Zakrzów (ubezpieczenia kwaterowały też w wiosce).

21/22 września zrzut lotniczy

W nocy z 21 na 22 września 1944 roku  trzy samoloty miały wykonać zrzut lotniczy na placówkę odbiorczą (bastion) o kryptonimie „Rozmaryn 213” zlokalizowaną koło wsi Czaryż. Do jego odbioru wyznaczono I batalion 3 ppLeg.

Z lotniska Campo Casale nieopodal Brindisi, o godzinie 18.50 wystartowały trzy wspomniane maszyny:

-Halifax JP-245 „P” / GB   ze 148 Dywizjonu RAF miał zrzucić 9 zasobników,

-Halifax EB-188 „R” / CA-GB ze 148 Dywizjonu RAF

Miały zrzucić po 9 zasobników, ale nie doleciały na miejsce (nie znamy powodów).

     Na miejsce doleciał jedynie Liberator KG-834 „U” ze składu 1586 Eskadry PAF. Jego załogo to: pilot – W/O Henryk Jastrzębski, pilot – W/O Jan Cholewa / nawigator – F/O Stanisław Kleybor / radiotelegrafista – P/O Zygmunt Nowicki / mechanik pokładowy – F/S Emil Szczerba / strzelec – F/S Antoni Imielski / despatcher – F/O Józef Bednarski. Dowódcą operacji był porucznik nawigator Stanisław Kleybor.

     Na jego pokładzie znajdowała się LIX ekipa skoczków, która w ramach operacji lotniczej „Przemek 1” ( sezon operacyjny „Odwet”) miała zostać przerzucona do kraju.

     Do okupowanej Polski przerzucono sześciu cichociemnych. Byli to podporucznik Marian Leśkiewicz „Wygoda”, pułkownik Przemysław Nakoniecznikoff-Klukowski „Kruk 2”, podporucznik Zenon Sikorski „Pożar”, porucznik Tadeusz Sokół „Bug 2”, major Aleksander Stpiczyński „Klara” oraz plutonowy Kazimierz Śliwa „Strażak”.

      Zrzut skoczków oraz broni przyjął oddział z I batalionu 3 Pułku Piechoty Legionów AK, dowodzony przez kpt. Jerzego Niemcewicza „Kłos”. To własnie ten batalion otrzymał rozkaz zabezpieczenia terenu i zajał wyznaczone stanowiska:

-I kompania, dowódca Kazimierz Kosmal „Młot” - stanęła na ubezpieczeniu od strony wsi Moskorzew wystawiając czujki pod samą wieś oraz w kierunku szosy Szczekociny – Jędrzejów. Stanowiska wyznaczył sam dowódca batalionu. Oddział miał pozostać na stanowiskach do świtu.

-II kompania, dowódca Bolesław Barański „ Serwo” – ubezpieczała prawdopodobnie od drogi Włoszczowa – Szczekociny zajmując stanowiska w okolicy Bichniowa i Woli Czaryskiej

-III kompania, dowódca Władysław Skorupski „ „Poleszuk” – przeznaczona była do bezpośredniego odbioru zrzutu.

Dowództwo oczekiwało na zrzut w majątku Czaryż należącym do Zofii i Tadeusza Siemieńskich.

     Zrzut odbył się w godzinach 00.12 – 00.25. W czterech nalotach na placówkę zrzucono skoczków oraz dwanaście zasobników i dwie paczki. Skoczkowie przerzucili także 303 tys. dolarów w banknotach, 3,6 tys. dolarów w złocie oraz 3 miliony złotych na potrzeby AK.

     Cichociemni oraz materiał zrzutowy zostali przewiezieni do dworu w Czaryżu gdzie gospodarze podjęli wszystkich późną kolacją. Po posiłku (około 1 w nocy) pani domu dała wszystkim koncert na fortepianie utworów Chopina. Po czym oddziały rozeszły się do swoich dotychczasowych miejsc zakwaterowania. Batalion „Kłosa” powrócił do Krzepic gdzie odpoczywał cały dzień i noc (23 września skierowano batalion na leśny biwak w okolice folwarku Ropocice.

Samolot szczęśliwie powrócił do bazy o godz. 05.50 po locie trwającym 11 godzin.

Bitwa pod Zakrzowem - 27 września 1944 r.

26 września  pod Radkowem Niemcy atakując dwa pułki AK poniosły klęskę. Następnego dnia okupanci postanowili dostać się do kompleksu leśnego od strony Zakrzowa gdzie kwaterowały oddziały 3 ppLeg.

Podczas walk 26 września 4 pułk przyjął na siebie główne uderzenie niemieckie od strony Radkowa. Niemcy zaatakowali także pozycje 2 ppLeg. Tego dnia przegrali walkę, a w nocy oba pułki opuściły dotychczasowe stanowiska. W lesnym kompleksie pozostał jedynie 3 pułk.

Usytuowanie oddziałów przed bitwą

Usytuowanie oddziałów przed walką

Następnego dnia (27 września)  Niemcy podjęli próbę wdarcia się do kompleksu leśnego od strony Zakrzowa. Dokonała tego grupa operacyjna licząca około tysiąca żołnierzy. Naprzeciwko siebie miała oddziały 3 ppLeg. którymi dowodził Stanisław Poreda „Świątek”.

Pułk składał się w tym czasie z trzech batalionów których usytuowanie było następujące:

-I batalion którym dowodził  Jerzy Niemcewicz „Kłos" na północ od miejscowości Zakrzów wystawiając dalekie ubezpieczenie w kierunku na Czarncę,

-II batalion pod dowództwem Antoniego Hedy „Szary” w okolicach leśnej osady Zwierzyniec,

-III batalion pod dowództwem Władysława Molendy „Grab” w Zakrzowie z tym że w wiosce stacjonowały jedynie pododdziały dyżurne stanowiące ubezpieczenie na Secemin. Pozostałe kompanie stacjonowały w lesie.

Dowództwo pułku prawdopodobnie stacjonowało w Krzepinie choć niektóre źródła podają, że w Zwierzyńcu.

Pierwsze walki

27 września niemiecki oddział dotarł od strony Secemina do miejscowości Wałkonowy Dolne i Górne i stamtąd siłą kompanii uderzył na Zakrzów. Stanowiska zajmowały tam ubezpieczenia wystawione przez 2. kompanię Józefa Abramczyka „Tomasz”.  Niemiecki atak wyrzucił je z wioski na skraj lasu dopiero tam udało się ustabilizować linię obrony.

     Nie chcąc dopuścić do wejścia niemieckich oddziałów do lasu dowodzący III batalionem „Grab” nakazał przeprowadzenie 1. kompani Ignacego Pisarskiego „Maria” kontratak aby wyrzucić Niemców ze wsi. Jednocześnie 3. kompania Kazimierza Aleksandrowicza „Huragan” miała zaatakować Niemców z boku i odciąć im drogę odwrotu.

Józef Abramczyk „Tomasz” - dowódca 2. kompanii

     Kontruderzenie miała przeprowadzić kompania „Marii”, ale dowodzić atakiem miał przebywający przy batalionie kpt. Roman Siwek „Helena” (przed reorganizacją planowany na funkcję zastępcy dowódcy 172 pp). W chwili, gdy „Helena” uniósłszy się dawał ręką znak kompanii do wykonania skoku, został trafiony w czoło ponosząc śmierć na miejscu.

     Kontrnatarcie zostało wstrzymane, jednak w parę chwil później „Maria” poderwał swą kompanię i nie czekając uderzył z furią. Dopadł Niemców we wsi, kilkunastu zlikwidował, resztę zmusił do panicznej ucieczki. Wypadki potoczyły się tak szybko, że kompania „Huragana” nie zdążyła wykonać swojego zadania i obejść Niemców z boku. Poza „Heleną” w tej części walki oddziały miały jeszcze dwóch rannych. Po wyrzuceniu Niemców poza wioskę żołnierze AK powrócili do lasu i na jego skraju zajęli stanowiska. Zgodnie z raportami AK po stronie niemieckiej było 14 zabitych oraz zdobyto 3 rkm, 4 pm, 8 kb oraz pewne ilości amunicji i oporządzenia.

Drugi atak

Po raz drugi w tym dniu doszło do walki o godzinie 17.00. Najeźdźcy wprowadzili do akcji czołgi i większą liczbę żołnierzy. Już ze wzgórza poza wsią Zakrzów otworzyli huraganowy ogień na skraj lasu. Część materiałów podaje też, że pozycie AK były ostrzeliwane przez cztery samoloty. Niemcy podjęli atak na dwóch kierunkach, ale przez błąd w  rozpoznaniu jeden z nich skierowany był na miejsce gdzie nie było polskich oddziałów. Dopiero po rozpoznaniu błędu przeprowadzili korektę i uderzyli na stanowiska oddziałów AK.

     Kluczowe stanowiska zajęła 2. kompania Józefa Abramczyka „Tomasz”, która usytuowała się w następujący sposób:

-I pluton dowodzony przez Bolesława Bąka „Sęk” wspierany przez pluton ckm Władysława Kurpiela „Orlik” zajęła stanowiska na lewym skrzydle z zadaniem utrzymania drogi Wałkonowy Górne – Krzepin

-II pluton dowodzony którym dowodził Władysław Adamiec „Potoń” w centralnej części obrony na wprost wsi Zakrzów. Przy tym plutonie był dowódca kompanii oraz Władysław Molenda „Grab” dowódca III batalionu

-III pluton którym dowodził Franciszek Majcher „Latawiec” zajął stanowiska na prawym skrzydle linii obrony.

Władysław Adamiec „Potoń” dowódca II plutonu 2 kompanii „Tomasza”.

     Przedłużenia skrzydeł obrony miały być obsadzane przez pozostałe kompanie. Po lewej stronie stanowiska miała zająć 3. kompania pod dowództwem Kazimierza Aleksandrowicza „Huragan”, która powróciła już z nieudanego wypadu gdzie miała z boku zaatakować Niemców (o czym pisaliśmy wcześniej). Prawą stronę miała obsadzić 1. kompania Ignacego Pisarskiego „Maria”, która po udanym kontrataku zajęta była pogrzebem kapitana „Heleny” stawiając na jego grobie brzozowy krzyż, ale po spełnieniu ostatniej posługi miała zająć stanowiska.

     Niestety obie kompanie nie zajęły wyznaczonych stanowisk. Dlaczego? Nie znamy odpowiedzi na to pytanie. Prawdopodobnie nastąpił błąd w przekazywaniu rozkazów i kompanie odeszły do tyłu razem z taborami, które dowódca batalionu odesłał do Krzepina.

     Zajmująca stanowisko kompania „Tomsza” ostrzelała rozwijającego się do ataku wroga, ale wobec jego przewagi rozważano wycofanie się do lasu. Nie było to potrzebne bowiem wobec zapadającego zmroku Niemcy odstąpili od dalszego atakowania. W tym czasie poległ Władysław Adamiec „Potoń” dowódca II plutonu 2 kompanii „Tomasza”.

Plan zasadzki na Niemców

Sytuacja jest skomplikowana bowiem na godzinę 18 dowódca dywizji zarządził odprawę w miejscu swojego postoju (osada Podłazie) w związku z decyzjami dotyczącymi rozdzielenia pułków dywizji. Na odprawę miał jechać dowódca pułku „Świątek” oraz dowódcy batalionów. Przed odjazdem podjęto jednak odpowiednie decyzje.

     Batalion „Graba” miał utrzymywać się do zmroku na dotychczasowych stanowiskach.  Z 3. kompanii II batalionu wybrano liczący 89 żołnierzy oddział ochotników, który miał odciąć Niemcom drogę. Dochodząc do drogi Wałkonowy Górne – Dolne rozpoznanie dowiaduje się, że do odjazdu szykuje się ostatnia grupa Niemców. Natychmiast przystąpiono do organizacji zasadzki.

Wieczorna zasadzka w dniu 27.09.1944 r.

Problematyczne jest miejsce zasadzki bowiem w wyznaczonym miejscu droga rozwidla się. Oddział zajmuje jednak stanowiska w taki sposób, że może prowadzić walkę na obu odnogach:

 

-pluton Władysława Piwowarczyka „Zbigniew” zajął stanowisko okrakiem na drodze mając przed sobą 250 metrów drogi do wsi Wałkonowy Górne. Następnie stanowiska zajmowały dwa ciężkie karabiny maszynowe.

 

-na lewo stanowiska zajmował pluton Lucjana Janickiego „Nasz”,

 

-na prawo pluton Józefa Dobruta „Józwa” 

 

     Taki układ sprawia, że niemiecka kolumna dostanie się w krzyżowy ogień. Zgodnie z rozkazem pierwszy ma otworzyć ogień celowniczy „piata” obok którego stanowiska zajmują dwaj żołnierze z przeciwpancernymi „gamonami” są to „Kmicic” i „Bohun”. W odwodzie pozostała jedynie drużyna saperów „Małego”, która zajmuje stanowiska w drugiej linii. Całością dowodził Władysław Skorupski „Poleszuk” mając przy sobie swojego zastępcę Bronisława Ejgirta „Molenda”.

     Po wydaniu odpowiednich rozkazów oraz po odprowadzeniu wydzielonego oddziału na skraj lasu dowódca batalionu Jerzy Niemcewicz „Kłos” (dowódca I batalionu) pojechał na zapowiedzianą odprawę. Niektóre źródła podają, że razem z nim był jego zastępca Antoni Piwowarczyk  „Wąsowicz”, ale sam dowódca w swojej relacji podaje, że Piwowarczyk pozostał z pozostałymi kompaniami na dotychczasowym miejscu – wszak ich zadaniem było ubezpieczanie zgrupowania. Jeszcze przed wyjazdem meldują dowódcy pułku o przygotowaniach. To wtedy zapada także decyzja aby pluton saperów pułku pod dowództwem ppor. Ryszarda Rajznera zaminował ewentualne drogi odwrotu Niemców.

Niemiecka klęska

Władysław Skorupski „Poleszuk” - dowodzący zasadzką

Już przy kończącym się dniu Niemcy rozpoczęci wymarsz z wioski i wpadli w zasadzkę. Celne strzały z „piata” unieruchomiły z bliskiej odległości jadący na przedzie czołg i wóz pancerny. Celny ogień żołnierzy AK spędził idących po obu stronach drogi Niemców. Już w pierwszej części walki dowódca II plutonu „Zbigniew” wysyła kilku żołnierzy pod dowództwem Stanisława Chrząszcza „Szczęk” aby ostrzelali wrogów z boku i uniemożliwili rozwinięcie linii obrony.

     Celnie prowadzony ogień partyzanckiej broni uniemożliwia okupantowi skuteczną obronę. Co więcej od pocisków zapaliły się dwa skrajne zabudowania wioski: dom mieszkalny Adamczyka oraz obora Wójcika. Na tle ognia ruchy Niemców są wyraźnie widoczne  co pozwala żołnierzom AK na sprawne przeprowadzenie ataku na kolumnę.  Okazało się wtedy, że czołg był tylko uszkodzony i teraz jego obsługa zaczęła strzelać z karabinów maszynowych do nacierających. To właśnie w tej części walki ranny w oko został „Molenda”. Kolejne strzały z „piata” dokonały dzieła. Załoga czołgu została zlikwidowana podczas próby jego opuszczenia.

     Po początkowym zaskoczeniu Niemcy utworzyli linię obrony i zaczęli ostrzeliwać żołnierzy AK z broni maszynowej, a później nawet z granatników. Ostatecznie okupanci ruszyli do szturmu idąc na pomoc swojej rozbitej czołówce. Ich atak został przyduszony ogniem broni maszynowej, ale dowodzący akcją „Poleszuk” zdawał sobie sprawę, że przedłużanie walki przynosi mu tylko ubytek w amunicji, a nie daje szansy na kolejny sukces.

     Wystrzeliwane przez Niemców rakiety przyniosły wreszcie efekt i ubezpieczenie tylne zameldowało o zbilżającej się odsieczy. W ostatniej chwili kompania „Poleszuka” powróciła do lasu zabierając ze sobą trzech rannych.  Według relacji wspomnianego „Szczęka” Niemcy stracili 46 zabitych i tyluż rannych. Zniszczono czołg i 6 aut w tym jedno pancerne. Według ludności cywilnej straty niemieckie wynosiły ok. 100 zabitych i rannych, co biorąc pod uwagę dwie fazy walki jest realne.

     Według naszych informacji straty AK w ciągu całego dnia walk wynosiły dwóch zabitych i kilku (prawdopodobnie pięciu) rannych. Część materiałów podaje jednak, że 3 pułk stracił 8 poległych i kilku rannych.

Wróć