GMINA MIEDZIANA GÓRA
Trudno jest, od kogokolwiek, wymagać wiedzy o historii najbliższej okolicy w chwili gdy wiadomości na ten temat nie są dostępne. Wbrew pozorom problem ten w dużej części dotyczy czasów II wojny światowej i ruchu oporu. Problem ten zrozumieli samorządowcy z Gminy Miedziana Góra, z Wójtem Maciejem Lubeckim na czele. Dzięki ich decyzji i wsparciu rozpoczynamy publikacje materiałów dotyczących ruchu oporu podczas II wojny na terenie dzisiejszej Gminy Miedziana Góra. Poniższy tekst dotyczy oczywiście największej organizacji wojskowej Polskiego Państwa Podziemnego czyli Służby Zwycięstwu Polsce, która została później przekształcona w Związek Walki Zbrojnej, a w chwili największego rozrostu organizacyjnego nosiła nazwę Armia Krajowa.
Nie stronimy od komentarzy, ale z jeszcze większą wdzięcznością będziemy oczekiwali na pomoc w uzupełnieniu luk fotograficznych i dlatego prosimy osoby zainteresowane tematem o kontakt pod adresem prezes@jodla.org, co pozwoli na systematyczne poszerzanie publikowanego materiału
Praca nad materiałem nie została oczywiście zakończona. Niebawem udostępnione zostaną biogramy żołnierzy i osobne materiały opisujące działalność oddziałów partyzanckich.
POCZĄTEK
W okresie międzywojennym, od 1919r., większość terenu dzisiejszej Gminy Miedziana Góra znajdowała się na terenie gminy wiejskiej Niewachlów. Jej obszar był o wiele większy od dzisiejszego bowiem obejmował następujące miejscowości: Białogon, Czarnów, Kostomłoty I, Kostomłoty II, Miedziana Góra, Niewachlów I, Niewachlów II, Oblęgorek, Porzecze i Szczukowskie Górki .
Gmina wchodziła w skład Powiatu Kieleckiego i szczęśliwie ominęły ją działania wojenne kampanii obronnej 1939 roku. Do mieszkańców docierały jednak niepokojące wiadomości o toczących się walkach w okolicy Krasnej, Samsonowa czy w samych Kielcach.
W lasach na tym terenie rozformowało się kilka rozbitych grup Wojska Polskiego, co u niektórych zasiało ziarno zwątpienia. Porzuconą bronią zajęli się jednak samorzutnie mieszkańcy okolicznych wiosek, kierowani przez leśników. Gajowy Julian Masłowski wraz z kilkoma chłopami zakopał w części sienkiewiczowskich lasów broń, pozostawioną przez wycofujących się żołnierzy polskich. Niestety nie wszyscy potrafili dochować tajemnicy. Nie wiemy kto zdradził, ale gajowy za odmowę wskazania miejsca, gdzie została zakopana broń został przez Niemców rozstrzelany 18 kwietnia 1940 roku.
"HUBAL" i "PESA"
Z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że już jesienią 1939 roku na terenie gminy zaczęły powstawać zręby Polskiego Państwa Podziemnego. Siłą rzeczy pierwsze organizacje miały charakter kadrowy i o ich istnieniu wiedziało niewiele osób.
Pierwsze informacje o istnieniu ruchu oporu są związane z działalnością Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego majora Henryka Dobrzańskiego „Hubal”. Oddział ten w drugiej połowie października 1939 przemieszczał się przez teren gminy. „Hubal” odwiedził dwór Henryka Józefa Sienkiewicza, z którym znał się jeszcze w czasach przedwojennych, w Oblęgorku.
Pojawienie się umundurowanych żołnierzy podtrzymywało na duchu mieszkańców gminy. Podobnie na ich morale wpłynęło działanie księdza Janusza Przyłęckiego, któremu należy poświęcić więcej miejsca.
Przed wybuchem II wojny światowej Miedziana Góra, Kostomłoty I i II oraz Laskowa należały do parafii Św. Krzyża w Kielcach. Duża odległość od kościoła, szczególnie w okresie zimy uniemożliwiała uczestnictwo dużej ilości parafian w nabożeństwach. Z tego powodu, 16 grudnia 1939r., biskup Czesław Kaczmarek ustanowił parafię Św. Andrzeja Boboli w Kostomłotach. Jej proboszczem został ksiądz Janusz Przyłęcki. Zresztą swoją posługę duszpasterską ksiądz musiał pełnić w dwóch kaplicach: pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego (znajdującej się na Górze Jana przy zbiegu Kostomłotów I i II) oraz pod wezwaniem Św. Barbary w Miedzianej Górze.
Ksiądz wprowadził w kaplicy w Kostomłotach zwyczaj czczenia tragizmu Polski. Prawdopodobnie jeszcze w 1939r., gdy pod koniec mszy jeden z mieszkańców Miedzianej Góry, Wincenty Syska, zaintonował „Boże, coś Polskę”, ksiądz Przyłęcki zszedł z podium ołtarza i ukląkł z kielichem w ręku. Ten zwyczaj rozprzestrzenił się później do innych kościołów.
SŁUŻBA ZWYCIĘSTWU POLSCE
Niewiele osób wie jednak, że ksiądz Przyłęcki, pod pseudonimami „Harcerz” i „Pesa”, był aktywnym żołnierzem wywiadu Służby Zwycięstwu Polsce, która przekształciła się następnie w Związek Walki Zbrojnej, a ostatecznie do historii przeszła jako Armia Krajowa.
Struktury tej organizacji zaczęły powstawać na terenie gminy zapewne już jesienią 1939 roku. Prawdopodobnie twórcą i pierwszym dowódcą konspiracji na terenie gminy był Stanisław Mikołajczyk „Rozmaryn", mieszkający w Kostomłotach. Wiele wskazuje na to, że jego bliskim współpracownikiem był dotychczasowy kierownik szkoły w Kostomłotach podporucznik Józef Mazgaj, który zajmował się tajnym nauczaniem na terenie gminy.
W strukturach konspiracyjnych teren gminy określany był jako Placówka Niewachlów. Nie znamy jednak jej ówczesnego kryptonimu. Od przełomu 1939/40r. placówka wchodziła w skład większej struktury jaką był Rejon Zachodni określany także jako Inspektorat Krasna-Mniów (gminy: Mniów, Łopuszno, Niewachlów, Snochowice, Piekoszów, Zajączków, Korzecko i Miasto Chęciny). Na jego czele stał Inspektor, Komendant Rejonu porucznik Jan Niewiadomski, pracownik Nadleśnictwa Krasna. Niektóre relacje wskazują, że Józef Mazgaj był członkiem sztabu Komendy Rejonu, ale wiadomość tą trudno zweryfikować.
Inspektorat Krasna-Mniów, a zarazem Placówka Niewachlów, wchodził w skład Obwodu Kielce ZWZ-AK, który oznaczany był kolejno kryptonimami: „Wykopy”, „Lipiec”, „Geranium” i „Florian”.
PODOBWÓD NIEWACHLÓW "SIKORKA"
Prawdopodobnie późną jesienią 1942 roku przeprowadzono reorganizację dotychczasowych Rejonów Obwodu Kielce. W ich miejsce powołano 6 Podobwodów, w skład, których wchodziło z kolei od 3 do 5 placówek, pokrywających się najczęściej z terenem gmin.
Dotychczasowy Inspektorat Krasna-Mniów podzielony został na dwie części: Podobwód Piekoszów oraz Podobwód Niewachlów. Nosił on kryptonim „Sikorka”. W jego skład wchodziły:
Placówka nr 1 - gmina Łopuszno (kryptonim „Rola"),
Placówka nr 2 - gmina Snochowice (kryptonim „Żegiestów"),
Placówka nr 3 - gmina Mniów (kryptonim „Strumyk"),
Placówka nr 4 - gmina Niewachlów (kryptonim „Bruzda");
Komendantem Podobwodu był w dalszym ciągu Jan Niewiadomski. Niemcom udało się jednak ulokować w organizacji agentów. Działalność jednego z nich, Władysław Kotwica z Serbinowa, doprowadziła do aresztowania 19 stycznia 1943r. J. Niewiadomskiego oraz kierowanego przez niego sztabu.
Komenda Okręgu na miejsce aresztowanego przysłała pchor. Tadeusza Petrykowskiego „Jordan”. Wizytując poszczególne placówki został on zdekonspirowany przez kolejnego niemieckiego agenta, Dionizego Nowaka „Mecenas”, który wszedł w szeregi Placówki Mniów. Jego działalność doprowadziła do aresztowania, 16 czerwca 1943r., „Jordana”.
Od tego momentu, aż do końca okupacji niemieckiej Komendantem Podobwodu Niewachlów został ppor. Stanisław Mikołajczyk „Rozmaryn".
Niestety na podstawie dostępnych materiałów niewiele wiemy o strukturze sztabu Komendy Podobwodu. Udało nam się jedynie ustalić, że ważnym punktem kontaktowym był dom Chrzostków w Niewachlowie. Z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że zastępcą Komendanta Podobwodu został w 1943r. Stanisław Masłowski „Obłok”. Ważnym punktem w działalności Podobwodu była oczywiście plebania księdza "Pesy".
Kierownikiem dywersji Podobwodu był prawdopodobnie od wiosny 1943r. ppor. Józef Mikołajczyk „Marcin”. Na przełomie 1943/44r. zastąpił go plutonowy Antoni Toporek „Niwski”.
PLACÓWKA NIEWACHLÓW "BRUZDA"
W skład Podobwodu Niewachlów wchodziła Placówka Niewachlów, która otrzymała nr 4 i kryptonim „Bruzda”. Niestety niewiele zachowało się dokumentów o działalności placówki.
Jak już pisaliśmy prawdopodobnie pierwszym Komendantem Placówki był Stanisław Mikołajczyk „Rozmaryn”. Z chwilą objęcia przez niego funkcji Komendanta Podobwodu dowódcą placówki został prawdopodobnie Stanisław Masłowski „Obłok”.
Wiemy także, że w skład placówki wchodziły plutony w Kostomłotach, Oblęgorku, Czarnowie i Słowiku.
PATROL DYWERSYJNY - ODDZIAŁ PARTYZANCKI "MARCINA"
Prawdopodobnie wiosną 1943r. na terenie Podobwodu Niewachlów powstał patrol dywersyjny Kierownictwa Dywersji (Kedyw). Jego dowódcą został ppor. Józef Mikołajczyk „Marcin.
Nie znamy nazwisk żołnierzy wchodzących w jego skład patrolu. Niewiele wiemy także o jego działaniach: oddział przeprowadzał głównie akcje kolejowe i aprowizacyjne. Sytuacja zmieniła się prawdopodobnie w maju 1943r. kiedy oddział przekształcił się w grupę partyzancką. Nastąpiło to za sprawą napłynięcia do niej grupy ludzi z organizacji „Polski Związek Walki o Wolność Narodów” , która w maju 1943r. weszła w skład Armii Krajowej, ale jednocześnie jej twórcy, rodzina Janystów z Kielc, została zdekonspirowana.
Oddział stacjonował m.in. w wioskach Laskowa, Oblęgorek, a poza akcjami na terenie Podobwodu Niewachlów wykonywał także akcje w Kielcach na zlecenie dowódca Obwodu AK Kielce. Np. w lipcu 1943r. Władysław Kmiecik „Szumny” i Stanisław Janyst „Jurand mieli w Kielcach wykonać wyrok na jednym z niemieckich agentów, ale zamiast tego uwolnili aresztowanego Władysława Janysta „Jagiellończyk”.
Pod koniec lipca 1943r., liczący 26 żołnierzy, oddział otrzymał rozkaz dołączenia do Zgrupowania Partyzanckiego Jana Piwnika „Ponury”. Niecałe dwa tygodnie kwaterowali ze Zgrupowaniem w lasach osieczeńskich, na zachód od Suchedniowa. Po czym otrzymali zadanie zdobycia dla partyzantów koców, mundurów i innego niezbędnego wyposażenia. W połowie sierpnia oddział opanował koszary Baundienstu w Kielcach przy ulicy Piotrkowskiej skąd zabrano niezbędne materiały. Kilka dni później, w okolicy Wzdołu koło Bodzentyna, wpadli w niemiecką zasadzkę. W walce zginął Mirosław Idzikowski „Norbert”. Oddział do Zgrupowania „Ponurego” już nie dołączył, ale powrócił na teren Podobwodu Niewachlów i wznowił swoją dotychczasową działalność dywersyjną.
Jesienią 1943r. oddział nawiązał kontakt z plutonem 186, z Placówki Niewachlów, z którym przeprowadził m.in. akcję na Niemców na stacji kolejowej Szczukowskie Górki (linia kolejowa Kielce – Częstochowa).
W grudniu 1943r. działalność oddziału została zawieszona. Żołnierze zostali skierowani na konspiracyjne kwatery znajdujące się w wioskach na terenie Placówki Niewachlów. Trzon oddziału z „Marcinem” na czele został umieszczony w dworku Sienkiewiczów w Oblęgorku. Wiemy, że poza dowódcą przebywało tam pięciu żołnierzy: Stanisław Janyst „Jurand”, Ludwik Janyst „Junak”, Wincenty Janyst „Jagiellończyk”, Stefan Detka „Zaręba” i …
Grupa ta została lotną grupą dywersyjną Obwodu Kielce i pomimo mrozu wykonywała zlecone akcje np. zrywanie linii telefonicznych na trasie Kielce – Końskie pod Cisową i na linii kolejowej na odcinku Sufraganiec – Tumlin.
4 lutego 1944r, „Marcin” ginie w walce z Niemcami w Kielcach. S. Mikołajczyk „Rozmaryn”, Komendant Podobwodu Niewachlów, na tymczasowego dowódcę oddziału mianował „Juranda”. Jego głównym zadaniem było nawiązanie kontaktów z rozproszonymi po wsiach żołnierzami oddziału. Decyzją Komendanta Obwodu AK Kielce dowódcą oddziału został jednak Zbigniew Kruszelnicki „Wilk”, znany już niektórym żołnierzom oddziału.
ODDZIAŁ ZBIGNIEWA KRUSZELNICKIEGO "WILK"
Oddział pod nowym dowództwem, Zbigniewa Kruszelnickiego „Wilk”, został zreorganizowany. Zmobilizowano dotychczasowych żołnierzy, głównie z Placówki Niewachlów. Oddział został także wzmocniony żołnierzami z plutonu 186 z Czarnowa (Placówka Niewachlów). Wykonując akcje na terenie zachodniej części Obwodu Kielce oddział dosyć często powracał na teren macierzystej placówki.
Niektóre z akcji oddziału przeprowadzane były w sposób brawurowy. Dziś zapomniana jest akcja z 13 marca 1944 roku kiedy to oddział opanował w Kielcach niemiecki samochód pocztowy, a następnie jeżdżąc po Kielcach porywał samotnie idących Niemców. Oddział wykonywał także zadanie zlecane przez dowództwo Obwodu. Były to nieudana próba zamachu na Hansa Wittka czy wreszcie akcja jaką oddział przeprowadził 28 maja 1944 roku, kiedy przeprowadził zasadzkę na szefa żandarmerii z Kielc Gustawa Mayera.
31 maja oddział, na Czerwonej Górze koło Chęcin, przeprowadził akcję zatrzymywania niemieckich samochodów. Zatrzymano ich łącznie cztery. Rozbrojono około 40 Niemców i Ukraińców w służbie niemieckiej, podczas akcji zginęło ich 6. Zdobyto 5 pistoletów maszynowych, 20 karabinów, 16 pistoletów oraz wiele amunicji i oporządzenia. Po akcji oddział odskoczył w lasy koło wsi Lesica niedaleko od Wiernej Rzeki. To tam właśnie zdobytym w ostatniej akcji niemieckim aparatem fotograficznym zrobili kilka grupowych zdjęć. Słońce chyliło się już ku zachodowi, ale żołnierze uśmiechnięci, ubrani w świeżo zdobyte mundury i co ważniejsze wyposażeni w kolejne sztuki broni nie zwracali jakby uwagi na to, że dookoła wojna i śmierć. Dziś to oni byli zwycięzcami.
Wieczorem tego samego dnia oddział ruszył w daleki marsz chcąc opuścić zagrożony teren. Przez Lasy Małogoskie ruszyli na zachód w kierunku Ludyni. Tam spędzili upalny dzień pławiąc się w stawach, ale znów z nastaniem zmroku ruszyli w drogę. Przebyte kilometry dawały się odczuć wszystkim. Poprzez lasy Dobrzeszowskie, Kuźniaki, obok Wólki Kłuckiej, doszli do wsi Widomej. Wreszcie zatrzymali się na skraju lasu Sienkiewiczów w znanym sobie terenie. Na kwaterę wybrali znane im trzy, samotnie stojące, gospodarstwa: Misiarczyków, Smolarczyków i Zapałów. Tam odnaleźli ich łącznicy: Stefan Mikołajczyk „Zawisza” z Placówki Niewachlów i „Zdzich” z Komendy Obwodu Kielce. Ten ostatni przyniósł zaszyfrowany rozkaz, który stał się dla „Wilka” problemem bowiem nie znał aktualnie obowiązującego szyfru.
Jedynym wyjściem z sytuacji było nawiązanie kontaktu z Komendantem Podobwodu Niewachlów. „Rozmaryn” mieszkał w Kostomłotach i dlatego oddział, 4 czerwca, przeniósł się w pobliże zajmując kwatery w Laskowej. Tu jak zawsze zostali gościnnie przyjęci przez Michtów, Żołowiczów, Radka, Fornalskiego i wielu innych.
Nastał wreszcie, słoneczny dzień 5 czerwca 1944 roku. Partyzanci wykorzystywali wolny czas na doprowadzenie, do jako takiego stanu swojej garderoby. Do innego zadania szykowało się jedynie czterech z nich. Oto, bowiem „Wilk”, Maciej Jeziorowski „Długi”, Witold Sobierajski „Czarny” i Józef Rzeźnicki „Babinicz” mieli udać się do Kostomłotów, do Komendanta Podobwodu AK, aby ten pomógł im rozszyfrować rozkaz, do którego nie posiadali nowego klucza. Na miejsce pojechali wozem ubrani w niemieckie mundury, czym wzbudzili wściekłość „Rozmaryna”, gdy tak ubrani wjechali do jego gospodarstwa. Przy jego pomocy rozszyfrowano rozkaz Komendy Obwodu Kielce który był prosty: oddział w pełnym oporządzeniu miał natychmiast przejść do lasów daleszyckich i tam nawiązać kontakt z oddziałem Mariana Sołtysiaka „Barabasza” w celu wykonania kolejnego zadania.
Prosty rozkaz sprawiał jednak wiele kłopotów. Mieli już jeden dzień spóźnienia, a przed nimi 40 kilometrów trudnego marszu, który można przeprowadzić tylko nocą. Chyba, że… „Wilk” szybko podejmuje decyzję, postanawia zdobyć samochód, którym przerzuci oddział w wyznaczony rejon. Plan natychmiast zostaje wcielony w życie. Zamiast wracać do Laskowej skręcają w prawo na drogę do Końskich i dalej do Piotrkowa. Po przejechaniu kilku kilometrów dotarli do doliny w okolicy Ciosowej.
„Czarny” który powoził silnym szarpnięciem zatrzymał wóz. Zeskoczyli. Konie podcięte mocno batem cwałują galopem w stronę swojego domu, same trafią do stajni. Ten pośpiech spowodowany był tym, że partyzanci już z daleka zobaczyli zjeżdżający z góry wojskowy samochód z przyczepą. Dokładnie taki był potrzebny do wykonania ich śmiałego planu.
Teraz są w swoim żywiole. Każdy doskonale wie jakie jest jego zadanie. Nie robią tego przecież pierwszy raz. Na środku drogi staje „Wilk”, po swojej prawej stronie ma „Długiego”, a po lewej „Babinicza”. „Czarny” jest z tyłu. „Wilk” unosi w górę prawą rękę, a lewą wskazuje miejsce na poboczu, gdzie ma zatrzymać się samochód. Auto zwalnia i wreszcie zatrzymuje się we wskazanym miejscu. W szoferce oprócz kierowcy siedzi oficer i podoficer.
„Długi” podchodzi do drzwi kierowcy otwiera je i mierzy z broni do Niemca. Z drugiej strony to samo robi „Babinicz”. Partyzanci wyciągają zdziwionych Niemców przed samochód. Oficer próbuje coś tłumaczyć. „Wilk” z pięknym niemieckim akcentem rozkazuje mu milczeć i wtedy… Wtedy partyzanci ze zdziwieniem obserwują jak z budy ciężarówki zaczynają wyskakiwać niemieccy żołnierze. Stoją z tyłu samochodu i przyglądają się zabawnej na pozór scenie. Niektórzy zaczynają chodzić aby zapewne rozprostować kości.
„Wilk” blady sztywnieje na moment. Zapewne przez jego głowę przebiegają obrazy z życia. A więc to koniec. Spogląda na „Czarnego”, „Babinicza” i „Długiego”. Na ich twarzach widać pewne zacięcie. Oni tanio swojej skóry nie sprzedadzą. Liczą na niego. I wtedy do głowy dowódcy wpada szalony na pozór pomysł. „Wilk” teatralnym gestem wskazuje na wysiadających z ciężarówki Niemców i krzyczy po niemiecku do swoich żołnierzy: Koledzy, cofać się, to są polscy bandyci.
Kruszelnicki swoim wybiegiem odwrócił role, co wprawiło Niemców w osłupienie. Wykorzystując tą chwilę partyzanci rzucają się do ucieczki. Widząc to Niemcy wybuchają śmiechem. Słychać głośne Nein! Nein!. Jedni śmieją się z uciekających, a drudzy dla zabawy lub wyjaśnienia pomyłki biegną za nimi. I wtedy jeden z partyzantów, „Babinicz” pada. Jakoś nieporadnie próbuje wstać, a goniący go są coraz bliżej. „Wilk” składa się do strzału. Seria z pistoletu rozwiewa wszystkim jakiekolwiek wątpliwości. Rozpoczyna się śmiertelna walka.
Kruszelnicki zdaje sobie sprawę, że nie może jej przedłużać. Do tyłu, do tyłu – krzyczy do kolegów. Chwilę później pada ugodzony pierwszą kulą. Kolejnych kul już chyba nie czuł. „Czarny” widząc to rzucił się na pomoc dowódcy. Nie zrobił kilku kroków gry i jego ugodziły trzy śmiertelne pociski. Dwaj pozostali ostrzeliwując się próbują dotrzeć do zbawczego lasu. „Długi” był już niedaleko, ale i jemu nie udało się padł. Jedynie „Babinicz” korzystając z zamieszania skrył się w łanie wysokiego zboża i wycofał.
Nad doliną zapanowała cisza. Pośród Niemców było kilku zabitych i rannych i to przede wszystkim nimi zajęli się okupanci. Kilku żołnierzy podeszło jedynie do „Wilka” i „Czarnego”, ale po stwierdzeniu, że nie żyją nikt się nimi nie interesował. Niemcy odjechali w kierunku Kielc.
W Laskowej gdzie kwaterował oddział, a w linii prostej jest to 3 kilometry, słyszano walkę. „Halny”, który dowodził w tym czasie oddziałem wysłał nawet w kierunku walki patrol, ale ten nie dotarł na miejsce. Wieść o tragedii do oddziału przyniósł dopiero załamany „Babinicz”. To dla całego oddziału był cios. Zginął nie tylko dowódca, ale i przyjaciel. Zginęli nie tylko żołnierze z oddziału, ale zginęli koledzy.
Po pewnym czasie dolina znów zapełniła się szumem i gwarem. Znów zjechały tu Niemieckie wojska tym razem w towarzystwie Gestapo. Żołnierze zaczęli jeszcze raz przetrząsać okoliczne krzaki. Inni przenieśli obok samochodu ciała „Wilka” i „Czarnego”. I wtedy któryś z niemieckich patroli znalazł leżącego w krzakach „Długiego”. Na te okrzyki zbiegło się tam kilku Niemców. Wynieśli ciało rannego na drogę. Okazało się, że, mimo iż dostał aż 9 kul to nie zginął na miejscu. Po zakończeniu walki przeczołgał się jeszcze w krzaki, ale tam zemdlał i właśnie w tym miejscu znaleźli go niemieccy oprawcy. Gestapowcy oglądający ciało rannego partyzanta doszli zapewne do wniosku, że z niego nie wymuszą już żadnych zeznań. Padł strzał. To była ohydna egzekucja.
Niemcy zebrali się na szosie, a po załadowaniu ciał zabitych na ciężarówki odjechali do Kielc. Zwłoki partyzantów pozostawiono pod murem przy placu żandarmerii na Plantach. Następnego dnia wywieziono je na Pakosz i skrycie pochowano we wspólnym płytkim dole.
Tak oto 5 czerwca 1944 roku polegli „Wilk” – Zbigniew Kruszelnicki, „Długi” – Maciej Jeziorowski i „Czarny” – Witold Sobierajski.
Wybiegając nieco naprzód powiemy, że wiosną 1945 roku ojciec Kruszelnickiego, przy pomocy byłych partyzantów oddziału, dokonał ekshumacji zwłok. Zostały one pochowane na Starym Cmentarzu w Kielcach, na wprost bramy głównej, w trzech znajdujących się obok siebie grobach. Wiele lat później staraniem żołnierzy oddziału na miejscu śmierci ich dowódcy i kolegów postawiony został pamiątkowy pomnik.
AKCJA "BURZA"
W pierwszych dniach sierpnia 1944r. teren Placówki Niewachlów stał się jednym z ważniejszych miejsc konspiracji w Obwodzie Kielce. Tu znalazły się konspiracyjne władze i tu mobilizował się jeden z batalionów podziemnego wojska.
Na początku sierpnia 1944r. sytuacja militarna na froncie sprawiła, że dowództwo Obwodu Kielce AK podjęło decyzję o mobilizacji podległych mu oddziałów w celu przeprowadzenia akcji „Burza”, która miała polegać na nasileniu działań zbrojnych. W sprzyjających okolicznościach zmobilizowane oddziały miały zaatakować Kielce.
Teren Placówki Niewachlów miał w tych działaniach ważną rolę. Tu, w Kostomłotach na plebanii u księdza „Pesy”, zakwaterował major Józef Włodarczyk „Wyrwa”, Komendant Obwodu Kielce AK, który przewidziany był na dowódcę mobilizującego się 4 pułku piechoty Legionów AK. Razem z „Wyrwą” kwaterowali oficerowie tworzący sztab pułku: por. Mieczysław Drewicz „Urban” – zastępca dowódcy pełniący jednocześnie funkcję szefa sztabu pułku, ppor. Marian Gawlik „Lew” – adiutant dowódcy pułku i kpt. Józef Kundera „Orlik” – oficer łączności.
Z tego sztabu wyruszali we wszystkich kierunkach łącznicy i gońcy, a ich bezpieczeństwa strzegli żołnierze z miejscowej placówki, którzy trzymali straż i obserwowali okolicę. W zabudowaniach Stanisława Buckiego w Kostomłotach stacjonował także oddział partyzancki Zygmunta Firleja „Ryba”. Liczył on 28 żołnierzy i także wywodził się z Placówki Niewachlów (Słowik). W pierwszych dniach sierpnia stanowił oddział osłony dowódcy pułku. Po kilku dniach „Wyrwa” zdecydował o przeniesieniu kwatery dowództwa w bardziej bezpieczne miejsce. Wybrano na nie przysiółek Kostomłoty-Grzeszyn.
Tak więc w zabudowaniach Kosomłot zaczęły mobilizować się oddziały terenowe z których miał być utworzony II batalion 4 ppLeg. AK. Batalion miał składać się z żołnierzy z Podobwodów Piekoszów i Niewachlów. Jego dowódcą został kapitan Władysław Czaja „Eustachy”, a jego adiutantem dotychczasowy Komendant Podobwodu Piekoszów ppor. Edward Malaga „Dąb”. Bardzo ważne zadanie przypadło gospodarzowi terenu. Komendant Podobwodu Niewachlów, „Rozmaryn” został odpowiedzialny za wyżywienie mobilizującego się wojska. Zorganizował wypiek chleba. Świeże mleko dostarczał z Niewachlowa kierownik zlewni Józef Śledź. We wszystkich domostwach gotowano strawę dla żołnierzy, a miejscowi żołnierz-konspiratorzy strzegli bezpieczeństwa koncentracji.
Na miejsce koncentracji zaczęły wreszcie przybywać uzbrojone grupy żołnierzy. Dotarł oddział partyzancki ppor. Pawła Stępnia „Gryf” z którego utworzona została 4.kompania. Żołnierze zmobilizowani w pozostałych placówkach utworzyli kompanie 5. i 6. oraz kompanię ckm.
Wiemy, że na koncentrację stawiła się liczna grupa żołnierzy z Placówki Niewachlów (poza oddziałem partyzanckim Z. Firleya „Ryba”), którzy pod dowództwem ppor. Antoniego Toporka „Niwski” utworzyli 3. pluton 5. kompanii, której dowódcą został zresztą por. Stanisław Masłowski „Obłok”.
Zmobilizowany batalion został postawiony na nogi 7 sierpnia. Pododdziały w pełnym rynsztunku udały się do kaplicy pod wezwaniem Przemienienia Pańskiego (znajdującej się na Górze Jana). Ksiądz „Pesa” odprawił nabożeństwo, podczas którego odbyła się spowiedź ogólna. Na koniec odśpiewano, zaintonowaną przez księdza „Rotę”, po czym ściągnięto ubezpieczenia i oddziały odeszły na kolejny postój. Zatrzymano się w Gruchawce, tuż pod Kielcami.
Zgodnie z rozkazami dowództwa to miał być ostatni postój przed planowanym szturmem na Kielce. Dowódca II batalionu kpt. „Eustachy” podczas odprawy bojowej przydzielił poszczególnym oddziałom zadania bojowe. My przedstawiamy tylko zadania jakie otrzymały jednostki wywodzące się z Placówki Niewachlów. Dotychczasowy oddział partyzancki Z. Firleya, „Ryba”, miał nacierać razem z plutonem z Kostomłot, dowodzonym przez „Niwskiego”, na Hutę Ludwików. Po jej zdobyciu pluton „Niwskiego” miał opanować główny dworzec kolejowy, a pozostałe siły miały zdobyć budynek Sipo przy ulicy Focha (dziś róg Solna i Paderewskiego). Z perspektywy lat wiemy, że od 7 do 10 sierpnia 1944r. liczebność niemieckiego garnizonu w Kielcach była najmniejsza co zwiększało szanse zdobycia miasta. Oddziały 4 pułku nie były jednak jeszcze gotowe do ataku. Z tej samej perspektywy wiemy jednak, że wojska sowieckie nie dotarły (w znaczącej sile) pod miasto. Co stało by się więc z mieszkańcami Kielc po ewentualnym opanowaniu miasta przez AK i przy niemieckim kontrataku?
Przygotowując się do opanowania miasta dowódca 4 pułku nakazał przemieszczenie się w okolice Gruchawki I batalionowi, który mobilizował się w Daleszycach. Zanim to nastąpiło II batalion był wizytowany przez Komendanta Okręgu AK płk Jan Zientarski „Ein”. Przy okazji odbyła się dekoracja odznaczeniami zasłużonych żołnierzy. W gronie wyróżnionych znalazł się także ppor. „Rozmaryn” – Komendant Podobwodu Niewachlów odznaczony Srebrnym Krzyżem Zasługi z Mieczami, ppor. Antoni Toporek „Niwski” – Brązowy Krzyż Zasługi z Mieczami i kapral Zygmunt Firley „Ryba” za działalność w Kedywie Krzyżem Walecznych.
10 sierpnia II batalion otrzymał rozkaz zmiany miejsca zakwaterowania na niedaleką wieś Siodła. Podczas przygotowań do dowództwa dotarł jednak łącznik z Kostomłot I informując, że w wiosce oddział złożony z własowców dokonuje grabieży na ludności cywilnej. Oddział „Ryby” otrzymał zgodę na przeprowadzenie ataku, ale sam widok nadciągających partyzantów spowodował odwrót „bohaterskich” sojuszników Hitlera.
W Siodłach nastąpiło połączenie dwóch batalionów tworzących 4 pułk i tam oddziały otrzymały rozkaz wymarszu na pomoc walczącej Warszawie. Dalsze dzieje pułku są opisane w innej części portalu.
DRAMATYCZNY EPILOG
Żołnierze biorący udział w koncentracji powracali w swoje rodzinne strony jesienią 1944r., po ogłoszeniu demobilizacji. Powracali do konspiracyjnego życia, które nie zamarło podczas ich nieobecności. Nadchodził jednak czas zmian.
Sprawne struktury Armii Krajowej były w stanie zapewnić im kwatery mimo, że od jesieni teren wokół Kielc, jako teren przyfrontowy nasycony był jednostkami niemieckimi. Nadeszła ostatnia okupacyjna zima. W styczniu ruszył znad Wisły front wschodni. Pokonani Niemcy opuścili ziemię świętokrzyską w tym również Placówkę Niewachlów, ale wraz z nimi nie nadeszła wolność. Wielu żołnierzy Armii Krajowej cierpiało. Ich symbolem niech będzie ksiądz Janusz Przyłęcki „Pesa” prześladowany przez Urząd Bezpieczeństwa właśnie za działalność konspiracyjną w AK.
PODZIĘKOWANIE
Rozpoczęcie zbierania materiału o strukturach SZP-ZWZ-AK na terenie Gminy Miedziana Góra było możliwe dzięki wsparciu samorządu terytorialnego.
Na podstawie umowy nr 21/2013 z dnia 14.03.2013r. Gmina Miedziana Góra współfinansowała realizację zadania: „Armia Krajowa w Gminie Miedziana Góra – widowisko historyczne i utworzenie podstrony internetowej”. Serdecznie dziękujemy wszystkim samorządowcom z Wójtem Gminy Panem Maciejem Lubeckim za poparcie naszej inicjatywy.
ŹRÓDŁA
Opracowując tekst korzystaliśmy z następujących źródeł:
Borzobochaty W.: Jodła,
Felcman S.: Nie złożono broni,
Firley Z.: W Kedywie i w „Burzy”,
Kosik E.: We włościańskim Mniowie,
Mańko W. „Wilki” pod Kielcami.