Teren

Ostateczny kształt Powiatu Końskie ukształtował się tuż przed wybuchem II wojny światowej.

     Na mocy ustawy z 9 kwietnia 1938r., które zaczęły obowiązywać od 1 kwietnia 1939r., dokonano zmian administracyjnych. Powiat konecki wyłączono z województwa kieleckiego i przeniesiono do województwa łódzkiego. Zmiana ta nie dotyczyła jednak gmin miejskich Skarżysko-Kamienna i Szydłowiec oraz gmin wiejskich Bliżyn i Szydłowiec. Skarżysko-Kamienna oraz Bliżyn zostały włączone do powiatu kieleckiego, a pozostałe do powiatu radomskiego.

     Tak więc w 1939r. w skład Powiatu Końskie wchodziły miasta: Końskie, Przedbórz i Radoszyce oraz gminy wiejskie: Borkowice, Chlewiska, Czermno, Gowarczów, Grodzisko (z siedzibą w Radosce), Góry Mokre, Duraczów (z siedzibą w Pomykowie), Miedzierza (z siedzibą w Smykowie), Niekłań (z siedzibą w Odrowążu), Pijanów (z siedzibą w Słupi), Ruda Maleniecka i Skotniki.

Kampania obronna 1939 r.

Mimo, że powiat konecki nie znajdował się bezpośrednio nad granicą z III Rzeszą, walki na jego terenie rozpoczęły się bardzo wcześnie.

     Na terenie powiatu główną siłę zbrojną stanowiły jednostki Odwodowej Armii „Prusy”, którą dowodził gen. dyw. Stefan Dąb-Biernacki. W tym miejscu przypomnijmy najważniejsze miejsca walk jakie miały miejsce na terenie powiatu:
-Przedbórz: 2-5 wrzesień 1939r.,
-Ruda Maleniecka: 6 wrzesień 1939r.,
-Krasna, Luta: 6 wrzesień 1939r.
-Kazanów: 7 wrzesień 1939r.

Samodzielne grupy konspiracyjne

Historia powstania konspiracji w powiecie jest bardzo podobna do dziejów na innych terenach: w pierwszym okresie, samorzutnie, powstają grupy które z biegiem czasu łączą się lub przestają istnieć.

Organizacja Orła Białego

     Po latach nikt nie jest w stanie określić dokładnych dat, ale możemy przyjąć, że jeszcze we wrześniu 1939 roku grupa mieszkańców Końskich podjęła decyzję o kontynuowaniu walki w konspiracji. W celu poszukiwania kontaktów do Kielc udała się Irena Mydlarz „Teresa” – harcerka i działaczka niepodległościowa. Korzystając ze swoich znajomości dotarła do Stefana Artwińskiego „Stary”, przedwojennego prezydenta Kielc, który w tym czasie był już zaangażowany w tworzenie Organizacji Orła Białego. Dzięki nawiązanym kontaktom już październiku 1939r. w Końskich powstała komórka tej organizacji w składzie: Stefan Mydlarz (przedwojenny starosta), Irena Mydlarz, Marian Markowski (kapitan w stanie spoczynku), Wiktor Kuleta (działacz Związku Rezerwistów) oraz Stefan Jaroszyński (działacz niepodległościowy).
     Zalążek organizacji nie rozpoczął zapewne działań na szerszą skalę (nie takie były zresztą założenia organizacji) bowiem już 5 listopada 1939r. starosta Mydlarz i kapitan Markowski zostali przez Niemców aresztowani. Znaleźli się w grupie 12 zakładników, którzy własnym życiem mieli gwarantować spokój w mieście. Do okupantów dotarły bowiem pogłoski o mającym wybuchnąć w dniu 11 listopada polskim powstaniu. Zakładników wypuszczono 2 grudnia 1939r., ale sposób działania Niemców pokazał, że osoby znane przed wojną ze swojej działalności będą miały problemy z prowadzeniem działalności konspiracyjnej na swoim terenie, szczególnie w mniejszych miejscowościach. Faktycznie z chwilą aresztowania zakładników działalność grupy uległa zahamowaniu, a następnie zaniechała ona działań w dotychczasowej formie.

Grupa Jana Wypiórkiewicza „Scaevola”

     Wiele wskazuje jednak, że zanim Organizacja Orła Białego zakończyła w Końskich działalność w orbicie jej wpływów znalazł się Jan Wypiórkiewicz „Scaevola” (harcerz, student prawa Uniwersytetu Poznańskiego). Od połowy listopada 1939 r. rozpoczął on wydawanie biuletynu informacyjnego, którego celem było informowanie społeczeństwa o faktycznej sytuacji społeczno-politycznej i militarnej. Słowo „wydawanie” jest użyte trochę na wyrost bowiem pierwsze numery były przez Wypiórkiewicza pisane odręcznie.
     Wokół „Scaevoli” utworzyła się grupa w skład której chodzili: Tomir Tworzyański „Borsuk”, Bojomir Tworzyański „Ostoja”, Stanisław Białecki „Tygrys” i Andrzej Zdzienicki „Paszko Złodziej”. Potrzebą chwili było zdobycie maszyny do pisania. Zorganizował ją „Tygrys”, który przywiózł walizkowego „Remingtona” od swojego stryja, księdza Jana Białeckiego z Kielc. Od tej chwili biuletyn przepisywany był na maszynie przez kalkę, ale taki sposób ograniczał nakład pisma.
     Na zasadzie znajomości koleżeńskiej odbywał się także kolportaż biuletynu. Maria Wypiórkiewicz, siostra „Scaevoli” przekazywała część z nich swojej koleżance Danucie Proskurnickiej „Danka”. Biuletyny trafiały następnie do jej brata, Kazimierza Proskurnickiego „Korwin”, który będąc drużynowym harcerzy im właśnie dawał kolejne egzemplarze do przekazania zaufanym odbiorcom. Dziś wydaje się to proste, ale w pierwszych miesiącach okupacji tworzenie sieci kolportażu przez osoby nie mające o tym pojęcia było sprawą trudną.
     Działalność Wypiórkiewicza była z całą pewnością rozległa, toteż z biegiem czasu kierowniczą rolę w grupie zaczął przejmować Tomir Tworzyański „Borsuk”. Sam Wypiórkiewicz rzucał się w wir coraz to nowych zadań. Ułatwiał on nawet przerzuty ludzi do odradzającej się we Francji armii polskiej. 

Gimnazjalna Drużyna Bojowa

     1 listopada 1939r., w dniu Wszystkich Świętych, na koneckim cmentarzu zebrała się grupa młodzieży. Byli to uczniowie Gimnazjum i Liceum im. Św. Stanisława Kostki.  Zebrali się aby zapalić znicze na mogiłach żołnierzy 36 Dywizji Piechoty rezerwy, którzy polegli w Końskich i okolicy. Młodzi ludzie garnęli się do walki. Niektórzy z nich w ramach służby pomocniczej brali już udział w działaniach wojennych we wrześniu 1939 roku, teraz walkę tą chcieli kontynuować. Efektem spotkania było powołanie tajnej organizacji. Na jej czele stanął podharcmistrz Bolesław Wielgosiński „Grabowski”, który nadał jej nazwę „Gimnazjalna Drużyna Bojowa” (GDB).  W skład grupy wchodziło około 30 osób z miasta oraz z terenu powiatu. „Grabowski” spotkał się z Wypiórkiewiczem, ale ten był przeciwny wciąganiu uczniów do organizacji konspiracyjnej. „Scaevola” widział raczej drużynę jako organizację harcerską, dopuszczając jedynie elementy szkolenia wojskowego. Wybiegając nieco wprzód zaznaczymy, że jeden z członków grupy Bogumił Kacperski „Malina” dosyć wcześnie odłączył się od GDB i zaczął tworzyć własną, złożoną z chłopców jeszcze młodszych roczników.  W kolejnych latach drogi obu grup ponownie się zbiegły, ale do tego tematu jeszcze powrócimy.

Grupa Maksymiliana Szymańskiego „Relampago”

     Istnieje możliwość, że w orbicie działania Organizacji Orła Białego w Końskich był też Maksymilian Szymański „Relampago”. Potwierdzenie tej hipotezy jest już zapewne niemożliwe, faktem jest jednak, że współpracował on ze swoim kuzynem Janem Wypiórkiewiczem. Sam zresztą także rozpoczął tworzenie „trójek organizacyjnych”. Już w listopadzie 1939 roku do grupy Szymańskiego należeli: ppor. rez. Ludwik Nowiński „Sęp”, Stanisław Nowakowski, Jan Stanisławski „Igo”, Kazimierz Witkowski, Andrzej Malanowicz oraz Tadeusz Szatkowski. Podstawowym zadaniem grupy, poza wyszukiwaniem odpowiednich osób do organizacji, było wyszukiwanie i zabezpieczanie broni pozostałej po wrześniowych walkach.

Gmina Skotniki

     Tajne organizacje powstawały także poza Końskimi jak choćby na terenie gminy Skotniki. W październiku grupa mieszkańców założyła tajną organizację  którą z biegiem czasu zaczął przewodzić ppor. Stanisław Wroniszewski. Organizacja posiadała za jego pośrednictwem kontakty z kadrą 25 pp z Piotrkowa Trybunalskiego. Historia tej grupy została opisana w dziale dotyczącym Placówki Skotniki.

Pod dowództwem "Hubala"

W październiku 1939 r. na terenie powiatu koneckiego pojawiła się grupa majora Henryka Dobrzańskiego „Hubal” i to właśnie z jego inicjatywy działalność konspiracyjna na terenie przyszłego obwodu wkroczyła w nową fazę.

Struktury konspiracyjne

Podczas postoju w gajówce Zychy, u gajowego Jana Barana, w dniach 24 - 30 października 1939 r. mjr Dobrzański przystąpił do budowy organizacji konspiracyjnej, której nadał nazwę Okręg Bojowy Kielce. Miała ona stanowić wsparcie dla jego oddziału podczas wiosennych walk, które jak sądził wybuchną razem z ofensywą na froncie zachodnim. Organizacja miała stanowić zaplecze osobowe i materiałowe rozrastającego się oddziału. Jednym z pierwszych którzy stawili się pod rozkazy „Hubala” był przebywający wtedy u rodziców w Radoszycach por. rezerwy Jan Stoiński „Brzoza”.       Otrzymał on rozkaz zorganizowania Ośrodka Bojowego „Henryk” w rejonie Radoszyc. Jednocześnie „Hubal” wysłał do Końskich sołtysa wsi Zychy Józefa Stępnia. Miał on odwiedzić kapitana Mariana Markowskiego (byłego burmistrza Końskich) z rozkazem aby stawił się on u „Hubala” z informacjami o okolicznych wojskowych, a jeżeli to możliwe to także ze spisami mobilizacyjnymi.
     Markowski był już w tym czasie członkiem koneckiej grupy Organizacji Orła Białego i nie chciał się wiązać z nieznanym sobie oficerem. Nie jest raczej prawdą, że uchylił się od spotkania z „Hubalem”, wiedząc, że działalność majora jest źle widziana przez kierownictwo kieleckiej konspiracji. Dowództwo to nic jeszcze o działalności „Hubala” nie wiedziało i trudno, aby w tych okolicznościach się na nią nie zgadzało. Markowski zachował się po prostu rozsądnie nie chcąc kontaktować się z nieznanym oficerem.

Pod dowództwem Stoińskiego

Z chwilą kiedy Dobrzański uświadomił sobie, że nie uda mu się do współpracy wciągnąć Markowskiego zmodyfikował swoje wcześniejsze rozkazy. Jan Stoiński otrzymał zadanie tworzenia organizacji podległej „Hubalowi” na szczeblu całego powiatu, utrzymując nazwę struktury Ośrodek Bojowy „Henryk”. Wybór osoby nie był przypadkowy bowiem przed wybuchem wojny Stoiński był nauczycielem koneckiej szkoły nr 3 i posiadał w mieście rozległe kontakty.
     W połowie listopada 1939 r. „Brzoza” przeniósł się do Końskich i czasowo zamieszkał w domu swoich teściów Zarębskich, przy ulicy Zamkowej 16. Postanowił także zalegalizować swój pobyt w mieście. Podjął pracę prywatnego nauczyciela młodych Tarnowskich (przed wybuchem wojny także się tym zajmował traktując to jako dodatkową pracę). Rodzina Tarnowskich została już wtedy przez Niemców usunięta z pałacu w Końskich i mieszkała na folwarku w Modliszewicach, tam też Stoiński otrzymał na mieszkanie pokój nad kuźnią i magazynem.
     Zadaniem Stoińskiego było stworzenie organizacji na terenie całego powiatu, ale w pierwszym okresie skupił się na samych Końskich i wiązaniem nici konspiracyjnych.

Kadra kierownicza

„Brzoza” rozpoczął ją od kompletowania zespołu kierowniczego, w dużej mierze opierając się na znanym sobie środowisku nauczycielskim. Przykładem niech będzie Józef Sadowski „Górnik”, konecki inspektor szkolny. Stoiński zaproponował go „Hubalowi” na kierownika komórki społecznej przy Ośrodku Bojowym. Zanim jednak podjęto decyzję „Górnik” został 5 listopada 1939 r. aresztowany jako zakładnik (podobnie jak wspomniani wcześniej Mydlarz i Markowski). Wolność odzyskał po miesiącu i wrócił do konspiracji. Razem z mężem do tworzonej przez Stoińskiego organizacji została przyjęta także Henryka Sadowska, która przyjęła pseudonim „Bronisława”.
     Olbrzymią rolę w tworzeniu Ośrodka Bojowego miała Wanda Proskurnicka „Matka”, z którą „Brzoza” pracował przed wojną w jednej szkole. Jej mieszkanie, przy ulicy Jasnej 3, stało się punktem kontaktowym, a rodzina oparciem dla Stoińskiego. Przypomnimy, że córka Danuta i syn Zbigniew byli zaangażowani w kolportaż wydawanego w Końskich biuletynu.
     To zapewne za ich pośrednictwem komendant Ośrodka Bojowego nawiązał kontakt z grupą wydawniczą. Została ona podporządkowana bezpośrednio „Brzozie”, a jej członkowie mieli być także wykorzystywani do zadań specjalnych.
     Być może za pośrednictwem grupy Wypiórkiewicza Stoiński nawiązał kontakt z grupą skupioną wokół Maksymiliana Szymańskiego „Relampago”. Faktem jest, że od samego początku zdobył on zaufanie komendanta Ośrodka Bojowego. Zaowocowało ono powołaniem Szymańskiego na funkcję szefa wywiadu oraz komendanta miasta.
     Związana z grupą Wypiórkiewicza Zofia Piekarska „Kama” doprowadziła w grudniu 1939 roku do kontaktu Stoińskiego z Bronisławem Ejgirdem „Szary”, „Molenda” który otrzymał polecenie organizacji łączności.
     Jeszcze w 1939 roku do grupy kierowniczej Ośrodka został włączony porucznik Edward Zamłyński „Karmazyn” lekarz, który powrócił do miasta z Wilna. W pierwszym okresie zaczął on pełnić funkcję lekarza Ośrodka.
     Kolejną osobą z grupy nauczycieli z którą Stoiński nawiązał kontakt był Franciszek Nowakowski „Cichy”, kierownik szkoły w Końskich. Otrzymał polecenie gromadzenia materiałów na potrzeby organizacji, czyli formalnie pełnił funkcję kwatermistrza.

Komenda

Z dużym prawdopodobieństwem możemy przyjąć, że na koniec 1939 roku ukształtował się w Końskich trzon kierowniczy Ośrodka Bojowego „Henryk”, który przedstawiał się następująco:
Komendant – Jan Stoiński „Brzoza”,
Kierownik wywiadu i komendant miasta Końskie – Maksymilian Szymański „Relampago”,
Kierownik łączności – Bronisław Ejgird „Szary”, „Molenda”,
Kwatermistrz – Franciszek Nowakowski „Cichy”,
Lekarz – Edward Zamłyński „Karmazyn”,

Grupa do zadań specjalnych – Tomir Tworzyański „Borsuk”.
     Poza grupą kierowniczą w organizacji znalazła się duża grupa osób zaangażowanych w utrzymanie łączności, kolportaż biuletynu, wywiad oraz zawiązki struktur miejskich.

Przyłączenie do SZP

Koniec roku przyniósł jednak kolejne zmiany. Jeszcze w grudniu 1939 roku major Henryk Dobrzański podporządkował swój oddział oraz organizację Okręg Bojowy Kielce Służbie Zwycięstwu Polsce. Komendant Okręgu Kielce SZP płk. dypl. Leopold Endel – Ragis „Lipiński” przejął zorganizowaną już strukturę powołując Obwód Końskie SZP (formalnie w miejsce SZP powołano już wtedy Związek Walki Zbrojnej).
     Pozostańmy jeszcze przez chwilę przy kwestii „Hubala”. Choć przyjął on propozycję objęcia funkcji Zastępcy Komendanta Okręgu Kielce, nigdy funkcji tej nie objął. Dalsza jego działalność może świadczyć o tym, że działanie to traktuje jako wybieg mający mu dać wolną rękę i spokój do wiosny, kiedy jak sądził na froncie zachodnim rozpocznie się ofensywa skierowana przeciwko III Rzeszy.
     Utrata zaplecza organizacyjnego była jednak dla Dobrzańskiego niekorzystna dlatego powrócił on do koncepcji wspierania kolejnych form konspiracyjnych. Od lutego 1940 roku, z nadania „Hubala” funkcję komendanta obwodu Końskie objął kapitan Stanisław Lipiński „Moro” występujący pod fałszywym nazwiskiem Czesław Majewski. Stał on na czele kilkunastoosobowej grupy wchodzącej oficjalnie w skład organizacji Konfederacja Obrońców Polski. Po śmierci Dobrzańskiego „Moro” został przeniesiony na teren Okręgu Lubelskiego (lipiec 1940 roku), a podlegli mu ludzie zostali przekazani do ZWZ.

Komenda Obwodu w latach 1940-42

Możemy przyjąć, że od początku 1940 roku na terenie powiatu koneckiego rozpoczął działalność Obwód Końskie ZWZ, który otrzymał kryptonim „Metz”.

Komendant i zastępca

Komendant Stoiński w nowych okolicznościach zaczął używać pseudonimu „Górski”. Powołany przez niego wcześniej zespół kierowniczy zaczął powoli przekształcać się w Sztab Komendy Obwodu. Podlegał mu cały powiat, ale miasto było jego centrum administracyjnym siłą rzeczy zanim omówimy kwestie struktur terenowych przedstawimy Komendę Obwodu.
     Komendant Obwodu - Jan Stoiński prowadził życie na wpół podziemne. Niewiele osób wiedziało o jego miejscu zamieszkania, a i on sam bardzo rzadko w mieszkaniu załatwiał sprawy służbowe. Ze względów bezpieczeństwa nocował także poza własnym mieszkaniem, najczęściej u Śliwaków w Modliszewicach i Wilhelma Zamory przy ulicy Spacerowej. W tym ostatnim lokalu oraz w mieszkaniu swoich teściów Zarębskich przy ulicy Zamkowej 16 organizował także odprawy ze swoimi współpracownikami.
     Zastępca Komendanta Obwodu – Maksymilian Szymański „Maks”, „Relampago” – w tym okresie jeden z najbliższych współpracowników Stoińskiego. Funkcję zastępcy zaczął pełnić prawdopodobnie wiosną 1940 roku

Referat II Wywiad

Już pod koniec 1939 roku na czele tego pionu stanął Maksymilian Szymański. Zmontowanie siatki wywiadowczej przez amatora było sprawą trudną, ale przy pomocy wielu osób rwących się do walki udało się utworzyć siatkę na terenie powiatu oraz w samym mieście.

     Siatka wywiadu bazowała na sieci łączności ZEORK, gdzie zatrudniony był sam Szymański. W późniejszym czasie rozwinęła się także na sieć łączności pocztowej. Dawny kolega gimnazjalny Szymańskiego (Antoni Piwowarczyk „Wąsowicz” związany z ruchem ludowym ) przekazał do pracy w wywiadzie trzech podoficerów zawodowych. Byli to: Bronisław Wieczorkiewicz „Wilk” (później kierownik wywiadu kolejowego), Władysław Sękowski „Burza” oraz Władysław Piwowarczyk „Zbigniew”. Wywiad w Magistracie prowadził Włodzimierz Sycz ( sekretarz Zarządu Miejskiego), który szczególnie nadzorował dział ewidencji ludności. Każdorazowe pojawienie się tam żandarmerii czy Gestapo mogło zapowiadać kolejne aresztowania.
     Cennym źródłem informacji była Maria Sochanowska „Maria”, do wybuchu wojny pracowała jako sekretarka w Inspektoracie Szkolnym, a następnie w Schulamcie.
     Leokadia Wieczorek „Loda” – przed wojną kierowniczka Szkoły Powszechnej nr 3, współpracownica Stoińskiego, wprowadzona przez niego do struktur wywiadu. Podlegały jej sprawy kontrwywiadu.
     W późniejszym okresie nieocenione usługi oddały Janina Kowalska i jej siostra Maria oraz Felicja Wiśniewska (wcześniej należała do Konfederacji Obrońców Polski), od lata 1940 roku w ZWZ– młode kobiety przesiedlone do Końskich. Biegle władały językiem niemieckim dlatego zostały zatrudnione w żandarmerii i na poczcie (Wiśniewska).
     Podporucznik Zbigniew Pużak „Stam” (konspiracyjne nazwisko Szary) „Stam” – zastępca.

Referat III Operacyjno-Wyszkoleniowy

Ze względu na brak kadry oficerskiej funkcja kierownika referatu była nieobsadzona. Objął ją, pochodzący z Końskich, porucznik Stanisław Ciaś „Osman”. Niejako automatycznie został także zastępcą Stoińskiego. Był on jednak znany w mieście jako oficer zawodowy i po krótkim czasie przeniósł się na inny teren. To właśnie wtedy Komendant Obwodu powierzył „Relampago” funkcję swojego zastępcy.
     Sytuacja taka trwała do końca lata 1940 kiedy to dowództwo Okręgu skierowało do Końskich podporucznika Mariana Słonimskiego „Babinicz”, występującego pod konspiracyjnym nazwiskiem Andrzej Zaorski. Dopiero on utrzymał się w terenie i energicznie zajął się szkoleniem żołnierzy.

Referat IV Kwatermistrzostwo

Prawdopodobnie utrzymując ciągłość funkcji z czasów Ośrodka Bojowego stanowisko kwatermistrza piastował Franciszek Nowakowski „Cichy”. Po jego aresztowaniu 6 sierpnia 1940 roku funkcję tą objął Eugeniusz Stoga „Gospodarz”, pracownik koneckiego wydziału powiatowego.

Referat V Łączność

Od grudnia 1939 roku organizowaniem łączności zajmował się Bronisław Ejgird „Szary”, „Molenda”, „Jerzy” i to on został szefem tego referatu. W pierwszym okresie czasu podlegała mu jedynie łączność z placówkami terenowymi. Od samego początku była ona utrzymywana głównie za pośrednictwem łączniczek wśród których należy wymienić następujące panie: Irena Mydlarzowa „Teresa”, Helena Jędryk „Szulc”, „Jadwiga – właścicielka księgarni gdzie znajdował się punkt kontaktowy, Henryka Sadowska „Bronisława”, Józefa Chodaczyńska „Flora”, Lutowska Zofia „Ewa”. Jadwiga Białecka „Jaga”, Eugenia Pizło „Sosna”, Anna Pobochowa „Justyna”.

     Do obsługi placówek terenowych uruchomiony został także punkt kontaktowy w sklepie żelaznym przy ulicy Berka Joselewicza, który prowadził Mikołaj Zajączkowski.
     Co ciekawe łączność z Okręgiem w dalszym ciągu znajdowała się w ręku Komendanta Obwodu. Punkt kontaktowy dla przybywających kurierów ustanowiono w mieszkaniu Wandy Proskurnickiej „Matka” przy ulicy Jasnej 3. Danuta Proskurnicka „Danka”, córka właścicielki mieszkania, natychmiast dostarczała korespondencję komendantowi Stoińskiemu.

     Dopiero od początku 1941 roku łączność z Okręgiem została przejęta przez Ejgirda, który (poza punktami kontaktowymi) utrzymywał ją za pośrednictwem trzech kurierów. Byli to: Jan Kołodziejczyk „Czarny”, Henryk Książek „Czarny II” i Jan Ławacz.

Referat VI BIP (Biuro Informacji i Propagandy)

Na czele referatu zajmującego się wydawaniem tajnego biuletynu stanął Tomir Tworzyański „Borsuk”. Rozwój wydawnictwa nastąpił z chwilą gdy dzięki pomocy Bronisława Ejgirda uzyskano powielacz. Miało to miejsce zapewne na początku 1940 roku. Urządzenie umieszczono w domu Tworzyańskich na Koczwarze koło Końskich. Nowe możliwości techniczne sprawiły, że pismo otrzymało tytuł „SPRAWY POLSKIE”. Ukazywało się co dwa tygodnie. Zagrożeniem dla grupy było aresztowanie 8 sierpnia 1940 roku Jana Wypiórkiewicza „Scaevola”. Dokonało tego Gestapo z Poznania i miało ono zapewne związek z działalnością w tamtejszym harcerstwie (przed wojną studiował w Poznaniu). Aresztowanie nie miało jednak dla konspiracji konsekwencji. O przyjacielskich więzach łączących konspiratorów niech świadczy fakt, że po aresztowaniu Wypiórkiewicza jego przyjaciel Stanisław Białecki zmienił swój dotychczasowy pseudonim „Tygrys” na „Scaevola II” jako pamięć o koledze.
     Warto w tym miejscu przyjrzeć się jak wyglądało wydawanie i kolportaż tajnej gazetki. Tomir Tworzyański odpowiadał za wybór tekstów, którego autorami było wiele osób z Końskich. Niektóre teksty pochodziły także z Komendy Okręgu Kielce. Wiadomości ze świata pochodziły z nasłuchu radiowego prowadzonego za pomocą radia ukrytego w mieszkaniu Proskurnickich przy ulicy Jasnej 3. Materiały z terenu Końskich zbierała Jadwiga Białecka „Jaga”, która dostarczała je do „Borsuka”. W późniejszym czasie do niektórych numerów dodawane były zdjęcia wykonywane przez koneckiego fotografa Antoniego Borowca w jego zakładzie przy ulicy Zamkowej.
     Kolportażem pisma zajmowało się wiele osób. Z Koczwary wynoszone było przez Natalię Tworzyańską, matkę „Borsuka”, Bojomira Tworzyańskiego „Ostoja” oraz Stanisława Białeckiego. „Sprawy Polskie” trafiały do wyznaczonych „skrzynek” w mieście gdzie dzielono je na mniejsze partie. Takimi miejscami było mieszkanie Jadwigi Białeckiej, kiosk sióstr Antoniny i Marii Borkowskich przy skwerze koło kościoła w Końskich, księgarnia Jędryków przy ulicy Piotrkowskiej, a od 1941 roku także Spółdzielcza Składnica Materiałów Piśmiennych przy ul. Małachowskich. Z punktów tych prasę odbierały łączniczki: Józefa Chodaczyńska „Flora”, Zofia Lutosławska „Ewa”, Zofia Ciszek „Wrzos”, Kazimiera Zapałowa „Kalina”, Fryderyka Firkowska „Sówka” i inne.
     Referat poza wydawaniem pisma zajmował się także drukiem odezw do ludności oraz specjalnych ulotek dla Niemców wydawanych w ramach Akcji „N”.

Związek Odwetu

Związek Odwetu był częścią składową ZWZ powołaną do prowadzenia walki bezpośredniej. Ze względu na bezpieczeństwo całej organizacji został z niej wyodrębniony w osobny pion sabotażowo-dywersyjny, pracujący na własnej sieci łączności.

Zapewne już od lata 1940 roku Komendant Obwodu przystąpił także do tworzenia podległej tylko jemu grupie do zadań specjalnych. Jej dowódcą został Stanisław Białecki „Tygrys”, „Scaevola II”. Decyzja ta wynikała z ogólnej koncepcji walki ZWZ, która zakładała wydzielenie specjalnego pionu pod nazwą Związek Odwetu przeznaczonego do prowadzenia walki bieżącej z okupantem.

     W skład grupy wchodzili: Bojomir Tworzyański „Ostoja”, Andrzej Zdzianicki „Paszko Złodziej”, Zygmunt Wyrwicz „Cumulus” i Tadeusz Szatkowski „Grom”. Jednym z pierwszych zadań grupy (jesień 1940 roku) było wyszukiwanie miejsc odpowiednich na zrzutowiska (miało to związek z przygotowaniem do nawiązania łączności lotniczej z Rządem znajdującym się już wtedy w Londynie.
     Organizacja struktur bojowych nie przebiegała jednak w prosty sposób. Wiosną 1940 roku na terenie obwodu miało miejsce szereg aresztowań związanych z rozpracowywanie przez Niemców Oddziału Wydzielonego Wojska Polskiego majora Henryka Dobrzańskiego „Hubala”. Samo rozbicie oddziału i pacyfikacja wiosek stanowiących jego zaplecze także deprymująco wpłynęło na społeczeństwo. Pesymistyczne nastroje zostały wzmocnione klęską Francji i innych państw co odsunęło nadzieję na rychłe pokonanie III Rzeszy. Praca konspiracyjna została poważnie zahamowana zresztą także dowództwo ZWZ zdawało sobie sprawę z sytuacji i podjęło działania w celu przystosowania organizacji do długiej walki.
     Śmierć „Hubala” i ostateczne rozwiązanie pozostałości jego oddziału (czerwiec 1940 roku) sprawiły, że na terenie obwodu pojawił się jego dotychczasowy żołnierz, plutonowy Franciszek Głowacki „Lis”, który nie zamierzał zaprzestać walki. Niektóre publikacje podają, że od jesieni stał on na czele oddziału dyspozycyjnego Komendanta Obwodu wydaje się jednak, że związek pomiędzy nimi nie był ścisły. Wynikał być może jeszcze ze znajomości z czasu organizacji oddziału „Hubala” w gajówce Zychy. Prawdy zapewne nie ustalimy. Niezaprzeczalne jest jednak, że grupa wykonywała zadania zlecone przez Komendanta Obwodu (w niektórych sytuacjach dysponował nią także Zastępca Komendanta Maksymilian Szymański „Relampago”). W skład grupy wchodziło także dwóch mieszkańców Końskich: Zbigniew Proskurnicki „Ketling” i Sylweriusz Jaworski „Strzemię”.

Teren obwodu i podział na rejony zwane inspektoratami

Budowa komendy obwodu szła równolegle z budową struktur terenowych, które obejmowały 16 gmin. Każda z nich stanowiła w podziale organizacyjnym Placówkę, ale dla usprawnienia dowodzenia utworzono też szczebel pośredni zwany Rejonem.

Teren obwodu składał się z 16 jednostek terytorialnych: Borkowice, Chlewiska, Czermno, Gowarczów, Radoszyce, Góry Mokre, miasto Końskie, gmina wiejska Końskie, Duraczów (z siedzibą w Pomykowie), Miedzierza (z siedzibą w Królewcu, potem w Smykowie), Niekłań (z siedzibą w Odrowążu), Pijanów (z siedzibą w Słupi), Przedbórz, Ruda Maleniecka, Skotniki, Sworzyce.
     Każda gmina tworzyła placówkę. Był tylko jeden wyjątek gminę wiejską Końskie połączono z miastem Końskie w jedną strukturę.
     Początkowo Placówki podlegały bezpośrednio Komendzie Obwodu, ale sprawiało to, że ilość kontaktów była olbrzymia, a to mogło być powodem dekonspiracji. Rozwiązaniem było powołanie Rejonów.
     Na przełomie 1939/40 r., utworzenie takiego ogniwa pośredniego normowały wytyczne odgórne (taki podział obowiązywał we wszystkich obwodach). Utworzono Rejony, choć w praktyce konspiracyjnej częściej określano je, jako Inspektoraty (nie mylić z istniejącymi Inspektoratami Rejonowymi). Na ich czele stali Komendanci Rejonów błędnie określani niekiedy jako Inspektorzy.

Obwód Końskie

     Na terenie Obwodu Końskie podział na rejony nastąpił zapewne na początku 1940 roku. Utworzono trzy Rejony:
-Rejon „Wschód”, kryptonim nieznany,
-Rejon „Centrum” zwany potocznie jako „miasto wydzielone” , kryptonim „Wierch”. Zaznaczamy, że nazwa centrum została nadana przez nas dla przejrzystości podziału – nigdy nie funkcjonowała w dokumentach historycznych,

-Rejon „Zachód”, kryptonim „Podhale”.

     W niektórych zapisach podaje się, że Rejony podzielone były na jeszcze mniejsze jednostki pośrednie: podinspektoraty składające się z 2-3 Placówek, ale wydaje się to mało prawdopodobne. Nie napotkaliśmy informacji o osobach pełniących w nich funkcje. W pierwszym okresie okupacji w konspiracji brakowało odpowiedniej kadry dowódczej na zapełnienie funkcji które nie miały odpowiednika w innych obwodach. 

Rejon „Wschód”

Obejmował gminy: Borkowice, Chlewiska, Miedzierza (z siedzibą w Królewcu, potem w Smykowie), Niekłań (z siedzibą w Odrowążu).

Rejon Wschód

Komendantem Rejonu od początku istnienia czyli od początku 1940 roku był ppor. rez. Władysław Sagalara „Topór”.

     Funkcję pełnił do 19 stycznia 1943 roku kiedy to został aresztowany u nadleśniczego Jana Niewiadomskiego w Krasnej (nadleśniczy był Komendantem Rejonu w Obwodzie Kielce). Nie mamy informacji o składzie komendy Rejonu. 

     Po aresztowaniu Salagary przez dwa miesiące nie powoływano jego następcy co jest związane ze zmianami na szczeblu komendy obwodu (reorganizacja i zmiana komendanta).

Rejon „Centrum”

Miasto Końskie oraz gminy wiejskie Końskie, Sworzyce, Gowarczów i Duraczów (z siedzibą w Pomykowie) tworzyły Rejon nazwany przez nas „Centrum” (nazwy takiej historycznie nie było) zwany potocznie jako „miasto wydzielone”.

Przy początkowej słabości kadry dowódczej nie dublowano struktur, a z drugiej strony w samych Końskich przenikały się sieci różnego szczebla. Niewątpliwie to Końskie były centralnym punktem na mapie konspiracji. Stąd przez pierwszy okres jedna osoba piastowała kilka funkcji.
Potwierdza to jeszcze jeden fakt. Rejon miał kryptonim „Wierch” i takim samym kryptonimem określano Placówkę Końskie. Nic więc dziwnego, że komendantem obu struktur była ta sama osoba.

Rejon Centrum

     Na początku 1940 roku funkcję komendanta Rejonu „Centrum” objął Maksymilian Szymański „Relampago” pełniący jednocześnie funkcję Komendanta Placówki Końskie.
     Sytuacja taka trwała do 19 lipca 1941 roku kiedy to Bolesław Czerwiński „Wir” obejmuje funkcję Komendanta Placówki Końskie, ale Szymański „Relampago” jest nadal Komendantem Rejonu.
     Do zmiany na stanowisku Komendanta Rejonu doszło prawdopodobnie w listopadzie 1941 r. kiedy Bolesław Czerwiński „Wir” został także Komendantem Rejonu.

     Do kolejnej zmiany doszło wiosną 1942 roku. Wymusił ją fakt, że Czerwiński od początku 1942 roku zajął się także wykładaniem na konspiracyjnym Zastępczym Kursie Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty co zajmowało mu wiele czasu. Co ciekawe pozostał Komendantem Placówki Końske.
     Tak więc od wiosny 1942 r. Komendantem Rejonu został Józef Sapetta „Ostroga", „Oroński" . Funkcję piastował aż do 20 sierpień 1943 r. kiedy przez Końskie przetoczyła się fala aresztowań.

Komendanci Rejonu „Centrum”

-Szymański Maksymilian „Relampago” – od początek 1940 r. do 19 lipca 1941 r.,
-Czerwiński Bolesław „Wir” – do 19 lipca 1941 r. do wiosna 1942 r.,
-Sapetta Józef „Ostroga", „Oroński" – od wiosna 1942 r. do 20 sierpień 1943 r.

Rejon „Zachód”

Rozległy teren gmin: Skotniki, Przedbórz, Czermno, Ruda Maleniecka, Radoszyce, Góry Mokre, Miedzierza (z siedzibą w Królewcu, potem w Smykowie) i Pijanów (z siedzibą w Słupi) tworzy Rejon „Zachód”. Jego Komendantem był Józef Wyrwa „Furgalski”.

Nie znamy dokładnie czasu objęcia funkcji Komendanta Rejonu przez Józefa Wyrwę „Furgalski”. Do konspiracji wstąpił już 28 października 1939 r. i był zaprzysiężony przez majora Henryka Dobrzańskiego „Hubal”. Po przekazaniu przez „Hubala” struktur Okręgu Bojowego do SZP zapewne i Wyrwa podporządkował się nowym wytycznym.
     Znał Komendanta Obwodu Stoińskiego i być może to wpłynęło na powierzenie mu funkcji Komendanta Rejonu. Jeżeli tak się stało na początku 1940 r. to Wyrwa jednocześnie utrzymywał kontakt z Dobrzańskim. Zresztą to prawdopodobnie wizyta „hubalczyków” w Lipie koło Radoszyc gdzie był kierownikiem szkoły doprowadziła w czerwcu 1940 roku do jego dekonspiracji. Od ego czasu musiał sie ukrywać, ale nie opuścił terenu.

Wyrwa Józef "Furgalski" foto z 1944 r.

     Niezależnie od okoliczności wiosną 1940 roku Józef Wyrwa „Furgalski” pełnił funkcję Komendanta Rejonu „Zachód”. Nie wiemy czy istniała komenda Rejonu i kim byli jego współpracownicy.
     Wiosną 1940 roku Wyrwa otrzymał rozkaz o przeniesieniu do rezerwy. Sytuacja do dziś jest dziwna. Rozkaz wydał Stoiński, który jesienią został zabity przez Niemców i nie są znane dokumenty wyjaśniające powody. Wyrwa nie pogodził się z decyzja i organizował zbiórki w podległych sobie strukturach przedstawiając swoje racje. Przedstawiamy je i jednocześnie postaramy się na nie odpowiedzieć:

- „gdy przyszli do obwodu oficerowie zawodowi, nie szanuje się już dawnych działaczy…” pisał po latach Wyrwa. Dziwny zarzut tym bardziej, że komendy każdego szczebla odczuwały brak ludzi. Dotyczyło to nie tylko Komendy Obwodu, ale także komend Rejonów. Przyszłość pokazała też, że na miejsce Wyrwy nie planowano innego oficera. Więc może nakaz nie był związany z szykowaniem „miejsca” dla zawodowego oficera?
- inaczej sytuacje przedstawia Bronisław Ejgird „Molenda” kierujący w tym czasie referatem łączności Komendy Obwodu. Na polecenie Komendanta Stoińskiego jeździł do Wyrwy, ale ten nie chciał go przyjąć. Ejgird twierdzi, że powodem odwołania był brak rozliczenia przez „Furgalskiego” funduszy zdobytych przez księdza Kowalika, a które Wyrwa miał przeznaczyć na utrzymanie siebie i rodziny. Problem polega na tym, że ksiądz Kowalik „Zagłoba” pierwszą znaną nam akcję na bank w Końskich przeprowadził dopiero 8 stycznia 1943 r. czyli prawie rok po wysunięciu zarzutów. Oczywiście możliwe że jakaś akcja była prowadzona wcześniej, ale nie mamy o niej wiedzy. Możliwe jednak, że Elgird myli się trochę i faktycznie zarzuty dotyczą braku rozliczenia funduszy, ale tych przeznaczanych na funkcjonowanie organizacji?
- po latach Wyrwa pisze „blisko półtora roku jestem na melinach, moja rodzina nie ma z czego żyć, więc muszę pójść tam, gdzie działaczom zapewniają środki egzystencji…”. Słowa te sugerują, że powodem rozstania może być jednak sprawa finansów. Nie stawiamy zarzutów zastanawiamy się jedynie nad okolicznościami wydarzeń.

Rejon Zachód

     Niezależnie od powodów Wyrwa organizując zbiórki w strukturach przeciąga część żołnierzy na swoją stronę. W tym samym czasie docierają do niego reprezentacji innych organizacji NSZ i BCh oferując wstąpienie do ich grup. Ostatecznie „Furgalski” przeszedł jesienią 1942 roku do NSZ.
     Na objęcie funkcji po Wyrwie nie czekali w kolejce oficerowie. Kandydat na stanowisko znalazł się dopiero w listopadzie 1942 r. po śmierci komendanta Stoińskiego i aresztowaniach niektórych członków Komendy Obwodu Bolesław Czerwiński „Wir”, piastujący wcześniej eksponowane funkcje w koneckiej konspiracji, czując się zagrożonym poprosił o przeniesienie na inny teren.
     Decyzją nowego komendanta, rotmistrza Jana Rusinowskiego „Mściwy”, Czerwiński został Komendantem Rejonu „Zachód”. Na nowym dla siebie terenie zakwaterował w młynie w Siedlowie nad Czarną.
Funkcję pełnił do kwietnia-maja 1943 roku kiedy to kolejny Komendant Jan Świeczka „Mateusz” zlikwidował Rejony i na ich miejsce utworzył Podobwody.

Komendanci Rejonu „Zachód”

- Wyrwa Józef „Furgalski” – od wiosna 1940 do wiosna 1942 r.,
- Czerwiński Bolesław „Wir” – od listopad 1942 r. do kwiecień/maj 1943 r.

Zrzuty lotnicze

W skali całego kraju Obwód Końskie od początku pełnił ważne miejsce jeżeli chodzi o łączność lotniczą. Już od lata 1940 roku planowano tu przyjęcie zrzutów lotniczych. Jedno z koneckich zrzutowisk było brane jako miejsce przyjęcia pierwszego zrzutu. W tym miejscu przedstawiamy historię wszystkich zrzutów lotniczych z czasu okupacji niemieckiej.

Oczekiwanie na pierwszy samolot

Przyjmowanie zrzutów lotniczych wymagało od konspiracyjnego wojska szeregu działań. Jednym z pierwszych było wyszukanie odpowiednich miejsc na zorganizowanie pól zrzutowych. Od lata 1940 roku zajmowała się tym w obwodzie specjalna grupa pod dowództwem Stanisława Białeckiego. Proponowane miejsca musiały uzyskać akceptację Szefostwa Lotnictwa Komendy Głównej ZWZ. To właśnie stało się powodem wizyty w koneckim , w listopadzie 1940 roku, ppłk Bernarda Adameckiego „Bocian” zaakceptował on lokalizację „kosza” zrzutowego w rejonie Furmanowa (rejon gajówki Cis). W późniejszych latach wyznaczono jeszcze pięć zrzutowisk (dwa z nich miały charakter bastionu).
W październiku 1940 r. pierwsi oficerowie zakończyli specjalne szkolenie prowadzone w Anglii, a już miesiąc później Brytyjczycy wyrazili zgodę na wykonanie lotu próbnego, do którego przeznaczono lekki bombowiec Whitley. Rozpoczął się okres oczekiwania na lot.

     W połowie grudnia do Obwodu Końskie dotarła informacja o mającym nastąpić na ich terenie zrzucie. W trybie alarmowym poinformowano o tym wyznaczone do zadania osoby. 18 grudnia wszyscy zameldowali się w Niekłaniu. Przybyli tam Komendant Obwodu w towarzystwie delegata Komendy Głównej ZWZ, zastępca Komendanta Maksymilian Szymański „Relampago”, doktor Edward Zamłyński „Karmazyn oraz Bronisław Ejgird „Szary”. Plan przewidywał, że miejsce zrzutu będzie ubezpieczane przez grupę Franciszka Głowacza „Lis” oraz żołnierzy placówki ZWZ Niekłań pod dowództwem Karola Niedzielskiego „Dobosz”. Latarnie które miały wyznaczyć literę „T” wskazującą kierunek wiatru, także obsługiwali ludzie z Placówki Niekłań. Wszyscy spoza placówki zostali zakwaterowani w domu Leszka Zdzienickiego „Paszko Złodziej” w Furmanowie oraz w plebanii w Niekłaniu (niektóre źródła mówią także o szkole w Niekłaniu).
     Zima była wyjątkowa, mróz sięgał -30 stopni. Cierpliwie jednak czekano. Trzeciego dnia Maksymilian Szymański przywiózł wiadomość o odwołaniu pogotowia bowiem na zakończenie wieczornej audycji radia BBC w języku polskim, nie podano właściwej melodii, co było sygnałem pogotowia.

     Start samolotu planowany na 20 grudnia 1940 roku został odwołany w ostatniej chwili (skoczkowie wkładali już kombinezony). Dowódca angielskiej załogi oznajmił, że po ostatecznym przeliczeniu trasy lotu nie wystarczy paliwa na powrót. Lot odwołano, a do koncepcji miano powrócić po zamontowaniu w samolocie dodatkowych zbiorników paliwa.
Inauguracja zrzutów lotniczych miała jednak tragiczne następstwa. Podczas trzydniowego oczekiwania przeziębił się delegat Komendy Głównej ZWZ. Doktor Edward Zamłyński „Karmazyn” stwierdził obustronne zapalenie płuc i chorego przewieziono na dalsze leczenie do Końskich. Delegat stwierdził jednak, że Święta Bożego Narodzenia chce spędzić w domu. Ostatecznie został odwieziony do Warszawy przez „Karmazyna”. Po pewnym czasie do obwodu dotarła wiadomość, że delegat zmarł na zapalenie płuc.

Pierwszy zrzut

     Wielomiesięczne przygotowania Obwodu Końskie do przyjmowania zrzutów lotniczych zostały nagrodzone wiosną 1942 roku. Placówka odbiorcza o kryptonimie „Kopyto” położona ok. 8 km na północny wschód od Końskich (otoczona z trzech stron lasem polana niedaleko od wioski Witów) została wytypowana do oczekiwania na zrzut lotniczy.

     Ubezpieczenie miała zapewnić Placówka Niekłań, a żołnierze z koneckiego plutonu 201 oraz ze Związku Odwetu mieli stanowić grupę przyjmującą zrzut. Podwody do wywiezienia zrzutu miała także zapewnić Placówka Niekłań.

     Wyznaczone zespoły były w gotowości przez około 3-4 noce. Oczekiwano na sygnał. Polegało to na tym, że nadanie o godzinie 17.45, na zakończenie polskiej audycji w radio BBC piosenki „Czerwony pas” oznaczało zapowiedź startu samolotu na czuwające placówki. Ta sama piosenka powtarzana była o godzinie 19.45, co potwierdzało, że samolot wystartował. Ostatni raz potwierdzenie zrzutu następowało o godzinie 23.15, ale wtedy wyznaczone zespoły były już przeważnie w drodze na wyznaczone miejsca. System ten funkcjonował w całym okupowanym kraju i mimo, że wspomnienia uczestników akcji różnią się co do godzin należy przyjąć, że tak zapewne działo się i w Końskich.
     Po drugim sygnale zespoły konspiratorów zebrane w wyznaczonych miejscach wyruszyły w drogę. Zgodnie z wytycznymi musieli zająć wyznaczone miejsca na polu zrzutowym już o godzinie 22. Tak stało się i w omawianym przez nas przypadku.       Wieczorem z 30 na 31 marca 1942 czuwający żołnierze usłyszeli umówioną melodię. Zespoły wyruszyły w drogę.
Nadanie odpowiedniej melodii nie oznaczało jeszcze, że zrzut odbędzie się na daną placówkę. W tym samym czasie czuwało bowiem kilka placówek, w przypadku trudności z odnalezieniem placówki lub brakiem odpowiednich sygnałów samolot mógł odlecieć na kolejną placówkę.

     Po zajęciu wyznaczonych miejsc na zrzutowisku zaczęło się oczekiwanie tym bardziej męczące, że noce były jeszcze mroźne. Podczas tego zrzutu delegatem Komendy Głównej ZWZ był, wedle wszelkiego prawdopodobieństwa Zygmunt Wyrwicz „Cumulus” i to on nadzorował przygotowanie zespołów. Zgodnie z wytycznymi placówka odbiorcza miała oczekiwać na zrzutowisku do godziny 2 w nocy. W omawianym przypadku kres nastąpił jednak szybciej. Około godziny pierwszej w nocy oczekujący usłyszeli warkot silników samolotowych. Członkowie jednego z zespołów odbiorczych zostali ustawienie ni w kształcie strzały wskazującej kierunek wiatru. Gdy obserwatorzy zauważyli zbliżający się samolot, a na jego skrzydłach umówioną konfigurację świateł padł rozkaz zapalenia latarek tworzących strzałę. Ku zdumieniu konspiratorów samolot nie nawrócił i zrzut nie doszedł do skutku. Po dalszym daremnym oczekiwaniu dowodzący akcją podjęli decyzję o powrocie na kwatery. Przed konspiratorami pozostała długa droga, a muszą złapać jeszcze kilka godzin snu bowiem rano muszą zameldować się w pracy.
     W tym czasie samolot który wszyscy słyszeli wykonał jednak zrzut. Pilot zapewne nie zauważył świateł placówki odbiorczej. Zauważył jednak oświetlony obóz jeńców sowieckich w Baryczy (około 6 kilometrów na zachód od czuwającej placówki) i wziął go za światła placówki. Tej nocy podczas operacji lotniczej o kryptonimie „Belt” zrzucono VII ekipę cichociemnych (podczas okupacji nie urzywano jeszcze tego zwrotu, a zrzutków określano mianem „ptaszki”) w składzie: dowódca rotmistrz Jerzy Sokołowski „Mira”, por. Jan Jokiel „Ligota”, por. Stefan Malewicz „Hruby”, por. Piotr Motylewicz „Krzemień”, mjr dypl. Tadeusz Sokołowski „Trop” oraz kurier polityczny kierowany do Delegatury Rządu ppor. Jerzy Mara-Meyer „Filip”.
     Wszyscy pamiętają, że gdy znajdą się na ziemi mają dwukrotnie powtórzyć hasło „Wisła”, żołnierze z placówki odbiorczej odpowiedzą im „Warszawa” i znajdą się między swoimi. Jakież było zdziwienie zrzutków gdy po wylądowaniu zorientowali się, że wylądowali około 300 metrów od obozu gdzie przetrzymywano sowieckich jeńców. Szybko zakopali kombinezony wraz ze spadochronami. Zakopali także dwa zasobniki z bronią przeznaczoną dla podziemnej armii. Brakowało jednak jednego w którym znajdowała się radiostacja. „Mira” i „Krzemień” odnajdują go w odległości 50 metrów od ogrodzenia obozu, ale szczęśliwie udaje się go odciągnąć w bezpieczne miejsce i także ukryć. Cichociemni nie odnaleźli jedynie czwartego zasobnika. Przy pracy zastaje ich świt. „Trop” dostaje rozkaz udania się do odległych od dwa kilometry Końskich na punkt kontaktowy. Jest nim sklep Chodaczyńskich. Hasło brzmi: „Czy ma pan do sprzedania granatowy garnitur?” Po usłyszeniu prawidłowego odzewu: „Mam, ale marynarka jest przyciasna” kontakt ze strukturami organizacji zostanie nawiązany.

     W tym czasie kiedy skoczkowie ukrywali zasobniki „Babinicz” dostaje informację (prawdopodobnie określona melodia w radio BBC) , że zrzut został jednak wykonany. Przekazuje ją natychmiast „Cumulusowi”, który jako delegat KG ZWZ był odpowiedzialny za działania związane z bezpieczeństwem skoczków i zrzuconych materiałów. Ten podejmuje błyskawiczne działania. Jest godzina 7 rano i jego koledzy z konspiracji zjawiają się w pracy. On sam pracuje razem z nimi w Zakładach Przemysłowych „Neptun”, które były pod komisarycznym zarządem niemieckim. Do poszukiwań zrzutków zostają wciągnięci Bogumił Kacperski „Malina” i Kazimierz Chojniarz „Walcz”. Razem z „Cumulusem” wymyślają jakiś powód dzięki któremu opuszczają zakład, kryją ich zresztą koledzy także pracujący w tym samym zakładzie. Cała trójka rowerami ma przemierzyć wytypowany teren aby odnaleźć cichociemnych. „Cumulus” jedzie w kierunku na Rogów – Nieświń, „Walcz” ma jechać w kierunku Czystej i Starej Kuźnicy, a „Malina” ma sprawdzić teren na Dyszów i Młynek Nieświński. Trójka żołnierzy wyruszyła około 9 w teren nie wiedząc, że jeden z poszukiwanych przez nich ludzi jest już w Końskich. „Cumulus” około południa powraca do Końskich, ale jego koledzy jeszcze przez trzy godziny przemierzają okolicę szukając „zagubionych”
     Powróćmy do losów skoczków. „Trop” po nawiązaniu kontaktu z konecką konspiracją w sklepie Chodaczyńskich czekał na dalsze dyspozycje. W trybie alarmowym zmobilizowano kilka osób z konspiracji, które dostały polecenie sprowadzenia skoczków do miasta. Udało się jedynie ustalić, że byli pomiędzy nimi Marian Czerwiński „Socha” i jego kuzyn Kujdowicz. Cichociemni zgodnie z instrukcjami pasy z funduszami dla krajowej organizacji mieli przekazać delegatowi KG ZWZ, ale jak pamiętamy „Cumulusa” nie było na miejscu bo szukał zrzutków w terenie. Instrukcje mówiły także, że w sytuacji zagrożenia pieniądze należy ukryć w bezpiecznym miejscu. Tak więc cichociemni część pasów (prawdopodobnie dwa) pozostawili ukryte w miejscu w którym się ukrywali i pod opieką miejscowych żołnierzy bezpiecznie przeszli do mieszkania Czerwińskich przy ulicy Dworcowej w Końskich. Znaleźli się tam około południa i tam doszło do ich spotkania z „Cumulusem”, któremu przekazali informacje o miejscu ukrycia zasobników z bronią oraz części pasów z pieniędzmi dla organizacji. Cichociemnymi zaopiekowali się ludzie z konspiracji. Ulokowano ich w dwóch miejscach. „Trop”, „Filip” i „Hruby” spędzili noc na plebanii, a „Mira”, „Krzemień” i „Ligota” w altanie niedaleko od siedziby koneckiego gestapo. Następnego dnia w dwóch grupach (jedna przez Skarżysko, druga przez Koluszki) zostali odesłali do Warszawy.

     Jedna część zadania została wykonana: cichociemni zostali odnalezieni. Przed ludźmi z koneckiej konspiracji stało jednak drugie zadanie: zlokalizowanie miejsca ukrycia kontenerów z bronią oraz pieniędzy. Na miejsce w którym rzeczy te zostały ukryte udał się „Cumulus” zapewne z ludźmi którzy wcześniej już byli tam po cichociemnych. Dowodzący Związkiem Odwetu w Obwodzie Końskie Stanisław Białecki „Scaevola” zaczął kompletować drugi zespół ludzi który miał pomagać w ewakuacji. Pierwszego powiadomił Bogumiła Kacperskiego „Malina”, który niedługo wcześniej położył się spać po nieprzespanej nocy i całodziennych poszukiwaniach skoczków. „Malina” powiadomił: Tadeusz i Jurka Drzewieckich, Józefa Wilka oraz Kazimierza Chojniarza, który tak samo jak on dopiero co wrócił do domu. Na miejsce zbiórki wybrano dom Tworzyańskich na Koczwarze. Tam oczekiwali na nich już inni zaalarmowani wcześniej przez „Scaevolę”. W sumie licząca około 10 osób grupa podzieliła się na dwa zespoły i wraz z zapadającym zmrokiem udała do miejsca w którym cichociemny ukryli sprzęt.
     Na miejscu spotkali „Cumulusa”, który rozdał im broń wyjętą z jednego z kontenerów. Został on otwarty przez miejscowych ludzi, którzy część jego zawartości zabrali. Rozdanie broni wynikało stąd, że Niemcy uzyskali już informacje o zrzucie i niektóre drogi były przez nich patrolowane. Sytuacja była jednak o tyle nieprzyjemna, że z pozostawionych dwóch pasów z pieniędzmi brawowało jednego. Pozostały sprzęt został podzielony pomiędzy konspiratorów i podjęto decyzje aby przenieść go do domu Tworzyańskich na Koczwarę. Zadanie to zostało wykonane z pewnymi trudnościami bowiem pomimo nocy teren był przez Niemców patrolowany. Kilka dni później, kiedy sytuacja się uspokoiła ewakuowana broń została wywieziona z terenu obwodu do dyspozycji władz zwierzchnich organizacji. W ręku żołnierzy z obwodu pozostała jedynie broń, która miała im służyć do obrony podczas ewakuacji.

     Pozostał jedynie problem brakujących pieniędzy. Obserwacja rynku walutowego w Końskich pozwoliła ustalić, że brakujące pieniądze znajdują się w posiadaniu jednego z mieszkańców Młynka Nieświńskiego. Wieczorna wizyta konspiratorów i ich sugestywne zachowanie skłoniło go do zwrotu własności organizacji. Ponowne przeliczenie pieniędzy znów wprawia jednak konspiratorów w osłupienie. Brakuje 28 tysięcy dolarów. Meldunek zostaje przekazany do Komendy Głównej, a ta podejmuje własne działania. Prowadzone w tej sprawie przez organizację śledztwo wykazało, że za defraudację odpowiadają nie miejscowi chłopi, ale jeden z miejscowych żołnierzy. Sprawa została skierowana do Wojskowego Sądu Specjalnego przy Komendzie Głównej Armii Krajowej, który wydał 21 kwietnia 1943 roku wyrok skazujący plutonowego Tadeusza Szatkowskiego „Grom” na karę śmierci. Według informacji przez nas zebranych wyrok nie został wykonany, bowiem człowiek ten został przez Niemców aresztowany i ślad po nim zaginął.

Drugi zrzut - 13/14 marca 1943 r.

Oddział kilkakrotnie stawiany był także w stan pogotowia przed mającym nastąpić zrzutem. Nastąpił on dopiero w marcu 1943 roku. Po wyleczeniu rany do Końskich powrócił już w tym czasie „Cumulus”. Zrzut nastąpił w nocy z 13 na 14 marca na placówce odbiorczej „Wół” – pomiędzy miejscowościami Stara Kuźnica, Piaski i Paruchy na terenie Placówki AK Niekłań.

Samolot nadleciał w chwili gdy kończył się już czas oczekiwania na niego, około godziny 2 w nocy. W ramach operacji lotniczej „Window” przyjęto czterech skoczków. Byli to: ppor. Longin Jurkiewicz „Mysz”, mjr Franciszek Koprowski „Dąb”, ppor. Józef Lipiński „Lawina” i ppor. Janusz Messing „Bekas”. Przyjęto także 4 zasobniki z uzbrojeniem. Cichociemni mieli rano odjechać do Warszawy pociągiem z Niekłania. Podczas przygotowania do odmarszu okazało się, że przybysze nie mają broni, którą podarowali konspiratorom. Na rozkaz delegata Komendy Głównej nadzorującego zrzut, pistolety zostały zwrócone.

Żołnierze z oddziału dywersyjnego zajęli się kontenerami z uzbrojeniem. Zostały one najpierw przetransportowane do młyna Janiszewskiego koło Koziej Woli. Tam przepakowano zawartość kontenerów do plecaków. To zapewne wtedy „Cumulus” uzbroił swoich żołnierzy (około 10-12 osób) w zrzutowe pistolety. Na potrzeby oddziału zatrzymano także 7 pistoletów maszynowych sten. Zrzut w całości został oddany do dyspozycji Komendy Obwodu. Uzbrojenie żołnierzy „Cumulusa” nastąpiło zapewne za zgodą Komendanta „Mściwego”, który wiedział o słabym uzbrojeniu grupy, a do jego obowiązków należało zapewnienie bezpieczeństwa transportowanej broni. „Dar z nieba” został przez żołnierzy przeniesiony na własnych plecach w ciągu kilku nocy do magazynów na terenie Końskich.

Zdrada "Relampago" krok po kroku

Na kolejne wydarzenia w obwodzie miała wpływ postawa Maksymiliana Szymańskiego "Relampago", jednego z twórców koneckiej konspiracji. Człowieka który podjął grę z Gestapo, ale ostatecznie zdradził. Inaczej sprawę widzieli żołnierze Obwodu Końskie, inaczej ekspozytury wywiadu która prowadziła agenta, a jeszcze inaczej widzieli ją dowódcy Okręgu. Sprawa jest skomplikowana, zakończenie tragiczne, więc przedstawiamy ją w jednym miejscu. 

Kim był Szymański?

Od początku konspiracji w Obwodzie Końskie, aktywnie uczestniczył w niej Maksymilian Szymański. Plutonowy lotnictwa działający pod pseudonimami „Maks”, „Relampago” pełnił odpowiedzialne funkcje w komendzie obwodu i w samej konspiracji miejskiej w Końskich. Od początku 1941 roku poszczególne funkcje komendy były obejmowane przez kolejnych oficerów. Ostatecznie „Maks” pozostał jedynie szefem referatu II wywiad Komendy Obwodu.
     Od 1942 roku możemy datować splot różnych wydarzeń składających się w efekcie na: sprawę „Relampago”. W ciągu lat narosło wokół niej wiele legend i nieporozumień. Postaramy się chłodnym okiem przedstawić tą historię, choć zapewne na wiele pytań nie uzyskamy odpowiedzi.

     Wiosną 1942 roku Szymański zameldował swoim przełożonym , że podczas służbowego wyjazdu do Radomia (pracował w ZEORKu w Końskich) przypadkowo spotkał poznanego podczas przedwojennego pobytu w Argentynie Niemca o imieniu Kurt. Ów Niemiec był teraz pracownikiem Gestapo w Radomiu i zaproponował Szymańskiemu współpracę na gruncie zwalczania komunistycznych wpływów w Polsce.
     Propozycja dla wywiadu była interesująca bowiem dawała możliwość uzyskania informacji z centrali Gestapo. Szczególne zainteresowanie Armii Krajowej budził urzędujący w Radomiu SS-Haupsturmfuhrer Paul Fuchs – specjalista od polskiego ruchu oporu, któremu podlegały referaty IV A (walka z ruchem oporu) i IV N (rozpoznanie wywiadowcze). Był on pełnomocnikiem Spilekera, szefa Sonderkommando IV AS, przy Warszawskiej Komendzie Sipo u. SD, która koordynowała całokształt poczynań przeciwko polskiemu podziemiu. Uzyskanie wiadomości w takim źródle było dla wywiadu organizacji bardzo cenne. Szymański otrzymał zgodę na podjęcie odpowiednich działań. Na polecenie organizacji podjął współpracę z Gestapo, a jednocześnie, jako wtyczka organizacji miał rozpracowywać niemieckie struktury.

Kiedy?

     Zanim przejdziemy do dalszego opisu sytuacji zajmiemy się jeszcze kwestią czasu w którym „Relampago” nawiązał kontakt z Gestapo. Autorzy niektórych wspomnień twierdzą, że nastąpiło to już wiosną 1941 roku, kiedy to aresztowano jego szwagra Jerzego Szkodzińskiego „Sokoła”, który został wypuszczony przez Niemców na wolność za cenę współpracy z Niemcami. To wtedy miało ponoć dojść do zdrady Szymańskiego. Twierdzenie takie nie jest poparte żadnymi poszlakami.
     Różne mogły być powody podjęcia przez „Relampago” ryzykownej gry z Gestapo. Nie bez znaczenia był zapewne fakt, że człowiek, który od początku budował struktury konspiracyjne w Końskich i zajmował eksponowane stanowiska (zastępca komendanta obwodu, szef wywiadu obwodu, komendant miasta) był z nich systematycznie odwoływany. Jego miejsce zajmowali oficerowie zawodowi przystępujący do pracy w konspiracji co budziło zapewne poczucie urażonej ambicji.
     Podjęcie „współpracy” z Gestapo wiązało się z odwołaniem z funkcji szefa referatu II wywiad Komendy Obwodu Końskie. Funkcję tą objął na przełomie wiosna/lato 1942 roku dotychczasowy zastępca Szymańskiego – ppor.„Szary” Zbigniew Pużak. Sam „Relampago” wszedł od tej pory w strukturę niezależnej od Obwodu siatki agenturalnej tworzonej przez Ekspozyturę II Oddziału Komendy Okręgu. Działała ona pod kryptonimem „Sosna”. Była ulokowana w Radomiu, a na jej czele stał Ewaryst Żetycki „Andrzej”. Ekspozytura zajmowała się m.in. kontrwywiadem i miała penetrować radomskie Gestapo. Zadanie jakiego podjął się Szymański było bardzo trudne bowiem jego przeciwnikiem był Paul Fuchs jeden z najlepszych niemieckich specjalistów od rozpracowywania podziemia. Nie zapełniał więzień przypadkowymi uderzeniami, ale systematycznie wgryzał się w struktury konspiracyjne. Często stosowanym przez niego zabiegiem było nakłanianie do współpracy jedynie w działaniach skierowanych przeciwko komunistom. Niestety był to dopiero początek.

Dla koneckiego podziemia już agent

     O nowych zadaniach Szymańskiego nic oczywiście nie wiedzieli konspiratorzy w Końskich. Dotyczyło to także członków kierownictwa obwodu. Dotychczasowi współpracownicy „Relampago” byli zaniepokojeni jego nowym zachowaniem. Do Leokadii Wieczorek „Lody”, kierującej kontrwywiadem Obwodu, zgłosiła się jej podwładna Felicja Wiśniewska. Pracując na poczcie dowiedziała się o kontaktach Szymańskiego z Niemcami i zaczęła obawiać się o swoje bezpieczeństwo. W swoich wspomnieniach dotyczących czasów konspiracji wiele osób z koneckiej konspiracji wspomina, że w tym okresie zauważalna stała się zmiana zachowania ich kolegi, który mówił im , że z chwilą aresztowania mogą być przez Niemców wypuszczeni pod warunkiem, że ujawnią nazwisko któregoś z komunistycznych działaczy podziemia.
     W połowie 1942 roku Komendant Obwodu dostał kolejny alarmujący meldunek, którego autorem był Stanisław Białecki „Scaevola II”, szef Związku Odwetu Obwodu Końskie: „…W 1942 roku zgłosił się do komendy obwodu spod Rudy Malenickiej członek organizacji (dziś wiemy że był to jeden z braci Kagankiewiczów ps. „Komar” mieszkający pod fałszywym nazwiskiem Stanisław Piątkowski w Kłócku, zatrudniony jako leśniczy lasów prywatnych w Młotkowicach, żołnierz Związku Odwetu w Rudzie Malenieckiej). Oświadczył, że dwa dni temu został aresztowany przez gestapo i przebywał w Radomiu. Dano mu do zrozumienia, że wiedzą o jego przynależności do tajnej organizacji, wiedzą, kto jest jego dowódcą i zaproponowano mu współpracę w zamian za wypuszczenie na wolność. Od tej pory miał obserwować swoje środowisko i wskazanych ludzi. W razie odmowy współpracy grożono rozstrzelaniem. W tych warunkach leśnik przyjął propozycję. Gestapowiec odwiózł aresztowanego samochodem pod Rudę Maleniecką i wyznaczył kontakty w czwartki, co dwa tygodnie przed południem przy krzyżówce drogi do Radoszyc...”
     Do czasu wyznaczonego spotkania gajowy nadal mieszkał w gajówce. W nocy przed dniem kontaktu miał być z rodziną przerzucony na teren Obwodu Włoszczowa. Nigdy tam nie dotarli. O wiele później ciało „Komara” i jego żony zostało znalezione w lesie niedaleko od miejsca zamieszkania. Obok nich leżały puste walizki. Wedle wszelkiego prawdopodobieństwa „inicjatorem” aresztowania „Komara” była jego własna żona, która jeszcze przed ślubem rozpoczęła współpracę z Gestapo, a działanie to miało skłonić męża do podjęcia takiej samej współpracy. Do dziś nie ma potwierdzonych informacji kto stał za zabójstwem małżeństwa.

     Powróćmy jednak do tematu wyznaczonego spotkania funkcjonariuszy Gestapo z „Komarem”. Znając miejsce spotkania (skrzyżowanie dróg Łąka – Ruda Maleniecka – Radoszyce) kierownictwo obwodu postanowiło obserwować poczynania gestapowców. Do zadania zostali wyznaczeni żołnierze z plutonu 201: Stanisław Kołodziejczyk „Bandera” jako dowódca, Mieczysław Mikulski „Mszczuj”, Ryszard Rurarz „Lis” oraz prawdopodobnie Lucjan Kotulski „Ikar”. Ich zadaniem była obserwacja pasażerów samochodu oraz kierunku w którym odjedzie. Na ich oczach podjechał „czarny Chevrolet” prowadzony przez umundurowanego żołnierza z pasażerem w cywilnym ubraniu. Zapamiętano rysopis Niemca i znaki samochodu. Podczas wykonywania zadania doszło do niebezpiecznej sytuacji: oślepiony słońcem „Bandera” próbował zmienić stanowisko obserwacyjne i wtedy natknął się na gestapowca. Uciekając został lekko ranny. Zdarzenie nie miało jednak przykrych konsekwencji bowiem Niemiec, pewien celności swojego strzału, nie udał się w zarośla sprawdzić czy nieproszony gość żyje.
     Do Komendy Obwodu docierały także sygnały o próbach werbowania szantażem innych żołnierzy konspiracji jak choćby Zdzisława Walkiewicza ps. NN. Za każdym razem powtarzał się ten sam schemat łączności. Obserwując trasę przejazdu auta „Scaevola” postanowił ustalić osoby z którymi kontaktują się gestapowcy. Przez dwa miesiące, w każdy czwartek, trasę przejazdu obstawili wywiadowcy dywersyjnej grupy Zygmunta Wyrwicza „Cumulus”. W ten sposób otrzymano przegląd i ewidencję konfidentów gestapo.
     Niemiecki system konfidencji polegał na tym, że gestapowiec z radomskiego dystryktu (Peters – prawdziwe nazwisko Pietrzykowski) kontaktował się bezpośrednio z agentami pomijając miejscowe gestapo i żandarmerię. Pomiędzy donosicielami pojawił się również, ku wielkiej konsternacji konspiratorów Maksymilian Szymański – „Relampago”.
Posiadając taką wiedzę szef Związku Odwetu poinformował o sytuacji Komendanta Obwodu domagając się likwidacji Szymańskiego. Komendant Stoiński nie mógł wyjawić prawdy o nowej roli „Relampago”. Obawiając się o bezpieczeństwo konspiratorów „Scaevola” nawiązał kontakt z Dowództwem Okręgu, ale i tam nie uzyskał zgody na likwidację, ani informacji o podwójnej roli jaką pełni dotychczasowy szef wywiadu.

Przenicowanie

     Początkowo raporty Szymańskiego były dla kierownictwa wywiadu Okręgu zadawalające. Z biegiem czasu zaczęły jednak tracić na wartości. Sytuacja zmieniła się prawdopodobnie w lipcu 1942 r. gdy Szymański przekazał ekspozyturze w Radomiu memoriał Gestapo, proponujący współpracę z wywiadem AK na odcinku zwalczania ruchu komunistycznego. Szymański nalegał, aby przyjąć propozycję, dając do zrozumienia, że odmowa może mieć dla ekspozytury niebezpieczne następstwa. Zrodziło to podejrzenia wobec „Relampago” i spowodowało baczniejsze przyglądanie się agentowi.
Agentura ekspozytury potwierdziła wkrótce podejrzenia: Szymański kontaktował się z Fuchsem, w jego prywatnym mieszkaniu, nie meldując o tym przełożonym. Potajemne spotkania wskazywały możliwość zdrady, ale nie były jeszcze stuprocentowym dowodem.
     Szef ekspozytury „Andrzej” wezwał agenta na rozmowę. Odbyła się ona pod koniec sierpnia 1942 roku w odpowiednio zabezpieczonym miejscu w Jedlni-Letnisku koło Radomia. „Relampago” przekonywał swojego przełożonego z konspiracji, że jest lojalny i starannie wykonuje powierzone mu zadania. Prosił jednocześnie o większą swobodę, jeżeli chodzi o sposoby dotarcia do przeciwnika. W rezultacie udało mu się częściowo przekonać Żetyckiego.
     Wkrótce do ekspozytury dotarły meldunki od jednej z agentek, bliskiej znajomej oficera Gestapo – Alfonsa Petersa. Meldowała ona, że Szymański szczegółowo poinformował Niemców o przebiegu rozmowy z „Andrzejem”, a ponadto o działalności ekspozytury i niektórych osobach wchodzących w skład jej grupy bojowej.

Sąd i wyrok

     Ostatecznie ustalono, że Szymański „Relampago” – pod pozorem podwójnej gry na rzecz Polski – prowadzi ją faktycznie na rzecz Niemców. Dzięki tym dowodom szybko uzyskano wyrok Wojskowego Sądu Specjalnego przy Komendzie Okręgu, a jego wykonanie powierzono grupie bojowej ekspozytury wywiadu z Radomia.
     15 września 1942 roku „Andrzej” wezwał pod wiarygodnym pretekstem „Relampago” do Radomia. Na stacji oczekiwał go Józef Grabosz „Bill”, który zaprowadził Szymańskiego na posesję przy ulicy Kwiatkowskiego. Tam oczekiwał już „Andrzej” oraz grupą likwidacyjna w składzie: Gołębiowski Zbigniew „Budrys”, Nowakowski Stanisław „Poręba” i Tadeusz Stelmaszczyk „Aron”. Wyroku jednak nie wykonano, bowiem w ostatniej chwili w pobliżu pojawili się Niemcy. Szef ekspozytury zaimprowizował odprawę, po czym „Relampago” wrócił do Końskich. Jego powrót na radomski dworzec obserwowali z ukrycia ludzie „Andrzeja”.
     Pierwsza próba likwidacji nie powiodła się przez nagłe pojawienie się Niemców. Czy był to przypadek? Nie odpowiemy na to pytanie. Można uznać, że nie. Po ujawnieniu przez Szymańskiego przed Gestapo swoich kontaktów niemiecka policja otoczyła zapewne zdekonspirowanych członków ekspozytury obserwacją. Z drugiej jednak strony Gestapo posiadało w ekspozyturze lepsze źródło informacji niż Szymański.

Tragedia w Rożkach i aresztowania

     Niepowodzenie próby likwidacji Szymańskiego w Radomiu sprawiło, że zdecyzdowano się przeprowadzić akcję w Końskich. W tym celu 19 września wyjechała grupa likwidacyjna, która na stacji kolejowej w Rożkach została przez niemców zaatakowana. Poległ "Andrzej", a znalezione dokumenty i wymuszone w śledztwie zeznania uruchomiony serię aresztowań.

     Niemieckie uderzenia trafiły przede wszystkim w struktury radomskiej ekspozytury wywiadu w tym w komórki produkujące broń oraz wykradające amunicję. Sieć powiązań konspiracyjnych sprawiła, że aresztowano nawet łączniczki Komendy Okręgu. 

     Represje te nie są bezpośrednio związane z terenem obwodu i ich dokładny przebieg możemy przeczytać w innym miejscu. 

Uderzenie w Końskie

Wydarzenia z połowy września uświadomiły niemieckim funkcjonariuszom, że ich agent został zdekonspirowany. Trwały aresztowania w Radomiu, ale nie zapomnian także o Końskich gdzie szykowano się do uderzenia.

Okupanci uderzyli w nocy z 1 na 2 listopada 1942r. Aresztowano kilka osób związanych z konspiracją. Faktycznie rozbito Komendę Obwodu. Sam komendant zginął podczas próby ucieczki. 

Szerzej o tych wydarzeniach w kolejnych rozdziałach. 

Likwidacja agenta

     Szybko następujące po sobie wydarzenia nie zatarły osoby zdrajcy. Komenda Okręgu pamiętała o nim. Szymański w dalszym ciągu mieszkał w centralnym punkcie Końskich przy ulicy 3 Maja w domu, w którym w następnej klatce znajdował się niemiecki posterunek (Ortskommandantur). 25 grudnia 1942 roku, w pierwszy dzień Świąt Bożego Narodzenia (niektóre publikacje podają, że był to drugi dzień świąt) kolejną próbę likwidacji agenta podjęli żołnierze z Oddziału Dywersji Bojowej Komendy Obwodu Końskie.
     Akcją dowodził pchor. Kazimierz Chojniarz „Wacek”. Samej likwidacji mieli dokonać: pchor. Zygmunt Wyrwicz „Cumulus” i kpr. Tadeusz Jencz „Allan”, „Ksiądz”, których osobiście „Relampago” nie znał. Z racji, że wyrok miał być wykonany w mieszkaniu agenta, a więc w miejscu niebezpiecznym, bo obok znajdowały się niemieckie placówki, ubezpieczenie stanowili: Mieczysław Zasada „Eryk”, Tadeusz Chmielowski „Bartek”, Ludwik Kotulski „Ikar” i Stanisław Krajewski „Tygrys”.
     Po godzinie 19, gdy chodzący przed budynkiem wartownik, zniknął za rogiem „Cumulus” i „Allan” doskoczyli do klatki i poszli do mieszkania agenta. Padły strzały, ale zdrajca także się bronił. Wyrok został wykonany przez „Allana”, który następnie wycofał się z rannym w rękę „Cumulusem”. Wartownik nie podjął walki i cała grupa bezpiecznie wycofała się z centrum Końskich.
     Tak ostatecznie zakończyła się sprawa, „Relampago” która pociągnęła tak wiele ofiar w Obwodzie Końskie, w ekspozyturze wywiadu „Sosna jak i w innych strukturach organizacji. Należy jednak zaznaczyć, że niejako pokłosiem sprawy „Relampago” były aresztowania jakie ogarnęły Końskie w połowie 1943 roku, wykonywane m.in. na podstawie listy osób związanych z konspiracją, którą pozostawił w sejfie Gestapo „Relampago”.

Kursy Podchorążych Rezerwy

Brak odpowiedniej kadry skłonił Komendę Okręgu do wydania zgody na zorganizowanie kursów podchorążych rezerwy. Biorąc pod uwagę osoby które w nich uczestniczyły to śmiało możemy powiedzieć, że była to kuźnia kadr Armii Krajowej.

     W grudniu 1941 roku Komenda Okręgu chcąc uzupełnić niedobory kadrowe wydała dyspozycje o zorganizowaniu w Obwodzie Końskie Pierwszego Zastępczego Kursu Szkoły Podchorążych Rezerwy Piechoty. Jednocześnie przekazano program szkolenia i ogólne wytyczne do jego zrealizowania.

     Komendantem kursu został kierujący III referatem Komendy Obwodu por Marian Słomiński „Babinicz”. Poza nim wykładali: porucznik Bolesław Czerwiński „Wir” i podporucznik Zbigniew Pużak „Sztam”. Zajęcia rozpoczęły się w styczniu 1942 roku, a wzięło w nich udział 16 konspiratorów, podzielonych na 3 grupy. Początkowo w kursie miała uczestniczyć jedynie jedna grupa, ale wobec zgłoszenia przez Komendę Miasta 16 kandydatów postanowiono przeszkolić wszystkich. Ze względu na fakt, że większość z nich zapisała chlubną kartę w dziejach koneckiej konspiracji podajemy ich nazwiska oraz stopnie jakie uzyskali po zakończeniu.

Grupa „Babinicza”:

Kapral podchorąży Konstanty Chabiera „Świt”,
Kapral podchorąży Kazimierz Chojniarz „Walcz”, „Wacek”,
Kapral podchorąży Bogumił Kacperski „Malina”,
Kapral podchorąży Stanisław Kołodziejczyk „Bandera”,
Kapral podchorąży Adam Malinowski (nazwisko okupacyjne?) „Oskar”,
Strzelec podchorąży Jan Stanisławski „Igo”.


Grupa „Wira”:

Kapral podchorąży Stanisław Białecki „Scaevola II”,
Kapral podchorąży Ryszard Orliński „Zamęt”,
Kapral podchorąży Jerzy Rafał Wójcicki „Kruk”,
Kapral podchorąży Stanisław Zasacki „Sobota”,
Kapral podchorąży Andrzej Zdzienicki „Paszko Złodziej”.


Grupa „Stama”:

Kapral podchorąży Stanisław Bednarski „Drzazga”,
Starszy strzelec podchorąży Mieczysław Mikulski „Mszczuj”,
Plutonowy podchorąży Bronisław Wieczorkiewicz „Wilk”,
Kapral podchorąży Bolesław Wielgosiński „Grabowski”,
Kapral podchorąży Jan Wroniszewski „Znicz”.

     W okresie zimowym zajęcia teoretyczne prowadzono w mieszkaniach. Od początku kwietnia rozpoczęły się zajęcia w terenie. Ćwiczono umiejętność wykorzystywania właściwości terenu do prowadzenia działań małych oddziałów piechoty, od szperaczy i patroli zaczynając, na plutonie kończąc. Z powodu braku odpowiednich wykładowców nie uczono zagadnień dywersji i partyzantki, a taktykę walki w mieście omówiono ogólnikowo.

     Kurs zakończył się 28 lipca 1942 roku, ale wielu jego uczestników prawdziwy kurs jaki sprawiło im konspiracyjne życie miało już za sobą.

 

2 listopada 1942 r. - śmierć Stoińskiego, aresztowania i rozbicie więzienia

Zdrada Maksymiliana Szymańskiego "Relampago", rozbicie aresztowaniami strukturt ekspozytury wywiadu doprowadziły do pewnego paraliżu struktur AK. Nie usprawiedliwia to jednak faktu, że stojący na czele wywiadu w Okręgu Kielce nie poinformował o sytuacji Komendy Obwodu Końskie. Zwłoka pozwoliła niemcom na przygotowanie uderzenia. Na szczęście w końskich znaleźli się ludzie, którzy na atak potrafili odpowiedzieć.

     Członkowie Komendy Obwodu, jakby przeczuwając nadciągającą katastrofę domagali się od Komendanta Stoińskiego działań. Ten jednak w dalszym ciągu nie wierzył w zdradę Szymańskiego, który od 1939 roku budował z nim struktury konspiracyjne. Kierujący Związkiem Odwetu „Scaevola” nie podzielał podglądów komendanta jednak w dalszym ciągu nie otrzymał zgody na likwidację „Relampago”. Podczas narady, która miała miejsce w połowie października 1942 roku, wobec nalegań innych członków komendy Stoiński zgodził się jednak, że niektóre agendy Komendy Obwodu należy wyprowadzić z miasta.
     Także on sam miał powrócić na kwaterę w Dyszowie. W domu Eleonory Nowak „Eleonora” mieszkał już od września 1940 roku do grudnia 1941 roku i ponownie od wiosny 1942 roku do połowy października 1943 roku. Łączniczkami Komendanta były wtedy córki gospodyni: Maria Nowak „Wacka” i Janina Nowak „Jaśka”. Do czasu przeprowadzki Stoiński mieszkał w Końskich w domu Stanisława Białeckiego „na Budowie”, gdzie miał przygotowany dobrze zakonspirowany pokój na poddaszu. Kancelaria Obwodu mieściła się w tym czasie w tzw. „Altanie” w ogrodzie państwa Czerwińskich przy ulicy Małachowskich i prowadziła ją rodzina bardzo silnie zaangażowana w działalność konspiracyjną.

     Ustalenia nie zadowoliły jedynie szefa Związku Odwetu dlatego wydał on polecenie „Cumulusowi”, aby przygotował podległy sobie zespół dywersyjny do podjęcia ewentualnych działań zbrojnych. Konkretne działania podjął także kierujący referatem BIP Obwodu Tomir Tworzyański „Borsuk”, który postanowił przenieść z własnego domu na Koczwarze drukarnię i nasłuch radiowy w inne miejsce. 31 października odbył nawet w towarzystwie swojego brata podróż do Fałkowa gdzie planował ulokować sprzęt. Na noc zatrzymali się w Skórnicach i do domu powrócili 1 listopada.
Także 31 października do Końskich przyjechał radiotelegrafista Tadeusz Jóźwiak „Piast”, który raz w miesiącu właśnie z Końskich nadawał i odbierał depesze z Londynu. Początkowo miejscem pracy radiotelegrafisty była willa Cyburtów „na Browarach”, później dom Białeckich „na Budowie”. Tego dnia u Białeckich przebywał jednak Komendant Obwodu więc radiotelegrafista został przeprowadzony na Koczwarę, do domu Tworzyańskich. Odosobniony dom dawał dobre warunki pracy, a tym razem miała ona trwać dwa dni.
     Zanim wprowadzono w życie podjęte kroki, w nocy z 1 na 2 listopada 1942 roku, nastąpiło niemieckie uderzenie. Przedstawmy jednak cały ciąg wydarzeń. 1 listopada w domu inżyniera Stanisława Białeckiego na nocleg zatrzymał się Komendant Obwodu Jan Stoiński. Razem z nim zostali Andrzej Zdzienicki „Paszko Złodziej” oraz ppor. Józef Węgrzyn „Ostroga”. Nad ranem, około godziny 5, dom został obstawiony przez niemiecką żandarmerię i policję. Towarzyszyli im dwaj konfidenci gestapo: Celniaszek i Sutarzewicz. Zaskoczeni oficerowie zostali aresztowani i po pobieżnej rewizji mieli być wyprowadzeni z domu razem z domownikami. To właśnie wtedy Stoiński odepchnął pilnującego go Niemca i zaczął uciekać. W ogrodzie dogoniły go kule wystrzelone przez Celniaszka. Kapitan „Górski” upadł ciężko ranny, a po chwili zmarł. Pozostałe osoby zostały przewiezione do więzienia przy ulicy Jatkowej. Aresztowani więc zostali: Andrzej Zdzienicki „Paszko Złodziej”, Józef Węgrzyn „Ostroga”, inżynier Stanisław Białecki oraz jego trzy córki pełniące w organizacji funkcje łączniczek: Janina „Janka”, Teresa „Regina” i Maria „Duda”.

     Zapewne w tym samym czasie bez żadnego oporu Niemcy przeprowadzili jeszcze dwie akcje w Końskich. Przy ulicy Brzozowej aresztowano ppor. Mariana Słonimskiego „Babinicz”, który pełnił funkcję Szefa Sztabu Obwodu i jednocześnie był kierownikiem referatu III Komendy Obwodu. Przy ulicy Polnej aresztowano zaś ppor. Tadeusza Szatkowskiego „Grom” oficera Obwodu pełniącego różne funkcje w koneckiej konspiracji. Także ci dwaj zostali osadzeni w więzieniu.
Ostatnie niemieckie uderzenie zostało skierowane na konecki przysiółek – Koczwarę i miał miejsce w tym samym czasie. Skradający się Niemcy zostali dostrzeżeni zapewne przez Natalię Tworzyańską, a ta zaalarmowała Tomira. Ten obudził pozostałych obecnych i sam z pistoletem wybiegł na werandę. Padły strzały i rozpoczęło się ogólne zamieszanie. Dom nie był jeszcze otoczony ze wszystkich stron i to ułatwiło wycofanie. Jako pierwszy zagrożone miejsce opuścił radiooperator, który wyniósł szyfry i sprzęt. Dom opuścił w towarzystwie Andrzeja Wybrańca, kuzyna gospodarzy, który nocował u nich. W tym czasie do walki dołączyli się „Ostoja” i „Scaevola”. Padają coraz gęstsze strzały od których ginie „Borsuk”. Wedle relacji „Ostoi” ranna jest także jego matka. W takiej sytuacji dwaj konspiratorzy rzucają w kierunku napastników granat i pod taką zasłoną uciekają z domu do lasu. Jak się jednak okazuje Natalia Tworzyańska żyła. Została zabrana do więzienia i umieszczona w osobnej niż pozostali celi.
     W późniejszych godzinach ciało Tomira Tworzyańskiego Niemcy kazali pogrzebać w bezimiennej mogile na cmentarzu. W tej samej mogile pogrzebano ciało Komendanta Stoińskiego, którego zwłoki przywieziono pod konwojem policyjnym z przyszpitalnej kostnicy. Miejsce pochówku zaznaczyli obserwujący to Maria Nowak „Wacka” i Leszek Zarębski. Dopiero po 1945 roku na mogile Jana Stoińskiego i ppor. Tomira Tworzyańskiego „Borsuk” wzniesiono pomnik.
Efektem niemieckiej akcji przeprowadzonej w nocy z 1 na 2 listopada 1942 roku była śmierć Komendanta Obwodu oraz Tomira Tworzyańskiego „Borsuk” (Kierownik referatu BIP Komendy Obwodu). Aresztowano łącznie 9 osób w tym Mariana Słomińskiego Babinicz”, Tadeusza Szatkowskiego „Grom” i Andrzeja Zdzienickiego „Paszko Złodziej”. Wszystkich aresztowanych osadzono w więzieniu przy ulicy Jatkowej. Jaki miał być ich los? Istnieją dwie rozbieżne hipotezy: jedna mówi, że mieli zostać na drugi dzień powieszeni, ale zgodnie z drugą aresztowanych miano przewieźć do Radomia na przesłuchania. Nie przesądzając wydaje się, że ta druga wersja wydaje się bardziej prawdopodobna. Potwierdza ją późniejszy los Natalii Toworzyańskiej.
     Na zakończenie tego wątku musimy się jeszcze zastanowić kto odpowiada za śmierć konspiratorów i aresztowania? Nie ma na to bezpośrednich dowodów, ale niewątpliwie jest to Maksymilian Szymański „Relampago”. Dlaczego? Niemcy zdawali sobie sprawę, że prędzej czy później koneccy konspiratorzy dowiedzą się o jego prawdziwej roli. Przeprowadzając akcję niewątpliwie doprowadzili do paraliżu działalności części struktur konspiracyjnych. Istnieją relacje stwierdzające, że działania te miały doprowadzić do „przejęcia” kierownictwa w obwodzie przez członków organizacji „Miecz i Pług” pozostających na niemieckich usługach. Brakuje na to dowodów i wydaje się to mało prawdopodobne. Jakiekolwiek były niemieckie zamierzenia co do przyszłości zostały one pokrzyżowane przez błyskawiczne działania koneckich konspiratorów.

     Jedyną jednostką, która mogła podjąć jakiekolwiek działania były struktury AK w Placówce Końskie, a szczególnie tworzona od lata specjalna grupa w plutonie 201. Na jej czele stał Zygmunt Wyrwicz „Cumulus” dowodzący także plutonem. O zaistniałej sytuacji powiadomił on swoich zastępców „Malinę” (zastępca dowódcy plutonu 201) oraz Kazimierza Chojniarza „Walcz”, który był zastępcą specjalnej grupy dywersyjnej. Podjęli decyzję o zbrojnym odbiciu aresztowanych. Obawiając się jednocześnie wywiezienia ich z więzienia ustalili, że akcja musi być przeprowadzona jak najszybciej. Opracowaniem planu akcji miał zająć się „Cumulus”, za zebranie odpowiednich ludzi odpowiadał „Walcz”. „Malina” miał o zaistniałej sytuacji poinformować wszystkie jednostki organizacyjne Obwodu i wprowadzić stan czujności. Miał także zapewnić kwatery dla aresztowanych. Taki podział obowiązków sprawił, że „Malina” został faktycznie poza bezpośrednią akcją, ale działał na rzecz jej pomyślnego przebiegu. Już w czasie trwania przygotowań konspiratorzy skontaktowali się ze Stanisławem Strzemiecznym „Góra” (zastępca Komendanta Placówki Końskie).   

      Zgodził się na przeprowadzenie akcji oraz przekazał wykonawcom broń znajdującą się w magazynie komendy miasta. Rozpoczęto przygotowania do akcji, którą miała przeprowadzić grupa dywersyjna „Cumulusa” wzmocniona żołnierzami z plutonu 201. Ich uzbrojenie było mizerne (jeden karabin, pięć pistoletów i dwa granaty) i cała nadzieja na powodzenie akcji leżała w podstępie. W tym celu „Cumulus” wypożyczył o granatowego policjanta (członka AK), Ciechanowskiego, mundur w którym zamierzał dostać się do więzienia. Mieściło się ono w parterowym budynku przy ulicy Jatkowej, a w najbliższej okolicy znajdowały się niemiecka żandarmeria, policja oraz dwa inne lokale w których kwaterowali okupanci.

     3 listopada o godzinie 2.30 przystąpiono do akcji. „Cumulus” w przebraniu policjanta zastukał do drzwi więzienia żądając osadzenia w celach dwóch aresztowanych: Stanisław Kołodziejczyk „Bandera” i Tadeusz Jencz „Ksiądz”, których przyprowadził pod karabinem. Gdy strażnik otworzył bramę został natychmiast obezwładniony, a do środka wtargnęła kolejna grupa konspiratorów w składzie: Kazimierz Chojniarz „Walcz”, Mieczysław Zasada „Eryk” i Lucjan Kotulski „Ikar”. Rozbrojono trzech kolejnych strażników, a nadzorca więzienny - volksdeutsch Sack został zlikwidowany.
W więzieniu cel było niewiele, a i aresztowani na okrzyk „Cumulusa” odezwali się od razu. Dowodzący akcją kazał aresztowanym opuścić więzienie i poczekać na zewnątrz razem z ochroną którą stanowili: Tadeusz Chmielowski „Klon”, Jerzy Czerwiński „Grey”, Tadeusz Drapiński „Dębicz”, Jerzy Drzewiecki „Czyżyk”, Tadeusz Drzewiecki „Soból”, Gustaw Stolarski „Czarka” j Józef Wilk „Czajka”.
     Grupa która bezpośrednio opanowała więzienie rozbiła jeszcze magazyn broni z którego zabrano cztery karabiny oraz dwa rewolwery i dopiero wtedy opuściła budynek. Jakież było ich zdziwienie gdy na zewnątrz nie zastali uwolnionych. Na rozważania nie było jednak czasu. Zaczynało świtać, a na ulicach zaczynał się ruch niemieckich oddziałów, które właśnie tego dnia przystąpiły do likwidacji żydowskiego getta znajdującego się opodal. Oddział pod dowództwem „Cumulusa” małymi uliczkami koło mleczarni doszedł do torów, a następnie dotarł do lasu gdzie doczekał do rana.
Co stało się z uwolnionymi? W ferworze akcji nikt nie zauważył, że osiem osób jest przykutych do jednego, wspólnego łańcucha. Tylko jedna osoba nie była skuta z pozostałymi. Kiedy opuścili więzienie czekali przez chwilę na swoich oswobodzicieli, ale po chwili obawiając się zapewne o swoje życie opuścili zagrożony teren. Nie wiemy jak to się stało, ale nie zauważyli ich żołnierze stanowiący ubezpieczenie akcji. Podczas ucieczki konspiratorzy odgonili osobnika, który nie był z nimi skuty uważali go bowiem za kapusia (Niemcy zostawili mu scyzoryk i papierosy). Sami zaś doszli o świcie do Przysiółka Paruchy gdzie przypadkowo spotkany chłop siekierą rozciął ich kajdany. Osiem osób było ostatecznie wolnych. Baczny czytelnik zapyta zapewne jaki był los dziewiątej z aresztowanych dzień wcześniej osób? Niestety podczas uwalniania więźniów konspiratorzy nie zauważyli, że brakuje wśród nich Natalii Tworzyańskiej, która ranna znajdowała się w sąsiedniej celi. Jeszcze tego samego dnia została ona przewieziona przez Niemców do Radomia. Po śledztwie została tam zamordowana, a na cmentarzu w Końskich znajduje się tylko jej symboliczny grób.

     Żołnierze z grupy która opanowała więzienie rano dotarli do domów. Nie mieli czasu na odpoczynek, bowiem musieli stawić się do pracy. Nie mieli także szansy na odpoczynek po jej zakończeniu. „Cumulus” rozkazał im bowiem, aby natychmiast udali się do domu na Koczwarze i wydobyli ze skrytek cenne materiały (broń, radio, drukarnię). Zadanie to wykonała ta sama grupa która rozbiła więzienie. Brakowało jedynie „Cumulusa” i „Bandery” ci bowiem zajęci byli innymi sprawami.
„Cumulus” wyniósł ukryty w mieszkaniu „Babinicza” plan pola zrzutowego, a z mieszkania Białeckich kenkartę Witolda Jędryka „Karol”. Dowód ten wypożyczył jeszcze przed tragedią „Scaevola”, który zajmował się także wyrabianiem fałszywych dokumentów. Był on ukryty pod belkami komórki i stąd nie został odkryty podczas rewizji.
Stanisław Białecki „Scaevola” oraz Bojomir Tworzyański „Ostoja” ukryli się na terenie Obwodu i wzięli udział w kilku akcjach dywersyjnych. W grudniu przerzucono ich do Warszawy, a w styczniu dostali przydział do Okręgu Nowogródek AK.

     Zajmijmy się jeszcze przez chwilę dalszymi losami uwolnionych. W połowie listopada Kazimierz Chojniarz „Malina” dostarczył im fałszywe dokumenty i od tej pory rozpoczęli „nowe” życie:
Maria Białecka „Duda” po zaopatrzeniu w fałszywy dowód na nazwisko Maria Mirecka wyjechała do Warszawy. 22 czerwca 1943 roku została zatrzymana w ulicznej łapance i przez Pawiak trafiła do obozu Auschwitz.
Tadeusz Szatkowski „Grom” – działał nadal w konspiracji na terenie Obwodu. Aresztowany pod fałszywym nazwiskiem w maju 1943 roku w Skarżysku. Wysłany do obozu Auschwitz. Rozszyfrowany przewieziony do Radomskiego Gestapo.
Marian Słonimski „Babinicz” – przerzucony do Warszawy.

Komenda Obwodu w okresie listopad 1942 - marzec 1943

Aresztowania przeprowadzone w Końskich sparaliżowały działalność Komendy Obwodu. Wiele zagrożonych osób wyniosło się z miasta. Odpowiedzialność za przetrwanie organizacji wzięli na siebie młodzi konspiratorzy. Ich propozycje zostały zaakceptowane przez Komendę Okregu. 

Komendant Jan Rusinowski "Mściwy"

     Wydarzenia pierwszych dni listopada sprawiły, że ciężar odpowiedzialnosci spadł na młodych konspiratorów. „Cumulus”, „Walcz”, „Malina” i „Góra” nie czuli się zapewne na siłach aby wziąć taką odpowiedzialność na swoje barki i przejąć kierowanie strukturami (nie mieli zresztą odpowiednich stopni wojskowych i taka decyzja nie została by zaakceptowana przez przełozonych). Znając słabość kadry obwodu „Cumulus” zaproponował aby Komendantem Obwodu został rotmistrz broni pancernej Jan Rusinowski.

     Przebywał on w Końskich od 1939 roku, mieszkając u inżyniera Ludwika Cyburta pod fałszywym nazwiskiem Franciszek Nowak. Pracując w Fabryce Neptun, tak jak wielu konspiratorów, początkowo przyglądał się biernie konspiracyjnym poczynaniom koneckiej młodzieży. Swoje nastawienie zmienił gdy dowiedział się o przyjęciu zrzutu oraz o prowadzonych akcjach dywersyjnych. W zaistniałej sytuacji bez wahania przyjął propozycję pracy w konspiracji. Ostateczną decyzję i tak podejmował Komendant Okręgu powiadomiony o całej sytuacji. Propozycja została zatwierdzona. Można przyjąć, że 14 listopada 1942 roku Jan Rusinowski przejął komendę w Obwodzie Końskie, tego dnia wydał bowiem pierwszy rozkaz do żołnierzy konspiracyjnego wojska przyjmując jednocześnie pseudonim „Mściwy”.

Adiutant i kancelaria

     Jednym z pierwszych posunięć „Mściwego” było utworzenie stanowiska adiutanta Komendanta Obwodu, na które powołał „Malinę”. Bogumił Kacperski objął jednocześnie po „Cumulusie” dowództwo nad plutonem 201. Od tej pory używał pseudonimów „Frycz’ i „Kil”.

     Potrzebą chwili było zorganizowanie pracy kancelarii Obwodu. Umieszczono ją w domu Eugenii Pizło „Sosna” przy ulicy Browarnej 8. Sekretarką, a później także szyfrantką została Jadwiga Białecka „Jaga”. Na potrzeby kancelarii zatrzymano wyniesioną z domu na Koczwarze maszynę do pisania.

Referat I Organizacyjny

     Jego szefem był w dalszym ciągu Stanisław Zamłyński „Karmazyn”. Nowością było jedynie powołanie na przełomie lutego i marca Wojskowej Służby Kobiet. Na jej czele stanęła Henryka Sadowska „Bronisława” i była podporządkowana  szefowi referatu I.

Referat II Wywiad

Szef Zbigniew Pużak „Stam” (konspiracyjne nazwisko Szary) – prawdopodobnie na początku roku opuścił Końskie. Od tej pory stanowisko nie było obsadzone.

Referat III Operacyjno-Wyszkoleniowy

Po aresztowaniu 2 listopada, a następnie po uwolnieniu z koneckiego więzienia Marian Słonimski „Babinicz” opuścił teren. Od tej pory stanowisko nie było obsadzone.

Referat IV Kwatermistrzostwo

Szefem pozostaje tak jak dotychczas Eugeniusz Stoga „Gospodarz”

Referat V Łączności

     Zapewne w tym samym czasie (przełom listopada i grudnia) „Mściwy” powierzył swojemu adiutantowi dodatkową funkcję kierownika Referatu V Łączność. Sprawujący dotychczas tą funkcję Bronisław Ejgird „Molenda” kwaterował bowiem poza miastem i jego możliwości działania były niewielkie.

     Nowy system łączności ustalony został w ten sposób, że „Sosna” dostarczała pocztę od komendanta do Mariana Czerwińskiego „Socha”. Ten mając do dyspozycji kilku łączników: Henryka Rapcia „Sęp”, Ryszarda Makowskiego „Rosław”, Henryka Wilczyńskiego, Jerzego Czerwińskiego „Grey”, Stefana Trojanowskiego „Tomek” i innych przekazywał pocztę na teren obwodu.

     Do kontaktu z Placówkami zorganizowano także dwie dodatkowe skrzynki kontaktowe zlokalizowane w prywatnych sklepach. Pomiędzy strukturami Komendy Obwodu łączność utrzymywały łączniczki: Józefa Chodaczyńska „Flora”, Elfryda Firkowska „Sówka”, Teresa Rejecka „Teresa”, Janina Koźmińska „Janka” czy Maria Woźniak „Maria”. 

     Korespondencję do i od Okręgu przewoził Tadeusz Brejer „Chrzan”, ale do jej obsługi zorganizowano także zapasową skrzynkę kontaktową, która znajdowała się w domu Neymanów przy ulicy Źródlanej. Jej przekazywaniem do adresata zajmowała się Barbara Neyman „Baśka”.

Referat VI BIP (Biuro Informacji i Propagandy)

     Stanowisko szefa BIP Obwodu pozostało nieobsadzone, choć niektóre źródła podają, że objął je Jan Wroniszewski „Znicz”. Twierdzenie to nie jest zgodne z prawdą. „Znicz” pełnił odpowiedzialne funkcje w Komendzie Miasta, a także angażował się w szereg innych działań. Prawdą jest, że zajmował sie wydawaniem podziemnej prasy, ale to wszystko w ramamch Placówki Końskie i w tamtym miejscu jest opisane.

Referat VII Lotniczy

Jego szefem był w dalszy ciągu Zygmunt Wyrwicz „Cumulus”

Związek Odwetu (Referat VIII)

     Komendant Rusinowski na przełomie listopada i grudnia podjął jeszcze jedną ważną decyzję. Formalnie powołał Oddział Dywersji Obwodu Końskie z dowódcą Zygmuntem Wyrwiczem „Cumulus”.

     Oddział został wyłączony z plutonu 201 Placówki Końskie i podlegał bezpośrednio komendantowi. Usankcjonowało to faktycznie istniejącą sytuację. Sam oddział miał zresztą dużo zadań bowiem po likwidacji koneckiego getta zdarzały się przypadki wydawania za wynagrodzeniem ukrywających się jeszcze Żydów w niemieckie ręce. Takie zachowania musiały być przykładnie karane, dlatego żołnierze oddziału wykonali szereg wyroków Wojskowego Sądu Specjalnego AK na osobach wydających Żydów.

     Jedna z takich akcji pociągnęła za sobą tragiczne konsekwencje. 29 listopada Niemcy aresztowali Tadeusza Drzewieckiego „Soból”. Po doprowadzeniu do siedziby żandarmerii przy ulicy 3 Maja (dawny dom Edelista) „Soból” zorientował się, że został rozpoznany przez jakiegoś świadka wykonywania wyroku na szmalcowniku (potoczne określenie osób wydających za wynagrodzenie Żydów) co doprowadziło do aresztowania. W takich okolicznościach nie mógł liczyć na pobłażliwość ze strony okupantów. Podjął ryzykowną decyzję o ucieczce. W sprzyjającym momencie wyskoczył przez okno z pierwszego piętra. Był wysportowany więc ucieczka miała duże szanse powodzenia. Do pokonania pozostał jeszcze wysoki płot, ale tej przeszkody „Soból” już nie sforsował. Dosięgły go niemieckie kule.  Wydarzenie zmusiło brata „Sobola” – Jerzy Drzewiecki „Czyżyk”, do opuszczenia Końskich. Od tej pory przebywał w Warszawie (zginął w Powstaniu Warszawskim). W samym oddziale także ogłoszono alarm. Członkowie grupy starali się przez kilka dni nie sypiać w domach, a w pracy zachowywać niezbędne środki ostrożności. Po kilku dniach, gdy okazało się, że Niemcy nie podejmują żadnych działań powrócono do „normalnego” życia.

     Pod koniec roku 1942 rozwój struktur dywersyjnych przybrał na sile bowiem pieczę nad dywersją w Obwodzie Końskie obejmuje cichociemny, Waldemar Szwiec „Robot”, który został skierowany na ten teren jako inspektor dywersji przez  Okręgowe Kierownictwo Związku Odwetu.

     Do pierwszego kontaktu doszło jeszcze 16 grudnia 1942 roku kiedy to w mieszkaniu Tadeusza Baruka „Semafor” , zawiadowca stacji Niekłań, „Robot” spotkał się z dowódcą miejscowej placówki. Niedługo później doszło do spotkania z Józefem Domagałą „Wilk”, który umożliwił cichociemnemu kontakt z Zygmuntem Wyrwiczem „Cumulus” dowódcą Oddziału Dywersji Bojowej Obwodu Końskie. To spotkanie miało w przyszłości zaowocować.
     Teraz jednak „Cumulus” zajęty był innymi sprawami. Zresztą po likwidacji „Relampago”, został wtedy ranny, musiał wyjechać na leczenie do Warszawy. Zorganizowany już oddział działał jednak bez zarzutów. Niejako automatycznie na jego czele stanął dotychczasowy zastępca dowódcy czyli Kazimierz Chojniarz „Wacek”.
     Magazyn broni oddziału mieścił się w składzie starego żelaza i metali kolorowych w którym zatrudniony był „Cumulus” (pomiędzy odlewnią żeliwa a składem desek). Skład ten był punktem zbornym oddziału. Problemem było swobodne poruszanie się po mieście w nocy. Rozwiązano to w ten sposób, że część konspiratorów wstąpiła do straży pożarnej działającej w fabryce „Neptun” co dawało im prawo poruszania się po mieście nawet po godzinie policyjnej, ale tylko w mundurach straży. Inni żołnierze wzięli udział w organizowanych przez okupanta kursach obrony przeciwlotniczej (Luftschutz). Co ciekawe szkolenie w zakresie pierwszej pomocy lekarskiej prowadzone było na tym kursie przez członka AK doktora Stanisława Zamłyńskiego. Po ukończeniu kursu jego uczestnicy otrzymali specjalne przepustki uprawniające do poruszania się po mieście o każdej porze.
     Problemem w dalszym ciągu była broń. Oddział posiadał: jeden rkm, ponad 10 karabinów i kilkanaście pistoletów. Stan ten został powiększony jeszcze na początku stycznia kiedy to „Eryk” i „Ikar” rozbroili na ulicy dwóch żołnierzy Wehrmachtu przystawiając im do pleców rewolwery.
     Z biegiem czasu prawą ręką „Wacka” został Tadeusz Jencz „Ksiądz”, a mieszkanie Chmielewskich przy ulicy Kanałowej 13 określane przez konspiratorów „Plebanią” stało się głównym punktem kontaktowym oddziału (mieszkali tam „Ksiądz” i „Klon. Niebagatelne znaczenie miała rola właścicielki mieszkania Władysławy Chmielewskiej „Ciocia”, która przyjmowała przesyłki, meldunki, a także wydawała broń.
     Poza sprawami czysto organizacyjnymi oddział wykonywała zadania konspiracyjne. Do najważniejszych należała likwidacja niemieckich współpracowników. Za punkt honoru przyjęto wykonanie wyroku na Celniaszku, pełniącego funkcję szefa Kripo w Końskich, który zastrzelił Komendanta Stoińskiego. Akcję przeprowadzili, prawdopodobnie w lutym, „Eryk” i „Ikar”, którzy w tym celu pojechali do Skarżyska. Nie obyło się bez problemu bowiem pistolet „Ikara” miał defekt o którym żołnierz nie wiedział. Na szczęście vis, którego miał „Eryk” działał bez zarzutu. Wykonano także wyrok na Nikoniuku z Kripo. Łącznie około 20 współpracowników okupanta straciło życie.

     Poza uzbrojeniem problemem oddziału była amunicja. Ta pochodząca jeszcze z 1939 roku, przechowywana w złych warunkach była zawodna. Problem został rozwiązany kiedy „Cumulus” uzyskał kontakt na Zygmunta Chojnackiego „Astma” z Bzina. Za jego pośrednictwem zaopatrywano się w amunicję wykradaną z wytwórni amunicji w Skarżysku. Raz w tygodniu do Skarżyska jechała grupa konspiratorów, która odbierała amunicję i przewoziła ją do Końskich. Poza niezbędnym zapasem potrzebnym do bieżącej działalności zapasy zostały ukryte w magazynach oddziału.
     Przewóz amunicji odbywał się zazwyczaj bez problemów poza dniem 3 kwietnia 1943 roku. Tego dnia po odbiór amunicji wyjechali: : Mieczysław Zasada „Eryk”, Lucjan Kotulski „Ikar”, Stanisław Krajewski „Tygrys”, Władysław Bańbura „Bańka” oraz formalnie nie należący do oddziału Zbigniew Wroniszewski „Znicz”. Wszyscy byli uzbrojeni z pochodzące ze zrzutu colty, a „Znicz” miał visa. Dodatkowo mieli ze sobą kilka granatów. Tego dnia odebrali jednak tylko część amunicji. Do Końskich wrócili pociągiem. Około 18 na stacji oczekiwał na nich „Wacek” z kilkoma żołnierzami stanowiącymi osłonę. Podczas przechodzenia przez furtkę koło wieży ciśnień „Tygrys” został jednak zaczepiony przez cywila mówiącego po niemiecku. Reakcja konspiratora była błyskawiczna. Wyszarpał zza pasa swój rewolwer i kilkakrotnie strzelił do natręta. Kiedy ten padał na ziemię wszyscy konspiratorzy wybiegli z terenu dworca. Później okazało się, że zastrzelony został przysłany z Lublina oficer Kripo, który miał zająć miejsce po zastrzelonym wcześniej Celniaszku. Po rozmowie w budynku policji zaprosił on wszystkich na poczęstunek do stacyjnego bufetu. W chwili kiedy na stację wjechał pociąg wyszedł on na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Chcąc zapewne pochwalić się swoją pracowitością przed innymi chciał zatrzymać do sprawdzenia jedną z osób jadących pociągiem. Na swoje nieszczęście wybrał „”Tygrysa”. W odwet za śmierć nowego szefa Kripo, kierujący koneckim Gestapo Weiss nakazał rozstrzelać w więzieniu 10 więźniów. Wydaje się to nieprawdopodobne, ale własną egzekucję przeżył (w czasie strzału przekręcił głowę tak, że kula obtarła mu jedynie kości czaszki i przebiła szczękę) aresztowany wcześniej w Niekłaniu Miron Krawczyk „Jagoda”. Udając zabitego udało mu się potem wydostać z więzienia i dostać do Niekłania.

     W omawianym okresie skład Oddziału Dywersji Bojowej Obwodu Końskie przedstawiał się następująco:
Zygmunt Wyrwicz „Cumulus” – dowódca,
Kazimierz Chojniarz „Wacek” – zastępca dowódcy,
Tadeusz Jencz „Ksiądz”,
Mieczysław Zasada „Eryk”,
Lucjan Kotulski „Ikar”,
Bogusław Modzerowski „Szczerba”,
Stefan Makuch „Czarny”,
Stanisław Tomczyk „Zych”,
Stanisław Krajewski „Tygrys”,
Władysław Bańbura „Bańka”,
Marian Dąbrowski „Żbik”,
Józef Wilk „Czajka”,
Tadeusz Chmielowski „Klon”,
Tadeusz Drapiński „Dębicz”,
Jerzy Czerwiński „Grey”,
Zdzisław Błaszczyk „Waluś”,
Tadeusz Błaszczyk „Lech”,
Kazimierz Wroniszewski „Konrad”.
Poza nimi w sposób systematyczny z oddziałem współpracowali działający w innych strukturach: Stanisław Kołodziejczyk „Bandera” i Zbigniew Wroniszewski „Znicz”.

Referat IX Służba Ochrony Powstania

Na przełomie lutego i marca 1943 r. powołano całkowicie nowy referat. Jego szefem został Wiktor Targowski „Witold”. Nowa struktura była związana z przygotowaniami do powstania powszechnego oraz z rozmowami z działaczami Batalionów Chłopskich (organizacja ta w ramach wcielenia miała zasilić ten właśnie pion AK).

Komenda Obwodu w okresie marzec 1942 - 20 sierpnia 1943 r.

Podjęte po śmierci Stoińskiego działania były niewystarczające. Dla efektywnego działania całego obwodu potrzebna była jednak kadra dowódcza, a tej brakowało. Wiosną 1942 roku w koneckie skierowano kilku oficerów, a dodatkowo nowych ludzi przekazały partyjne organizacje wojskowe: Bataliony Chłopskie i Narodowa Organizacja Wojskowa. 

Nowy komendant

     1 marca 1943 roku rotmistrz „Mściwy” został odwołany z funkcji Komendanta Obwodu Końskie i przeniesiony na stanowisko szefa referatu (prawdopodobnie artylerii) w Komendzie Okręgu. Na jego miejsce przeniesiono z Obwodu Radomsko kapitana Jana Świeczkę „Mateusz”, „Boromeusz”, „Łukasz”. Występując pod fałszywym nazwiskiem Zbigniew Michajłow zamieszkał on w domu Firkowskich przy ulicy Małachowskich, skąd usunięty został wcześniej radioodbiornik. Nowy komendant miał uporządkować sprawy organizacyjne w Obwodzie. Razem z „Mateuszem” w Końskich pojawiły się nowe osoby.