Okręg Przemysłowy „Centrum” - geneza

W końcu października 1939r. ppor. inż. Franciszek Przeździecki przyjął pseudonim „Konrad” i zorganizował w Kielcach z pracowników przemysłu zbrojeniowego podległą sobie organizację która do historii przeszła jako grupa „Konrada”, później Samodzielna Grupa Przemysłowa i wreszcie Okręg Przemysłowy „Centrum” (w ramach Polski Niepodległej i Armii Krajowej).

Przeździecki Franciszek     Do założycieli organizacji należeli: Franciszek Przeździecki „Konrad” (na zdjęciu obok), Józef Gabiszewski „Aleksander”, Stefan Wojdan „Stefan”, „Janusz”, Jolanta Kalfas „Klara”, Irena Przeździecka „Jola”, M. Habenling „Maryla”. Jej podstawowym zadaniem było objęcie wywiadem, dywersją i sabotażem zakładów Centralnego Okręgu Przemysłowego. Z tego powodu nawiązano kontakty z zaufanymi pracownikami zakładów kieleckich: fabryki „Granat”, huty „Ludwików”, Fabryki Świec Lotniczych Marciniaka, „Kamieniołomów”, kolejarzami PKP. Wykorzystując przedwojenne znajomości, nawiązano także kontakty z pracownikami b. Państwowej Fabryki Amunicji w Skarżysku, Fabryki Amunicji Artyleryjskiej w Starachowicach, Huty w Ostrowcu i Stalowej Woli i zakładach Częstochowy. Grupa konspiratorów rozrosła się i na początku 1941r. liczyła 400 członków.
     W kwietniu 1941r. nastąpiło połączenie Samodzielnej Grupy Przemysłowej z organizacją Polska Niepodległa. Grupa Przeździeckiego zachowała jednak samodzielność i występowała pod nazwą Okręg Przemysłowy „Centrum”(kryptonim „C”). Prawdopodobnie od marca 1942r. Przeździecki jest Komendantem wszystkich struktur Okręgu V Kielce Polski Niepodległej.
     W kwietniu 1942r., na mocy odgórnego porozumienia Franciszek Przeździecki „Konrad”, włącza Okręg Kielce w skład AK. Polska Niepodległa liczy w województwie kieleckim ok. 2 tysięcy członków. Proces łączenia ten nie był jednak prosty i na niektórych terenach trwał do połowy 1943r.
     Do struktur Okręgu Kielce Armii Krajowej bezpośrednio wcielono okręg liniowy Polski Niepodległej, a Okręg Przemysłowy „Centrum", ze względu na swoją specyfikę, uzyskał specjalny status. Komenda Główna AK podjęła decyzję, że zachowa on dotychczasową strukturę. Przeździecki otrzymał stanowisko II zastępcy Szefa Kierownictwa Produkcji Konspiracyjnej w Oddziale IV Komendy Głównej AK. Tak więc struktura była bezpośrednio podporządkowana Komendzie Głównej, AK, ale ze względu na fakt, że działała głównie na terenie Okręgu Kielce współpracowała z jego strukturami.
     Głównym zadaniem Okręgu Przemysłowego „Centrum" był wywiad, sabotaż oraz konspiracyjna produkcja broni, amunicji, granatów. Plany zakładały także opanowanie fabryk i ich ochronę podczas wybuchu powstania.

Struktura

Samodzielna Grupa Przemysłowa, a później Okręg Przemysłowy „Centrum” wytworzyły swoistą strukturę organizacyjną tworząc obwody w miastach w których istniały zakłady byłego Centralnego Okręgu Przemysłowego.

     Na przestrzeni lat istniały następujące obwody (nie dotyczy osobnych obwodów Polski Niepodległej):
-Obwód „C-I” Kielce,
-Obwód „C-II” Skarżysko-Kamienna,
-Obwód „C-III” Starachowice,
-Obwód „C-IV” Ostrowiec Świętokrzyski,
-Obwód „C-V” Częstochowa,
-Obwód „C-VI” Stalowa Wola.
     Zgodnie z zamierzeniami miały być one całkowicie niezależne od innych struktur, ale życie pokazało, że jest to bardzo trudne albo wręcz niemożliwe. Szczególnie uwidoczniło się to w przypadku Skarżyska-Kamiennej gdzie struktury były rozbudowane, ale i trudno następował proces przekazywania żołnierzy do struktur AK. Przez pewien czas żołnierze należeli jednocześnie do obu struktur. Z perspektywy lat rodzi to problem w rozgraniczeniu wpływów oraz osiągnięć pod którymi podpisują się różne struktury. Z naszego punktu widzenia jest to jednak nieważne bowiem i tak działo się to wszystko w ramach Armii Krajowej.

Dowództwo Okręgu Przemysłowego „Centrum”

Niewiele wiemy o strukturze dowodzenia organizacji. Tym bardziej trudno jest określić ramy czasowe pełnienia funkcji. Opisujemy je w jednym miejscu traktując Samodzielną Grupę Przemysłową – struktury Polski Niepodległej-Okręg Przemysłowy „Centrum” jako ciągłość.

Komendant – Franciszek Przeździecki (od maja 1943 r. przebywał w Warszawie),
Zastępca Komendanta:
-NN „Bułat”,
-por. Aleksander Bobrowski „Michał",
Oficer łącznikowy: chor. Stanisław Wojdan „Stefan" (poległ 11 czerwca 1944r.),
Oficer wywiadu: Józef Gabiszewicz „Aleksander",
Inspektorem: Józef Suligowski „Jakub" - od 1943r.,
Skarbnik: Stanisław Wach „Orczyk", główny magazynier „Społem" w Kielcach.
     Dla dowództwa pracowały zapewne łączniczki: Jolanta Kalfas „Klara”, Irena Przeździecka „Jola” (żona Komendanta), Irmina Przeździecka (córka Komendanta) i M. Habenling „Maryla”.

Franciszek Przeździecki z córką Irminą w Warszawie, rok 1943.

Działalność

Intencją struktury było objęcie organizacyjne całego przedwojennego Centralnego Okręgu Przemysłowego w którym od początku prowadzono działania wywiadowcze i sabotażowe.

     Dla realizacji celu struktury organizacji w zakładach produkcyjnych podzielone były na dwa piony: wywiad i sabotaż.
     Wywiadem zajmowali się ludzie zatrudnieni w zakładach na kierowniczych stanowiskach którzy mieli dostęp do odpowiednich informacji.
     Sabotaż obejmował szeroką gamę działań tj. sabotaże technologiczne, sabotaże przy elaboracji materiałów wybuchowych, sabotaże przy produkcji narzędzi i sprawdzianów, zamiany materiałów, sabotaże przy obsłudze maszyn itp. O efektywności tych działań świadczy fakt, iż na terenach objętych sabotażem w przemyśle uruchomionym przez okupanta obniżenie produkcji wyniosło ponad 30proc.
     Z biegiem czasu komórki fabryczne m.in. z fabryki amunicji w Skarżysku, Częstochowie, Kielcach zorganizowały przerzut części nabojów (łuski, spłonki, proch, pociski) na zewnątrz, gdzie je montowano lub dorabiano brakujące elementy. Uruchomiono w warsztatach Przeździeckiego, Kowalskiego i Waszkiewicza produkcję granatów. Naprawiano również broń, amunicję i sprzęt wojskowy. Podjęto przygotowania do konspiracyjnej produkcji pistoletów maszynowych. Dochodziło także do spektakularnych akcji jak wykradanie całych wagonów materiałów wybuchowych czy amunicji, o czym piszemy w osobnej części.

Obwód „C-I” Kielce

Obejmował swoim zasięgiem takie zakłady jak:  fabryka „Granat”, huta „Ludwików”, Kamieniołomy Kieleckie, Fabryki Świec Lotniczych Marciniaka, PKP, elektrownia, zakłady „Społem” oraz warsztaty naprawy wodociągów Franciszka Przeździeckiego, Kazimierza Kowalskiego i inż. Tadeusza Waszkiewicza.

     Komendantem Obwodu (już od czasu Samodzielnej Grupy Przemysłowej) był por. Aleksander Bobrowski „Michał”. W pierwszej połowie 1942r. obwód liczył ok. 950 osób (dane obejmują wszystkich członków Polski Niepodległej z plutonów liniowych i Okręgu Przemysłowego). Po aresztowaniu Bobowskiego nie mamy informacji kto został Komendantem Obwodu.
Do największych osiągnięć należy:
-struktura sabotażowa utworzona w zakładach "Hasag" (przed wojną "Granat") składała się z drużyn którymi dowodzili m.in. Polut i Jezierski. Na przestrzeni lat doprowadziły one do perfekcji sabotaż produkcji. Wykonanie skorupy pocisku 40 mm trwało aż 49 minut, podczas gdy najgorsza fabryka niemiecka obrabiała go w 26 minut.
-w styczniu 1940r. zamoczono 5 kolejnych partii (po 5000 szt. w każdej) zapalników do granatów, wykonywanych w fabryce „Granat”,
-w okresie od 1941r. do 1943r. zamieniono kilkadziesiąt kg stali specjalnej do wyrobu narzędzi na stal zwykłą o podobnych wymiarach do fabryki „Granat” i huty „Ludwików”.
-zamieniono kilka tysięcy wierteł spiralnych tzw. SS po przeszlifowaniu wymiarów na wiertła ze stali zwykłej, a także wyniesiono z fabryki „Granat”, huty „Ludwików” oraz Fabryki Świec Lotniczych kilka tysięcy wierteł spiralnych oraz kilkanaście kg stali szybkotnącej dla produkcji konspiracyjnej,
-zorganizowano warsztaty naprawcze, zmienione później na produkcyjne w Kielcach przy ul. Kilińskiego 10 (właściciele: Przeździecki, Kowalski i Waszkiewicz).
-od roku 1941r. zaczęły napływać do magazynów porcje materiałów wybuchowych od grup konspiracyjnych Kamieniołomów Kieleckich oraz Wydziału Elaboracji Fabryki Amunicji w Skarżysku,
-wykonano w 1941r. pierwsze próbne odlewy granatów ze stopu cynku w postaci lamp karbidowych w Kielcach, przy ul. Kilińskiego 10,
-od połowy 1942r. rozpoczęto produkcję granatów o czym więcej w osobnym rozdziale na końcu tej części.
-zorganizowano grupę laboratoryjną do produkcji środków trujących (proszki kogutki od bólu głowy, fiolki szklane z trutką, oraz iperyt i olejki nikotynowe) wraz z porcjowaniem i magazynowaniem, dostawcą surowców był Józef Sachnowski „Maria”,
-zorganizowano konspiracyjne grupy kolejarzy na dworcu PKP w Kielcach oraz w miejscowej poczcie dla przerzutów paczek i korespondencji w teren, oraz gromadzenia informacji o transportach.

Obwód „C-II” Skarżysko-Kamienna

Tworzenie struktur zaczęło się już w listopadzie 1939r. Na przestrzeni lat przeszła ona wiele zmian, ale niewątpliwie na jej konto można zaliczyć jedne z największych osiągnięć w działalności całej „przemysłówki”.

     Prawdopodobnie organizatorem struktur Samodzielnej Grupy Przemysłowej w Skarżysku był inżynier por. Mieczysław Tyszko „Paweł”. Podlegali mu inż. Paweł Mamica – kierownik pionu wywiadu przemysłowego oraz por. inż. Mieczysław Laure – kierownik pionu sabotażu (był on zaangażowany w wiele przedsięwzięć i jednocześnie współpracował prawdopodobnie ze strukturami AK).
     W kwietniu 1941r. nastąpiło połączenie Samodzielnej Grupy Przemysłowej z organizacją Polska Niepodległa. Grupa Przemysłowa miała zachować w ramach nowej organizacji samodzielność. Zapewne w pierwszym okresie tak właśnie wyglądała sytuacja. Dowódcą pionu wywiadu przemysłowego był „Paweł”, a strukturami Polski Niepodległej dowodził ich twórca Józef Roman Suligowski „Jastrząb”.
     Sytuacja zmieniła się kiedy 8 lutego 1942r. skarżyskie struktury Polski Niepodległej połączyły się z częścią miejscowych struktur Polskiej Organizacji Zbrojnej. Formalnie Komendantem Obwodu został Józef Idzikowski „Boruta”, „Zagłoba” wywodzący się z tej ostatniej. Zmiany personalne nie wpłynęły jednak na odrębność pionu wywiadu personalnego.
     W kwietniu 1942r. mocy odgórnego porozumienia Okręg Kielce Polski Niepodległej wszedł w skład AK. Struktury terenowe miały zostać włączone do AK, ale Samodzielna Grupa Przemysłowa została podporządkowana Komendzie Głównej AK. Proces łączenia nie był jednak prosty. W przypadku skarżyskich struktur proces ten był jednak bardziej skomplikowany. Po latach trudno rozgraniczyć funkcje i podległość organizacyjną.
     Niestety niewiele mamy wiadomości o składzie grupy, której głównym terenem działania była fabryka amunicji „Hasag”. Szacuje się, że na koniec 1942r. liczyła ona ok. 50 członków. Działali oni podzieleni na dwie niezależne od siebie piony: wywiadu i sabotażu. Struktury tworzone były przez wciąganie do ich ludzi piastujących różnorakie funkcje w zakładzie co gwarantowało dostęp do informacji i możliwości sabotażu.

Pion wywiadu

W przypadku pionu wywiadu wiadomo, że jej szefem był ppor. Paweł Mamica. Podlegały mu dwie grupy (stan na początek 1941r.):
     Grupa Amunicji Strzeleckiej, której dowódcą był inżynier Stefan Frąckowiak „Franek”. Podlegały mu co najmniej dwie komórki: Kazimierz Niziołek „Ryszard” (grupowy) w składzie: Koterba Ryszard „Tadeusz 26” i Jastrząb Władysław „Wiktor” oraz Chałubiński Wojciech „Marek” (grupowy) w składzie: Niziołek Wacław „Sportowiec” i Wyrwas Zenon.
K. Niziołek „Ryszard” prowadził najpierw wywiad w biurze technicznym, a od czerwca 1941r. w wydziale łusek artyleryjskich gdzie m.in. odrysował dokumentację konstrukcyjno-technologiczną produkowanych części amunicji przeciwlotniczej, lądowej i morskiej. Niestety nie wiemy, czy przeniesienie „Ryszarda” spowodowało zmiany w obsadzie grupy wywiadowczej.
     Grupa Amunicji Artyleryjskiej, której dowódcą był: inż. por. S. Mydlarz. Podlegały mu co najmniej dwie komórki: E. Drobny (grupowy) w składzie: Józef Koch i Władysław Pliniakowski oraz M. Pardoka (grupowy) w składzie: Tadeusz Zdechlik i NN.

Pion sabotażu

Niestety niewiele wiemy o pionie sabotażu, której kierownikiem był por. inż. Mieczysław Laure – był on zaangażowany w wiele przedsięwzięć (wykradanie amunicji oraz konspiracyjna produkcja amunicji i uzbrojenia) i jednocześnie współpracował prawdopodobnie ze strukturami AK.

Wspólnie z Polską Niepodległą

Do kolejnych zmian doszło już pod koniec 1942r. szefem grupy przemysłowej został ppor. Antoni Zboiński „Adzik”. Był to zapewne wstęp do łączenia struktur Polski Niepodległej z Armią krajową, ale jednocześnie tworzenie Obwodu „C-II” Okręgu Przemysłowego „Centrum” podporządkowanego KG AK.
     Na przełomie 1942/43r. Komendantem Obwodu ponownie zostaje Suligowski „Jastrząb”, „Adzik” przechodzi do struktur AK. Pierwsza połowa 1943r. to zresztą czas włączenia struktur liniowych PN do AK.
     Suligowski „Jastrząb” pozostaje Komendantem Obwodu „C-II”. Następuje reorganizacja jego struktur. Szefem grupy wywiadu technicznego pozostaje inżynier Paweł Mamica, ale pozostałe struktury podzielone są w inny sposób. Por. inż. Piotr Piotrowski „Wojtek” zostaje dowódcą wszystkich struktur działających w zakładach „Hasag”. Jego zastępcą zostaje plut. Czesław Skrzypek „Lampart”. Struktura ta ma być grupą ochrony fabryki podczas powstania powszechnego, a w czasie konspiracji ma zajmować się sabotażem. Podzielona została na trzy jednostki obejmujące trzy oddzielne tereny zakładu:
„Wytwórnia” – komendant Michał Czuma „Czar”,
„Rakieciarnia” (WWA) – komendant Czesław Skrzypek „Lampart”,
„Elaboracja” – Antoni Szewczyk „Kogut”.
     Choć „Hasag” był najważniejszym punktem konspiracji Okręgu Przemysłowego „Centrum” to swoje struktury posiadał on także w innych zakładach przemysłowych. Z biegiem czasu były one systematycznie wchłaniane przez struktury Armii Krajowej, ale wcześniejsze zależności konspiracyjne sprawiały, że w wielu przypadkach korzystano z osób które formalnie były już w innych pionach Podziemnej Armii.
     Sytuację dodatkowo komplikuje fakt, że od wiosny 1943r. KG AK nakazuje ścisłą współpracę ze swoimi strukturami. Prawdopodobnie w tym czasie wyznaczony został konspiracyjny komisarz Państwowej Fabryki Amunicji (podczas wojny „Hasag”). Został nim inżynier por. Kazimierz Banasiewicz „Mydłowski”. Jego zastępcą był technik Zygmunt Szafrański. Niestety „nowy” nadzór przyjęty został przez struktury Okręgu Przemysłowego podejrzliwie i prawdopodobnie nie nawiązano z nimi kontaktu. Wiosną 1944r. komisarz zakładu i jego zastępca zostali przez Niemców aresztowani, a niedługo później rozstrzelani. Na ich miejsce KG AK przysłała w lipcu 1944r. inżyniera por. Jana Okorskiego, który prawdopodobnie nosił pseudonim „Wacław”.

Osiągnięcia sabotażu

Akcje sabotażu podejmowane były od samego początku okupacji, ale ze względu na skalę są dosyć trudne do uchwycenia. Nie bez znaczenia jest też szeroka gama metod pracy konspiracyjnej które ograniczały potencjał produkcyjny III Rzeszy. Niszczono potencjał surowcowy, maszyny i marnowano energię elektryczną. Najważniejsze było jednak to, że często nie wykryte usterki osłabiały siłę ogniową artylerii i piechoty na frontach, a lotnictwa w czasie bombardowania. Rozmiar sabotażu możliwy jest do określenia na podstawie źródeł niemieckich oraz danych wywiadu AK.
     W 1941r. liczba usterek we wszystkich rodzajach produkowanej amunicji wynosiła ok. 13proc. W następnym roku sabotaż przyjął rozmiary jeszcze większe: w przypadku pocisku artyleryjskiego 105 mm usterki wynosiły 23proc. produkcji, a w przypadku pocisku 40 mm dochodziły do 30 proc. Podobnie rzecz miała się jeżeli chodzi o produkcję amunicji strzeleckiej. Systematycznie rósł procent wadliwej amunicji. Od 1942r. osiągnął on poziom ok. 25 procent amunicji do karabinów mauser i 20 procent w przypadku amunicji kaliber 9 mm.
     Produkcja wadliwej amunicji była jednym ze sposobów sabotażu, ale zdarzały się także przypadki przemyślanego uszkadzania maszyn, co miało pozór przypadkowej awarii i nie powodowało represji:
-16 października 1942r. spowodowano pęknięcie zbiornika sprężarki i zepsucia prasy w wydziale łuskowi co spowodowało zmniejszenie produkcji przez następnych 14 dni. Zamiast 18 tys. sztuk łusek kaliber 40mm wyprodukowano ich tylko 8 tys., a w przypadku łusek kaliber 75 mm produkcja została zmniejszona z 62 tys. sztuk do 48 tys.
-w listopadzie 1942r. uszkodzono dwa automaty i prasę nr 1 co spowodowało zmniejszenie produkcji łusek do poziomu 40proc zakładanych planów.
-w lipcu 1943r. uszkodzono na miesiąc prasę do skorup pocisków 75 mm, oraz uszkodzono urządzenia hydrauliczne przez co przerwa w produkcji pocisków 105 mm trwała 10 dni.
-od lata 1943r. w części urządzeń napełniających amunicję strzelecką prochem zastosowano spreparowane dozowniki, które dosypywały proch w ilości około 10 procent mniejszej. Skala sabotażu wzrosła, ale jednocześnie wzrosło zagrożenie wielu osób zaangażowanych w jej przeprowadzenie. Newralgicznym punktem całej operacji była waga na której sprawdzano łączny ciężar opuszczających karabinówkę opakowań z nabojami. Brak odpowiedniej wagi prochu skumulowany przy dużej ilości amunicji mógł zostać zauważony. O to aby tak się nie stało dbali czterej, żołnierze związani z konspiracją. Niestety nawet ich zaangażowanie mogło nie chronić konspiratorów przed dekonspiracją bowiem do ich nadzoru został skierowany Niemiec, którego zachowanie wskazywało, że zaczyna coś podejrzewać. Podjęto decyzję o jego likwidacji, czego dokonali żołnierze z oddziału „Buczyńskiego” w okolicach Kolonii Górnej. Akcja została przeprowadzona tak, że okupanci nigdy nie dowiedzieli się co się z nim stało.
-od sierpnia 1943r. na wydziale prasowalni uszkodzono wał korbowy pompy chłodzącej oraz doprowadzono do pęknięcia koła zębatego w prasie mechanicznej,
-w październiku 1943r. doprowadzono do zerwania śrub prowadzących wypychacz prasy przez co nie wykonano zadań produkcyjnych skorup kaliber 75 mm,
-23 grudnia 1943r. doprowadzono do zerwania wrzecion w całkowicie przerwano produkcję skorup 75 mm i 105 mm.

Produkcja uzbrojenia

Obwód „C-II” zajął się także konspiracyjną produkcją materiałów do sabotażu i dywersji. Tą częścią działalności kierował inż. Mieczysław Laure, ale niestety wiemy o niej dosyć mało.
     Już od 1940r. podjęto przygotowania do rozpoczęcia konspiracyjnej produkcji ładunków zapalających zwanych „termitami”, które następnie umieszczane były w składach pociągów osobowych (pożar następował dopiero na trasie co oddalało podejrzenia od Skarżyska). Ładunki wytwarzano z chemikaliów otrzymywanych od współpracujących aptek: Jana Bielnickiego i Jana Pianki.
     Część relacji wskazuje, że już w 1941r. wykonano pierwsze, próbne odlewy żeliwnych granatów obronnych. Produkcję granatów na szerszą skalę rozpoczęto jednak dopiero w 1943r. (prawdopodobnie ma to związek z decyzją KG AK). Skala produkcji nie była jednak duża. Szacuje się, że przez cały czas okupacji wyprodukowano łącznie około 500 sztuk ładunków zapalających i granatów.
     Prawdopodobnie w lutym 1943r. żołnierze „C-II” rozpoczęli także przygotowania do konspiracyjnej produkcji pistoletów maszynowych sten, ale kwestia ta jest opisana w osobnej części tego opracowania.

Oddział partyzancki

Niewątpliwie ze struktur liniowych Polski Niepodległej wyrósł oddział dowodzony przez Stefana Bilskiego „Buczyński”. Jednak ze względu na jego ścisłą współpracę ze strukturami AK jest on opisany w części dotyczącej Obwodu Iłża (Podobwód Skarżysko). Musimy jednak zaznaczyć, że ze względu na wcześniejsze powiązania oddział nadal współpracował ze strukturami Okręgu Przemysłowego „Centrum”.

Ostatnia akcja

Głównym zadaniem Okręgu Przemysłowego „Centrum” była ochrona zakładów. Z zadania tego przyszło się wywiązać w styczniu 1945r.
     W ostatnich miesiącach 1944r. Skarżysko i cały wschodni pas kielecczyzny stały się pasem przyfrontowym o ogromnym nasyceniu wojskiem. Łączność struktur AK była poważnie utrudniona, trwały także łapanki rwące ustalone od lat kontakty. Struktury „C-II” wprowadzone zostały w stan czujności kiedy zaobserwowano przygotowania Niemców do wysadzenia zakładu w powietrze. Z chwilą kiedy ruszyła ofensywa styczniowa Armii Czerwonej R. Suligowski „Jastrząb” ogłosił mobilizację. W lesie na Brzasku stawili się żołnierze przez lata związani ze strukturami podziemnymi. Za pośrednictwem Michała Czumy „Czar” rozlokowano ich na strychach domów w Kolonii Robotniczej. Mieli stamtąd doskonały wgląd na bramę wjazdową do zakładu. 17 stycznia wczesnym rankiem doszło do ostatniego starcia. Zbliżający się do bramy zakładu niemieccy minierzy zostali ostrzelani przez ukrytych żołnierzy AK. Nie podjęli walki i wycofali się w kierunku mostu kolejowego na linii Skarżysko-Końskie i drogowego na szosie Ostrowiec-Kielce. Także tu ogień prowadzony przez partyzantów nie pozwolił im wysadzić w powietrze przepraw. Niemcom udało się jedynie wysadzić most na Rejowie.
     Po wycofaniu się Niemców Czesław Skrzypczak (zastępca struktur C-II w zakładzie) otrzymał od „Jastrzębia” rozkaz zabezpieczenia fabryki do czasu nadejścia wojsk sowieckich. 23 stycznia 1945r. odbyła się ostatnia odprawa kierownictwa "C-II", po której zaprzestano działalności.

Obwód „C-III” Starachowice

Głównym punktem działania organizacji była Fabryka Uzbrojenia i Amunicji w Starachowicach. W pierwszej połowie 1942r. Obwód liczył  ok. 295 osób (zapewne wspólnie z żołnierzami Polski Niepodległej).

     Komendantem Obwodu był inż. Leonard Perkowski „Czerny”. Kierownikiem prac sabotażowych w Fabryce Amunicji Artyleryjskiej był inż. Leon Gosztowtt "Chrząszcz" (późniejszy profesor Politechniki Warszawskiej). Jego współpracownikami i prawdopodobnie kierownikami trójek byli: Edmund Perszel „Józef" i Antoni Kossobudzki.
     Udało się ustalić następujące działania które trwały przez cały czas okupacji:
-wykonywano części składowe przyrządów dla scalania nabojów strzeleckich w C-II Skarżysko,
-zorganizowano stały sabotaż technologiczno-organizacyjny w produkcji Starej Prasowni (MG1/W) – Wytwórni Amunicji Artyleryjskiej, gdzie produkcja spadła do ok. 23 proc. od zaplanowanej przez Niemców,
-zorganizowano stały sabotaż w produkcji Nowej Prasowni (MG2/W) – Wytwórni Amunicji Artyleryjskiej; produkcja spadła do ok. 14 proc. od założonej przez okupanta,
-analogicznie zorganizowano stały sabotaż w produkcji Wydziału Łuskowni i tzw. Kuźni Małej (H.S.); produkcja spadła do ok. 36 proc. od założonej przez okupanta.
     W zakładzie działał pion wywiadu którego kierownikiem był Tadeusz Robak „Kazik”, „Kadet”. Jego zastępcą był: Tadeusz Bzinkowski „Pietrek”. Dowódcami trójek byli: Stefan Pożoga, Julian Wasilewski, Wojciechowski, Malesa, Kazimierz Kolasiński, Józef Kuszewski, Kurc (syn) i Kurc (ojciec). 

     Głównym zadaniem komórki było zdobywanie dokumentacji technicznej. Udało się wykraść plany rurociągów wodno-kanalizacyjnych, plany elektrycznych linii przesyłowych, plany rurociągu gazu ziemnego doprowadzającego gaz z Ostrowca do Starachowic i Skarżyska. Na podstawie tej dokumentacji przeprowadzono następujące akcje sabotażowe:
-uszkodzono generator napędzany turbiną parową w Zakładach Górniczo-Hutniczych w Starachowicach. Przerwa w produkcji trwała 3 dni.
-spowodowano awarię w dopływie gazu ziemnego do głównej rozdzielni. Gazu nie było 4 dni co wstrzymało produkcję.
-zmniejszono dopływ pary do kotłowni CO w o-Hutniczych w Starachowicach. Przerwa w produkcji trwała 24 godziny.
Dzięki wywiadowi obwodu zrealizowano także inne akcje: napad na pocztę w Wierzbniku, napad na posterunek żandarmerii w Starachowicach, niszczenie sprzętu przygotowanego do żniw.
     Dzięki ustaleniom wywiadu "C-III" ocalono także cześć urządzeń fabryki. Na początku 1944 r. doniósł o przewidywanej ewakuacji i wywożeniu maszyn i obrabiarek do Niemiec, w pierwszej kolejności tych z najnowszej produkcji. Zorganizowano więc zamianę tablic znamionowych na maszynach z datami wykonania. Na nowych maszynach montowano tablice ze starych maszyn, a na starych maszynach tabliczki z maszyn nowych. W okresie od 20 czerwca 1944r. ekipy ewakuacyjne rozpoczęły wywożenie maszyn z Zakładów Starachowickich do Niemiec dokładnie wg tabliczek znamionowych. Akcja ta w poważnym stopniu uratowała pozostałe w Zakładach najnowsze maszyny i obrabiarki.

Obwód „C-IV” Ostrowiec Świętokrzyski

Terenem działania była huta w Ostrowcu Świętokrzyskim. Niestety meldunki z podejmowanych działań zaginęły. Grupa liczyła ok. 40 osób. 

     Prawdopodobnie Komendantem Obwodu był inż. Stanisław Żakowski. Z powodu trudności występujących w terenie C-IV łączność sprawozdawczą utrzymywał na polecenie „Konrada” oficer łącznikowy „Centrum” Stanisław Wojdan. Niestety także na jego relacje nie możemy liczyć bowiem zginął podczas próby aresztowania go 11 czerwca 1944r.

Obwód „C-V” Częstochowa

Liczebność grupy ok. 75 osób. Komendantem obwodu był sierżant NN „Olczak”.

Zapewne w obwodzie prowadzono tak jak wszędzie działalność wywiadowczą i sabotażową, ale o jej szczegółach i ludziach nic nie potrafimy powiedzieć.
     Bliżej wiemy jedynie o dwóch akcjach:
-zorganizowano jednostkę konspiracyjną w fabryce Amunicji „Hugo Schneider” mieszczącej się przy ul. 1 Maja 19, której członkowie dokonywali przerzutów poza fabrykę łusek, spłonek, pocisków, prochu oraz całych nabojów do kb,
-zorganizowano jednostkę konspiracyjną w fabryce zapałek przy ul. Orlicz Dreszera 68, przy pomocy której dokonano rozeznania i wywiezienia w połowie września 1943 r. chloranu potasu w ilości 20 ton. Materiał ten jako podstawowy składnik materiału wybuchowego (szedyt) wykorzystano do elaboracji granatów ręcznych. Akcję przeprowadziła grupa żołnierzy ubranych w mundury niemieckie pod dowództwem Przeździeckiego „Rafała”, przy udziale żołnierzy Kedywu AK (wspólna akcja „Centrum” i Armii Krajowej), – zorganizowano składowanie chloranu potasu w magazynach „Społem” w Kielcach pod zmienioną nazwą „Karsan”, jako środek owadobójczy. Placówka o kryptonimie „Krzaki” produkowała z niego granaty.

Obwód „C-VI” Stalowa Wola

Nie wiemy kto był Komendantem obwodu. Z pracowników Huty Stalowa Wola oraz wybranych okolicznych mieszkańców zorganizowano jednostkę konspiracyjną, której stan kadrowy do 1 sierpnia 1944r. wynosił 23 osoby. 

Łączność pomiędzy „C-VI” a „Centrum” utrzymywał oficer łącznikowy Stanisław Wojdan „Stefan”. Niestety, wszystkie meldunki z obwodu zaginęły. Spośród żołnierzy obwodu udało się jedynie ustalić trzy nazwiska: Karol Szaniawski, Marceli Siedlanowski i inż. Wołk-Łaniewski.

SPEKTAKULARNE AKCJE

Już w czasie podporządkowania struktur Okręgu Przemysłowego „Centrum” Armii Krajowej przeprowadziła ona najbardziej spektakularne akcje: zdobywanie amunicji, produkcja pistoletów maszynowych, wykradanie całych samochodów amunicji i wagonów trotylu. Z racji, że zaangażowani byli w nią żołnierze tej struktury poświęcamy im osobny rozdział.

Zdobywanie i produkcja amunicji

Gotowa amunicja wynoszona była nielegalnie z zakładów „Hasag” zapewne od początku okupacji. Od 1941r. rozpoczął się jednak zorganizowany proceder wynoszenia, a także konspiracyjnej produkcji amunicji. Szacuje się, że uzyskano w ten sposób ponad milion sztuk amunicji.

Ekspozytura wywiadu

     Pierwsza zorganizowana grupa przerzutów amunicji została zorganizowana w maju 1941r. przez ppor. Jerzego Ewarysta Żetyckiego „Andrzej, który był w tym czasie Szefem Ekspozytury Oddziału II Komendy Okręgu w Radomiu. Nie są z nią związani żołnierze struktur wywiadu przemysłowego, ale podajemy jej opis także tutaj aby przedstawić w jednym miejscu historię zdobywania amunicji.     

     Kluczową osobą w organizacji siatki był zatrudniony w "Hasag" brygadzista z działu nabijania pocisków Tadeusz Gąska „Tadek”. Razem z nim naboje wynosili Mieczysław Krajewski „Iskra” i Marian Karlikowski „Wilczyński”. Zdobycz trafiała razem ze śmieciami na furmankę Mieczysława Napory „Śnieżyński”, który wywoził naboje z zakładu. Z furmanki naboje odbierała łączniczka K. Szaniawska „Dzięcioła”, która dostarczała je do jednej z dwóch skrzynek kontaktowych: w domu Jana Wójtowicza „Wróbel” przy ulicy Konarskiego lub do Aleksandra Molendy „Olek”. Przerzut amunicji do Radomia odbywał się dzięki trzem łączniczkom: „Dzięcioła”, NN „Janka” oraz Marii Chodnikiewicz „Joaśki”. „Dzięcioła” będąc pracownicą apteki przewoziła amunicję w pustych opakowaniach po lekach, natomiast dwie pozostałe udawały wiejskie kobiety i przewoziły amunicję w specjalnie wyprodukowanych wiklinowych koszykach z podwójnym dnem. W Radomiu amunicja dostarczana była do dwóch punktów. Jednym z nich opiekował się Kazimierz Kapel „Wróbel”, jednocześnie członek grupy bojowej radomskiej ekspozytury wywiadu.

     Przerzut amunicji bez problemów trwał do września 1942r. kiedy to w związku ze sprawą Maksymiliana Szymańskiego „Relampago” nastąpiła likwidacja grupy przerzutowej. 19 września 1942 z Radomia udała się pociągiem do Końskich grupa bojowa ekspozytury wywiadu, aby wykonać wyrok na „Relampago”. Na stacji kolejowej Rożki” grupa została zaatakowana przez Niemców. Podczas walki do niemieckiej niewoli dostał się „Wróbel”, który niestety nie wytrzymał przesłuchania i wyjawił znane sobie kontakty.

     Jako pierwsi aresztowani zostali Aleksander Molenda „Olek” i Tadeusz Gąska „Tadek”. Żona Molendy, po aresztowaniu swojego męża, ostrzegła rodziców Mieczysława Krajewskiego „Iskra” przed niebezpieczeństwem. Niezwłocznie opuścił ona mieszkanie, ale zanim zamelinował się w Skarżysku Książęcym ostrzegł Mariana Karlikowskiego „Wilczyński”, a ten pozostałych członków grupy. Niestety Wójtowicz i Napora nie zastosowali się do ostrzeżenia. Na wszelki wypadek uzyskali trzydniowe zwolnienia lekarskie i nie przyszli do pracy w „Hasag”, ale gdy po upływie trzech dni pojawili się w zakładzie zostali natychmiast aresztowani.
     Łącznie aresztowano cztery osoby:
-Aleksander Molenda „Olek” zesłany do obozu koncentracyjnego gdzie został zamordowany,
-Jan Wójtowicz „Wróbel” prawdopodobnie rozstrzelany na Firleju koło Radomia,
-Tadeusz Gąska „Tadek” zesłany do obozu Auschwitz przeżył wojnę zmarł wkrótce po powrocie do domu,
-Mieczysław Napora „Śnieżyński” zesłany do obozu koncentracyjnego gdzie został zamordowany.
Uratowały się także łączniczki, ale aresztowania rozbiły całkowicie grupę która nigdy nie została odbudowana.

Amunicja z pociągów

     Nie jesteśmy w stanie określić kiedy doszło do pierwszych przypadków wywożenia pociągami amunicji i materiałów wybuchowych nielegalnie pozyskanych w zakładzie „Hasag” w Skarżysku-Kamiennej. Niewątpliwie z biegiem czasu stało się to najważniejszym źródłem zaopatrzenia.

     Dostępne materiały podają, że w grudniu 1941r. własna (Polska Niepodległa) grupa kolejarzy ze Skarżyska wyrzuciła z transportu niemieckiego kilkadziesiąt skrzyń z amunicją karabinową i przeciwpancerną do ckm. Zapewne nie była to pierwsza tego typu akcja. Z biegiem czasu struktury Armii Krajowej wyrosłe na bazie Polski Niepodległej i Samodzielnej Grupy Przemysłowej do perfekcji doprowadziły ten sposób wykradania amunicji.
     Wytworzony został swoisty system akcji. Krystyna Suligowska „Julia”, pracująca w biurze rachuby, informowała łącznika zespołu kolejarzy, że najbliższej nocy będzie można przeprowadzać akcję (nie będzie wzmocnionych posterunków lub innych przeciwwskazań). Jednocześnie wiadomość docierała do zespołu zajmującego się transportem.
Kolejarze otrzymywali od członków konspiracji paczki z amunicją czy trotylem, które udało się wykraść z zakładu, a następnie wyrzucali je na wysokości tzw. kamienicy Szewczyka, przy torach kolejowych między zakładem, a Skarżyskiem.
     Paczki podejmowane były przez zespoły łączników, a następnie umieszczano je w przejściowym magazynie w znajdującej się niedaleko szklarni Franciszka Janasa. Dopiero później trafiały do specjalnych magazynów, o których za chwilę.
     Jednorazowy przerzut obejmował ok. 20 tysięcy naboi. Ile takich przerzutów miało miejsce? Dziś nie wiemy, ale z całą pewnością wiele bowiem szacuje się, że konspiracja uzyskała w ten właśnie sposób ok. miliona sztuk pocisków. Operacje trwały prawdopodobnie do lata 1944r.

     Na przestrzeni lat nie brakło jednak sytuacji grożących dekonspiracją ludzi tkwiących w siatce. Do jednej z nich doszło latem 1943r. Stanisław Biskupski „Jarząbek”, jeden z członków trójki przerzutowej, podczas przygotowań do wywiezienia kolejnej partii nabojów zagroził, że jeżeli nie otrzyma 10 tys. złotych o wszystkim powiadomi Niemców. Kierownictwo „C-II” chcąc upewnić się co do intencji „Jarząbka” postanowiło podjąć swoistą grę. Trójka znanych mu ludzi otrzymała zadanie przekazania połowy żądanej kwoty. Jej przyjęcie świadczyć miało o faktycznie złych intencjach. Niestety „Jarząbek” wziął przekazane mu pieniądze zaznaczając, że resztę należności ma otrzymać po akcji. To wystarczyło. Wyrok został wykonany. O intencjach Biskupskiego doskonale wiedziała jego matka, która dowiedziawszy się na drugi dzień o śmierci syna udała się w do zakładu zapewne z intencją wydania sprawców śmierci syna. Także ona została zlikwidowana

Wynoszenie amunicji

Z dostępnych materiałów wynika, że wiosną 1942r., niezależnie od przerzutów koleją, rozpoczęto wynoszenie amunicji przez pojedynczych pracowników. Skala tego procederu była o wiele mniejsza od przerzutów kolejowych.

      Łańcuch operacji rozpoczynał się od pracowników „Hasag”, którzy wynosili gotowe naboje z hal produkcyjnych i umieszczali we wcześniej umówionych schowkach na terenie zakładu. Następnie przejmowali je ci którzy przenosili je przez bramę. Tu ryzyko było największe bowiem pełniący służbę ukraińscy strażnicy rewidują przypadkowych robotników. Karą za wynoszenie amunicji jest śmierć, a w najlepszym wypadku zesłanie do obozu koncentracyjnego.
Wynoszoną amunicje ukrywano w butach, zakamarkach ubrania, bieliźnie, warkoczach i innych najbardziej przemyślnych miejscach. Po latach niemożliwe jest podanie wszystkich związanych z akcja, ale wymienimy tych, których udało się ustalić: Rajmund Ptak „Pantera”, Lenard Leonard „Leńczuk”, Jaszczyk Jerzy „Łabędzki”, Płatkowski Eugeniusz „Zemsta”, Zbigniew Ostrowski „Parvus”, Bagdan Baum „Karioka”, Ryszard Nowak „Śmiały” i Witold Baran.

     Ilość wynoszonej amunicji była jednak mała stąd dosyć szybko konspiratorzy wpadli na pomysł wykorzystywania do wywożenia amunicji wózka akumulatorowego, który jako elektryk obsługiwał Jaszczyk Jerzy „Łabędzki”. Dzięki staraniom innych konspiratorów załatwiono, że na stanowisko elektryka został przeniesiony Lenard Leonard „Leńczuk”. Odtąd wykorzystując porę obiadową i wezwania do innych części zakładu ładują wykradaną amunicję do pojemnika z akumulatorami i wywożą ją z zakładu. Jednorazowo magazyny wzbogacają się o około 1000 sztuk nabojów.

Magazyny

     Tak jak dla wywożonej nielegalnie z zakładu pociągami amunicji przejściowym magazynem była szklarnia Franciszka Janasa tak dla grupy trudniącej się wynoszeniem i wywożeniem takim miejscem był cmentarz przy ulicy Cmentarnej, a dokładnie „Grób rodziny Malinowskich”. Jako przejściowy magazyn wykorzystywano także warsztat Marcina Nawrockiego przy ulicy Piłsudskiego 70c.

     Ostatecznie jednak amunicja trafiała do specjalnych magazynów gdzie oczekiwała na ekspedycję do miejsc przeznaczenia. Przechowywano w nich głównie amunicję, ale także materiały wybuchowe i broń.

MS-1
Pierwszy z magazynów zlokalizowany był w zakamarkach tartaku i stolarni: „Oskar Geike Holzgrosshandlung Freital b.Dresden” koło kościoła św. Józefa. Zarządzał nim syn właściciela Maks Geike, ale z ramienia „C-II” władzę sprawował tu inż. por. Władysław Brzeziński „Kalina” oraz jego brat Józef Brzeziński „Łukasz”. W późniejszym okresie w tartaku umiejscowiony był także magazyn broni Kedyw Okręgu Kielce o czym wymienieni nie wiedzieli. Opiekował się nim zatrudniony w tartaku Feliks Berens „Ryszard”.

MS-2
Znajdował się w zabudowaniach Augustyna Bujnowskiego „Wawryk”, który stał przy ówczesnej szosie Warszawa-Kraków. Był to największy z magazynów. Znajdował się w ukrytym pomieszczeniu do którego wchodziło się przez zamaskowane wejście z ganku. Magazyn przylegał do przewodu kominowego stąd wyło tam ciepło i bez obawy o zawilgocenie amunicji przechowywano tam jej duże ilości. Sam „Wawryk” ujęty został przez Niemców i stracony na Elaboracji 6.10.1944r.

MS-3
Znajdował się w zabudowaniach Wacława Pająka na Bzinku Kolonii. Latem 1943r. kilkakrotnie amunicję z niego pobrali ludzie podający, że robią to z rozkazu Suligowskiego „Jastrzębia”, co ostatecznie okazało się kłamstwem. Wobec dekonspiracji magazynu nakazano jego ewakuację, a ostatecznie likwidację. Niedługo po tym do domu w którym mieścił się magazyn przyjechało Gestapo. Prawdopodobnie jego lokalizacja została wydana przez Henryka Sobolewskiego „Chwat”.

MS-4
Znajdował się w zabudowaniach Mariana Łyżwy „Wóda” także na Bzinku Kolonii. W styczniu 1944r. został zdradzony przez Jacka Durlika i konfidentkę Martyniankę podczas pobytu w domu Sobczyków na Borze. Poległ podczas próby ucieczki z domu otoczonego przez żandarmów z Bliżyna. Po śmierci „Wódy” magazyn przestał istnieć, a grupa likwidacyjna wykonała wyroki na zdrajcach.

Przerzut amunicji do Warszawy

     Jednym z głównych odbiorców amunicji ze Skarżyska była Komenda Główna AK. Z konspiracyjnych magazynów amunicja dostarczana była do skrzynki kontaktowej u Rozalii Relidzyńskiej „Anieli”. Stąd odbierana była przez warszawskich łączników bądź przewożona przez własnych ludzi. Bardzo duże znaczenie przy przerzutach odgrywali kolejarze.

     Znany jest także fakt dwukrotnego przerzutu amunicji do Warszawy samochodem Kazimierza Michnowskiego „Gnom” (dostępne materiały podają, że był on żołnierzem AK). Samochód należał do firmy z Radomia. Pierwszy transport odbył się wiosną 1943r. Kierowcą samochodu był Kazimierz Michnowski, Poza nim w akcji brali udział Stefan Nowicki i Zygmunt Michnowski „Maniuś”. Pobrali oni 9 tysięcy sztuk amunicji z warsztatu Marcina Nawrockiego przy ulicy Piłsudskiego 70c, która została złożona na pustej skrzyni samochodu i przykryta jedynie plandeką. Samochód udał się na kolonię Bzin, gdzie mieszkała matka Michnowskiego. Tam ukryto amunicję w kole zapasowym przymocowanym na budzie samochodu. Samochód udał się do warszawy zatrzymując się pod drodze w Radomiu gdzie uzyskano z firmy dokumenty na dalszą drogę.
     Drugi przerzut odbył się wiosną 1944r. Transport miał się odbyć pod pozorem faktycznie przewożonej mielonej glinki firmy „Jędrychowski”, na którą były wystawione oryginalne dokumenty, a odbiorcą miała być warszawska firma „Schicht”. Dodatkowo na samochód załadowano worki z mąką, która była towarem reglamentowanym (mąka była w takich samych workach jak glinka). Dla przewiezienia amunicji wykonany został specjalny schowek, ale dopiero podczas załadunku okazało się, że nie mieszczą się tam wszystkie paczki z amunicją. Część amunicji przeładowano więc do worków i umieszczono na spodzie transportu. Łącznie przewożono około pół tony amunicji. Tym razem poza Zygmuntem Michnowskim „Maniuś” pojechali: Zdzisław Michnowski i Stanisław Krakowiak „Wiąz”. Ostatecznie amunicja trafiła do Warszawy choć już na miejscu nastąpił problem gdzie złożyć tak dużą przesyłkę.

Scalanie amunicji

     Ostatnim sposobem pozyskiwania amunicji z zakładu „Hasag” było jej scalanie poza zakładem. Z procederem tym związane były różne grupy konspiracyjne.

Z lewej ppor. Kazimierz Miernik „Borsuk” dowódca Placówki Nr 113, Zofia Dobosz oraz Edmund Siudek, żołnierze z Placówki 113.

FABRYKA NA POSADAJU 

 

     Już na początku opupacji we wschodzniej dzielnicy Skarżyska-Kamiennej: Posadaj utworzona została Placówka AK, której twórcą, a następnie pierwszym dowódcą był: ppor. artylerii Kazimierz Miernik "Borsuk". W lipcu 1943 roku (podczas reorganizacji) placówkę przekształcono w Pluton nr 113. Razem z plutonami 119 i 124 tworzył kompanię "Olcha".

Pierwotna obsada osobowa Plutonu 113 przedstawiała się następująco:

Dowódca: ppor. art. Kazimierz Miernik "Borsuk",

Z-ca dowódcy: plutonowy Włodzimierz Górecki

Dowódcy drużyn:

-Lucjan Ródzki "Gniewosz"/"Żar",

-kapral S.Kępa "Limba"

- kapral Ignacy Miernik 

     Wielu z żołnierzy placówki pracowało w zakładach Hasag i już n apoczątku 1942 roku zaczęli oni wynosić z zakładu gotową amunicję. Zwiększona kontrola przez Niemców spowodowała ograniczenie przerzutów gotowej amunicji i dlatego podjęto decyzję o przerzutach jej części składowych, a następnie ich scalania poza fabryką. Nad częściami była bowiem mniejsza kontrola, można je było też dodatkowo produkować na nocnych zmianach przez pracowników zaangażowanych w konspirację.  

     Zwerbowano wiele osób do wykradania części składowych amunicji (nie wszyscy byli żołnierzami placówki, ale pracowali w zakładzie w miejscach dających dostep do potrzebnych materiałów). Proch był dostarczany w butelkach do umówionych schowków na terenie fabryki. Zajmowali się tym: Stanisław Płusa i Stanisław Krakowiak. Najliczniejsza grupa przygotowywała do wywozu łuski i pociski. W jej skład wchodzili: Stefan Ruzik, Antoni Czyżewski, Henryk Sadza, Henryk Ruzik i Piotr Socik (majster na wydziale nowej karabinówki). Sprawę kapiszonów wzięła na siebie Zofia Białkowska-Piróg (brygadzistka w nowej karabinówce ), wykorzystując swoje znajomości na łuskach. Łuski, proch i kapiszony zabierali ze śmietnika (tam były odpowiednio ukryte) Stanisław Płusa i Stanisław Krakowiak. Przy nadarzających się okazjach wyrzucali na śmietnik podniszczone kartony z... częściami amunicji. Wspomagał ich w tym Alfred Białkowski, brat Zofii Białkowskiej-Piróg. Wywóz śmieci należał do obowiązków kilku furmanów. Dwaj z nich: Stanisław Bilski oraz Jach ze Skarżyska-Kościelnego stanowili ważne ogniwo w siatce przerzutowej. Werkschuce zazwyczaj niedbale sprawdzali furmanki załadowane cuchnącymi odpadkami. Furmani, a także kierowcy samochodu fabrycznego napędzanego gazem drzewnym (holzgaz) hurtowo przemycali z fabryki detale i części do produkcji amunicji. Ukryte one były na dnie skrzyni pod stertą polan drewna służących do wytwarzania, podczas spalania, holzgazu. Najczęściej kierowcą tego samochodu był Zdzisław Krajewski. Rozładunek trefnego towaru odbywał się w porze popołudniowej, na podjeździe restauracji Świerczyńskiego, która znajdowała się przy ulicy 1-go Maja, (wówczas Hauptstrasse) niedaleko Posadaja.
     Okazji do wynoszenia detali amunicyjnych nie marnowali nawet członkowie orkiestry dętej. W dniach prób wychodzili oni poza teren zakładu, do budynku Promienia znajdującego się w pobliżu łaźni i hotelu dla Niemców. W potężnej trąbie pana Materka tkwiły łuski i pociski zawinięte w pakuły. W podobny sposób wynosili elementy inni członkowie orkiestry. Innym sposobem było przenoszenie elementów w przetwornicach prądu. Celował w tym Henryk Mąkosa. Lucjanowi Łyżwie amunicję oraz jej części dostarczała jego ciotka Genowefa, sprzątaczka w budynku werkschutzów.

     Z wyniesionych półproduktów scalano amunicję. Praca ta odbywała się w różnych miejscach w kilkuosobowych zespołach. Kępa, Łyżwa oraz Czyżewski tworzyli stałą grupę scalania. Początkowo manufaktura ta mieściła się w domu Kazimierza Miernika, lecz wkrótce przeniesiono ją do piwnicy Felikasa Ordyńskiego (wysadzonej potem przez Niemców). Stefan Kępa działał w zabudowaniach Piotra Szweda w Michałowie oraz w lesie w pobliżu Pleśnniówki. Lucjan Łyżwa zbijał swoje myszki w domu teściów przy ulicy Piłsudskiego. Dom teściów Kowalików przy ulicy Kanałowej (3-go Maja) stał się miejscem scalania dla Czyżewskiego. Stefan Ruzik pracował we własnym domu oraz w innych miejscach.

     Z fabryczką amunicji współpracowały następujące osoby: Leokadia Łyżwa „Mela„ (z domu Miernik), Eugenia Mazur (z domu Wierzbowicz ), Franciszek Kuźdub, Henryk Pomorski, Marianna Wiatr (z domu Kowalik), Wojciechowski D., Janina Malik, Marian Adamski (14 lat), Czesław Ciok (15 lat), Stanisław Burka, Roland Piętowski.

     Technologia scalania wyglądała następująco: pierwszą operacją było wciskanie spłonki we wnękę w łusce, następnie wsypywano do łuski odmierzoną porcję prochu za pomocą dozownika. Napełnioną łuskę przenoszono do specjalnej matrycy i w jej szyjkę wciskano czubek, a potem zaciskano za pomocą specjalnego przyrządu, sporządzonego przez tę grupę. Ogółem wyprodukowano i przerzucono z Hasagu około 300 000 sztuk amunicji pistoletowej kalibru 9 mm i ponad 10 000 sztuk amunicji pistoletowej kalibru 7,62 mm.

     W wyniku rozpracowania przez Niemców i przypisywanej rodzinie Szwedów denuncjacji (na rodzinie tej został wykonany wyrok śmierci) w dniu 15 czerwca 1944 roku żandarmeria niemiecka otoczyła teren i dokonała aresztowań części członków tej grupy. Oto ich nazwiska: Lucjan Ruzik lat 24, zginął w Gross-Rosen, Kazimierz Miernik lat 27, zamordowany przez Niemców, Mieczysław Miernik lat 24, zginął w Gross-Rosen, Stanisław Ruzik lat 32, zginął w Gross-Rosen, Roman Bilski lat 30, zginął w Gross-Rosen, Józef Kowalik lat 27, zginął w Gross-Rosen, Henryk Sadza lat 24, zginął w Gross-Rosen, Alfred Białkowski lat 22, zginął w Gross-Rosen, Stanisław Graba lat 37, zginął w Gross-Rosen, Józef Bracha, zamordowany przez Niemców, Stanisław Szczygieł, zamordowany przez Niemców, Franciszek Sasal, zamordowany przez Niemców, Henryk Menert, zamordowany przez Niemców, Zofia Białkowska-Piróg, zesłana do Ravensbruck, Marysia Michnowska, zesłana do Ravensbruck.  

     Częśc osób uniknęło rozszyfrowania, ale musiały się odtąd ukrywać: Ignacy Miernik "Straszny", Henryk Mąkosa, Wacław Malik, Henryk Łyżwa, Stefan Kępa, Stefan Ruzik, Łyżwa Lucjan (ranny w czasie ucieczki).

     Pomimo aresztowań i represji produkcja amunicji była kontynuowana w Michałowie, Szczepanowie i Pleśniówce, gdzie u leśniczego Kazimierza Szafera amunicja była magazynowana i rozsyłana do oddziałów AK, w tym do Warszawy.

Amunicję scalano także w Suchedniowie, więcej…

Prawdopodobnie elementy amunicji dostarczane do Suchedniowa trafiały także do Kielc, więcej…

     Z niektórymi siatkami związane były te same osoby, ale i krąg osób posiadających techniczne możliwości pozyskiwania elementów naboi i ich przerzutu poza zakład był ograniczony.
     Pomysł wykradania z zakładu cementów amunicji do ich samodzielnego składania w konspiracji narodził się w grupie żołnierzy Centrum Przemysłowego, którzy zajmowali się także samodzielnym wykradaniem gotowych pocisków. Nastąpiło to prawdopodobnie zimą z 1943/44r.
     Pomysłodawcy, po uzyskaniu zgodny od przełożonych, rozpoczęli montowanie siatki osób mogących wynosić elementy amunicji. W założeniu miała być ona niezależna od siatki wynoszącej gotowe naboje. Życie pokazało jednak, że w niektórych przypadkach w obu siatkach byli ci sami ludzie. Nie jesteśmy w stanie ustalić wszystkich osób zaangażowanych w pozyskiwanie amunicji tą właśnie drogą, ale z całą pewnością znajdowali się wśród nich: Krystyna Suligowska i Eugeniusz Płatkowski „Zemsta” – wynoszący kapiszony oraz Eugeniusz Ptak „Mateusz”. W grupie znajdowali się także: Lenard Leonard „Leńczuk” i Jaszczyk Jerzy „Łabędzki”, którzy wywozili elementy amunicji obsługiwanym przez siebie wózkiem akumulatorowym.
     Na miejsce scalania amunicji wybrano tartak „Oskar Geike Holzgrosshandlung Freital b.Dresden” koło kościoła św. Józefa gdzie mieścił się jednocześnie magazyn MS-1. Dzięki wsparciu inż. por. Władysława Brzezińskiego „Kalina”, który sprawował nadzór nad zakładem z ramienia „C-II” punkt scalania amunicji urządzono w tartacznej kotłowni. Dostęp do niej miał tylko Józef Brzeziński „Łukasz” (brat „Kaliny”). Montowanie amunicji odbywało się nocą przy zasłoniętych oknach. Warsztat składał się z dwóch ław i siedzących na nich okrakiem ludziach. Pierwszy kładł łuskę w matrycę i stemplem wbijał kapiszon. Do niego należało również zbadanie prawidłowości wciśnięcia kapiszonu. Drugi sypał proch czerpakiem sporządzonym z łuski obciętej na wysokości wymaganego poziomu prochu. Trzeci przystawiał czubek i uderzał w stempel wyposażony w odpowiedni ogranicznik, gwarantujący właściwą głębokość wciśnięcia pocisku.
Mozolna praca trwała całą noc, do końca godziny policyjnej, a efektem było scalenie ok. 1,5 tys. sztuk pocisków.
Łącznie scalono kilkadziesiąt tysięcy nabojów karabinowych. Część materiałów podaje, że przyrządy do „produkcji” zostały wykonane w „C-I” (Fabryka „Granat” w Kielcach), oraz w „C-III” (Zakłady Starachowice) inne zaś podają, że zostały one wykonane przez żołnierzy „C-II” zatrudnionych w „Hasagu”.

150 tysięcy granatów

W czerwcu 1942r. Franciszek Przeździecki „Konrad” (w zasadzie używał już wtedy pseudonimu „Rafał”) otrzymał od por. inż. Witolda Gokieli "Ryszard" (Szef Produkcji Konspiracyjnej w Oddziale IV Komendy Głównej AK) rozkaz uruchomienia w  „Centrum” produkcji granatów zaczepnych.

     Już w następnym miesiącu zorganizowano w Kielcach przy ulicy Słonecznej 6 jednostkę produkcyjną pod kryptonimem „Krzaki”. Kierownikiem tej jednostki został wyznaczony Kazimierz Kowalski „Wilk”. Współorganizował warsztat mgr inż. Tadeusz Waszkiewicz „Marian”. Ochronę tej jednostki produkcyjnej zlecono Aleksandrowi Bobrowskiemu „Michał”, który był jednocześnie komendantem Obwodu „C-I” Kielce. W sierpniu 1942r. wysłano do Warszawy próbną partię granatów. Przeprowadzone próby dały wyniki pozytywne, zapadła więc decyzja o uruchomieniu produkcji masowej. Prowadzona on była w wielu punktach. Zorganizowano także magazyn dla części składowych (przed elaboracją) oraz magazyny dla granatów gotowych wz. R-42, z zapalnikiem P-42.
     Produkcja granatów borykała się jednak z problemem braku materiałów wybuchowych. Pomysł jego zdobycia został opracowany przez Przeździeckiego. Jej przeprowadzenie zaakceptował Komendant Główny AK.
     W połowie września 1943r. żołnierze Okręgu Przemysłowego „Centrum” wspólnie z żołnierzami Kedyw na podstawie podrobionych dokumentów pobrali materiał wybuchowy (chloran potasu, który jest podstawowym składnikiem szedytu) w fabryce zapałek przy ul. Orlicz Dreszera 68 w Częstochowie. Dzięki współpracy z kolejarzami zdobycz została przetransportowana do Kielc i trafiła do magazynów „Społem”. Do zakładu nadszedł wagon materiału (20 ton) zapakowanego w skrzynie z napisem „Karsan” – preparat zabezpieczający ziemniaki przed gniciem. Odtąd produkcja przebiegała bez zakłóceń i trwała do zajęcia Kielc przez Armię Czerwoną.
     Według danych Franciszka Przeździeckiego w jednostkach „Centrum” wyprodukowano łącznie ok. 148 tys. granatów, z czego 100 tys. przekazano do Okręgu Kielce. Tę ostatnią liczbę potwierdził Jan Stenzel „Rawicz”, Szef Sztabu Okręgu.
Osiągnięcia w produkcji granatów podważają niektórzy badacze twierdząc, że placówka „Krzaki” mogła wyprodukować ich jedynie 40 tys. Pozostawiamy to bez komentarza podając jedynie, że 26 marca 1945r. ujawniono i przekazano Urzędowi Bezpieczeństwa Publicznego zapasy zgromadzone przez placówkę „Krzaki”. W magazynie znajdowało się: 33 800 sztuk zapalników, 32 000 kadłubów, 1000 spłonek oraz 1510 kg szedytu. Niestety nic więcej nie wiemy o placówce „Krzaki”, która jak sama nazwa wskazuje składała się z wielu małych zakładów.

Produkcja pistoletów maszynowych

Pod sukcesem związanym z uruchomieniem produkcji pistoletów maszynowych podpisuje się co najmniej kilka osób. Oddzielając wszelkie animozje, narosłe po wojnie, przedstawiamy historię produkcji uzbrojenia w Skarżysku i Suchedniowie.

Przygotowania

     Do przypadków naprawiania lub dorabiania części do broni dochodziło praktycznie od początku okupacji. Dokonywano tego głównie w prywatnych warsztatach mechanicznych Grawenderów na Bzinie, Pytla na Rejowie, Szałajskiego na Borze, Nawrockiego, Wilczyńskiego, Wcisłowicza i Mańczaka w Skarżysku-Kamiennej czy w Zakładach Przemysłowych Stanisław Tański i Spółka w Suchedniowie.
     Z biegiem czasu struktury „C-II” podejmowały jednak wysiłek produkcji uzbrojenia. Dokonywały tego głównie prywatne zakłady gdzie niemiecki nadzór nie był tak ścisły jak w „Hasag”. Z całą pewnością wiemy, że w 1942r. w warsztacie Walentego Grawendera na Bzinku produkowano lufy do pistoletów VIS z opanowaniem ich bruzdowania. Niestety do rozwinięcia produkcji w oparciu o ten zakład nie doszło bowiem właściciel został zamordowany przez nieznanych sprawców 13 stycznia 1943r. Mimo to warsztat nadal pozostawał w sieci „C-II” za sprawą Zygmunta Miazgi „Olek”, który był jego konspiracyjnym komendantem.
     Prawdopodobnie w lutym 1943r. żołnierze „C-II” rozpoczęli przygotowania do konspiracyjnej produkcji pistoletów maszynowych sten. Został on wybrany ze względu na prostotę swojej konstrukcji. Doszło do konspiracyjnego spotkania na którym ustalono szczegóły techniczne i organizacyjne zamierzonej produkcji. Wzięli w nim udział: Paweł Mamica (kierownik wywiadu w „Hasag”), Mieczysław Laure (kierownik sabotażu w „C-II” zajmujący się także produkcja uzbrojenia), Włodzimierz Ney „Krzywopłot” (komendant „C-II” w zakładzie Tańskiego w Suchedniowie) oraz Trojanowski Wiesław „Walerian” (łącznik Podobwodu AK Skarżysko). W większości byli oni inżynierami.
W spotkaniu wziął prawdopodobnie udział także Stefan Nawrocki „Jurek”. Posługiwał się fałszywymi dokumentami na nazwisko Jerzy Bazylewicz stąd nieraz przypisuje się mu pseudonim „Bazyli”. Nie należał on do siatki „C-II” (był w strukturach AK), ale ze względu na fakt, że wcześniej współpracował przy naprawach broni korzystając z zakładu swojego kuzyna Marcina Nawrockiego przy ulicy Piłsudskiego 70c został dołączony do grupy.

Pistolet maszynowy Nawrockiego

     Niewątpliwie podjęto decyzję o produkcji elementów pistoletów w różnych zakładach kooperujących z „Hasag”. Centralnym punktem miał być jednak Zakłady Przemysłowe Stanisław Tański i Spółka w Suchedniowie, gdzie zatrudniony był inżynier Mieczysław Laure, który według nas był głównym koordynatorem produkcji pistoletów.
     Przygotowanie do produkcji rozpoczęto od wykradzenia firmowego papieru zakładu „Hasag”, czego dokonał Paweł Mamica (kierownik biura technicznego „Hasag”). Na papier ten nanoszono dokumentację techniczną stena co doskonale maskowało wykonywanie elementów w zakładach i sprawiało wrażenie wykonywania oficjalnego zamówienia. Tylko znawca rysunku technicznego mógł zorientować się w tej mistyfikacji. Dzięki fikcyjnym zleceniom do zakładu w Suchedniowie przesłano ze Skarżyska stalowe rury do produkcji luf, a z warsztatu Grawendera blachę.
     Wybiegając nieco wprzód podamy, że dzięki kooperacji już od maja do lipca 1943r. w zakładzie Marcina Nawrockiego rozpoczęto składanie pierwszych egzemplarzy pistoletu maszynowego skonstruowanego przez Stefana Nawrockiego „Jurek”.

     Jego projekt był swoistą kompilacja stena ( komora , magazynek , zamek itp ) i składnej  kolby wzorowanej na niemieckich MP. Pistolet zaopatrzony był w chwyt pistoletowy i zaokrągloną osłonę lufy. Ostatecznie wykonano szesnaście albo osiemnaście sztuk kompletów części stena z gładką lufą. Dziesięć z nich dostosowano do lufy gwintowanej w Warszawie. Jako ciekawostkę podamy, że pistolet taki otrzymał od Stefana Nawrockiego Jan Piwnik „Ponury”. Nawrocki „Jurek” był od czerwiec/lipiec 1943r. żołnierzem tworzonego przez „Ponurego” oddziału partyzanckiego. Pistolet został mu przekazany 7 października 1943r. podczas narady w młynie Cioka. „Ponury” używał tej broni aż do swojej śmierci.

Zakład w Suchedniowie

     Niezależnie od tego trwały przygotowania w fabryce w Suchedniowie związane z uruchomieniem produkcji. Narosło wobec niej wiele mitów i nieporozumień, które należy wyjaśnić. Trzon zespołu organizującego produkcję pistoletów tworzyli dotychczasowi żołnierze Samodzielnej Grupy Przemysłowej, którzy tworzyli teraz Okręg Przemysłowy „Centrum”. W zakładzie strukturami tymi kierował inżynier Włodzimierz Ney. W zakładzie zatrudniony był także inżynier Mieczysław Laure, ale nie wchodził on w skład miejscowej komórki bowiem był Szefem pionu sabotażu w całym Obwodzie „C-II” Skarżysko i o jego roli wiedzieli nieliczni współpracownicy.
     Jak głęboka była to konspiracja niech świadczy taki fakt. Od lutego 1943r. do grupy inżynierów wywodzącej się z Okręgu Przemysłowego „Centrum” zaczęto dołączać dotychczasowych żołnierzy z plutonów liniowych, którzy pracowali w zakładzie i mieli wykonywać poszczególne elementy. Jednym z nich był dowódca plutonu nr 12 Polski Niepodległej w Suchedniowie plut. Andrzej Wielechowicz „Rosa”. Został on przeniesiony decyzją Komendanta Obwodu z zadaniem zorganizowania pracowników do produkcji. Nie znając dotychczasowych funkcji zaproponował on np. udział w produkcji inżynierowi Neyowi, który zgodził się i złożył przysięgę nie chcąc dekonspirować swojej faktycznej pozycji w Okręgu Przemysłowym. Podobnie rzecz miała się z inżynierem Laure oraz właścicielem zakładu Olgierdem Frank-Wiszniewskim (prawdopodobnie także żołnierz Okręgu Przemysłowego bowiem mamy relacje potwierdzające, że dostarczał do kieleckich struktur części nabojów wykradane z zakładów „Hasag”).
     Z dostępnych materiałów wynika, że głównym konstruktorem stenów był inżynier Walery Zieliński, któremu pomagał technik mechanik Jerzy Hakenberg. Konspiracyjnym komendantem zakładu był inżynier Ney, a jego zastępcą Andrzej Wielechowicz „Rosa”. Niestety w materiałach możemy znaleźć nawet wzmiankę, że jednym z konstruktorów konspiracyjnego stena był nawet inż. Piotr Wilniewczyc (jeden z konstruktorów pistoletu VIS, który faktycznie zajmował się badaniami nad tłumikiem do stena, ale w Warszawie).
     Tak więc w strukturze Okręgu Przemysłowego znalazło się wielu funkcyjnych pracowników zakładu poza inżynierem Kazimierzem Czerniewskim, który od zamordowania przez Niemców właściciela zakładu (Stanisław Tański aresztowany 29 stycznia 1940r. stracony 4 lipca 1940r. na Firleju k/Radomia) został kuratorem majątku spadkobierców. Nie komentujemy pogłosek o sposobie wciągnięciu go do konspiracji, dość, że prawdopodobnie późną wiosną został on wciągnięty do grupy zajmującej się produkcją i przyjmuje pseudonim „Korebko”.

Kazimierz Czerniewski "Korebko"

     Zajmijmy się przez chwilę samym Czerniewskim. Podaje on, że w styczniu 1943r. widzi pierwszy raz stena, którego naprawia Antoniemu Żołądkowi „Boruta”. W opinii „Korebki” odtąd prowadzi on prace nad stworzeniem pistoletu maszynowego. Na początku marca 1943r. dociera nawet do Warszawy gdzie udaje mu się skontaktować z Witoldem Gokieli „Ryszard” (Szef Kierownictwa Produkcji Konspiracyjnej KG AK). Obaj mogli się znać bowiem Gokieli przed wojną pracował przez pewien czas w Fabryce Amunicji w Skarżysku jako kierownik Wydziału Remontowego potem szef Działu Zapalników i szef Inspekcji, wreszcie jako szef Biura Projektowego. Od 1938 roku w zakładzie skarżyskim pracował także Czerniewski. „Korebko” zaproponował uruchomienie produkcji pistoletów maszynowych na co nie otrzymał zgody. Trudno się dziwić: drugim zastępcą Gokieli był Franciszek Przeździecki kierujący strukturami Okręgu Przemysłowego „Centrum”, który podjął już działania nad produkcją broni. Czerniewski otrzymał polecenie uruchomienia produkcji magazynków do rkm Browninga i wykonanie ich 200 sztuk miesięcznie (nie mamy żadnej informacji czy inżynier podjął się tego zadania).
     W tym momencie rodzi się pytanie: jaki pistolet chciał produkować Czerniewski? Wiemy, że sam chciał stworzyć prototyp pistoletu maszynowego, któremu zapewne później nadał nazwę "Grot". Był to mały składany pistolet maszynowy dla potrzeb oddziałów dywersyjnych. Konstrukcyjnie oparty na zasadach działania stena miał zostać jego następcą. Prototyp pistoletu wykonał Olgierd Frank-Wiszniewski (wpadł on w niemieckie ręce 26 października 1943r. razem z dokumentacją). Jeżeli by tak było to potwierdza to pośrednio fakt, że w tym czasie Czerniewski nic nie wiedział o przygotowaniach do produkcji pistoletu dokładnie odwzorowującego stena nad którymi pracowano w Suchedniowie.

     Niezależnie od tych rozważań prace przygotowawcze nad rozpoczęciem produkcji stenów w Suchedniowie trwały. Sytuacja zmieniła się w czerwcu 1943r., a miała związek z pojawieniem się w kieleckim Jana Piwnika „Ponurego”, który został Szefem Kedyw Okręgu Kielce, a jednocześnie rozpoczął tworzenie oddziału partyzanckiego. Opis tych działań wykracza poza ramy tego opracowania, ale ze względu na fakt, że dotyczy osób których działalność została już opisana dokończymy tu historię produkcji stenów w Suchedniowie.
     Istnieje kilka wersji przebiegu zdarzeń i ich czasu. My pozwolimy sobie przedstawić prawdopodobny, według nas, przebieg wydarzeń nie wdając się w polemiki co do pierwszeństwa i najważniejszej roli wymienionych osób.
W czerwcu bądź lipcu 1943r. do oddziału „Ponurego” dołącza plut. Stefan Nawrocki „Jurek”, który informuje Piwnika o możliwości produkcji pistoletów maszynowych i jednocześnie przedstawia plany tworzonego przez siebie pistoletu.
W połowie lipca (pomiędzy 15, a 19) do „Ponurego” dociera przyprowadzony przez Antoniego Żołądka „Boruta” (wtedy już żołnierz oddziału partyzanckiego) Czerniewski „Korebko”. Także on proponuje uruchomienie produkcji pistoletów maszynowych.
     Z perspektywy lat nie wiemy kto podał „Ponuremu”, że zakład w Suchedniowie znajduje się w gestii struktur Okręgu Przemysłowego „Centrum” dość, że Piwnik zwrócił się drogą służbową do Komendanta Okręgu o zapewnienie mu „wolnej ręki” w rozpoczęciu planowanej produkcji. Prośba została przyjęta. O decyzji został poinformowany R. Suligowski „Jastrząb” (Komendant Obwodu „C-II”) przez Szefa Sztabu Okręgu Kielce. Decyzja ta budziła niezadowolenie „Jastrzębia” bowiem naruszała jego „przemysłowe” imperium. Po 18 lipca 1943r. spotkał się nawet z „Ponurym” chcąc go odwieźć od planów przejęcia kontroli nad zakładem, na co nie otrzymał zgody. Konsekwencją decyzji było wykonanie rozkazu, ale jednocześnie komendant zakładu w Suchedniowie inż. Włodzimierz Ney „Krzywopłot” otrzymał polecenie kontynuowania prac nad uruchomieniem produkcji choć już pod innym dowództwem.
     Kwestia dowództwa nad produkcją stenów w Suchedniowie do tej pory nie została wyjaśniona. Czerniewski podaje, że to on został mianowany przez Jana Piwnika „Ponurego” komendantem grupy produkującej steny, a przydzielony przez „Ponurego” Stefan Nawrocki „Jurek” był jego zastępcą (poza „Jurkiem” Piwnik przydzielił do ochrony produkcji dwóch żołnierzy ze swojej drużyny ochrony: Bronisław Sianoszek „Bronek” i Józef Bałdyga „Colt”).
Sytuacja jest co najmniej dziwna: oto Piwnik mianuje dowódcą produkcji, po której wiele sobie obiecuje, człowieka którego dopiero co poznał i który nie miał żadnych „referencji” konspiracyjnych (przynajmniej o nich nic nie wiemy). Możliwe, że dowódcą grupy został Nawrocki, a Czerniewski miał się jedynie zajmować techniczną stroną produkcji? Prawdy zapewne się już nie dowiemy.

Produkcja

     W tym sporze o „przywództwo” zapominamy jednak o ludziach. W zatrudniającym ok. 150 pracowników zakładzie prace związane z pistoletem wykonywało nieco ponad 20 osób. Do tego należy doliczyć grupę ludzi z kooperujących zakładów. To ich wkład jest najważniejszy, a jest niestety pomijany.
     Najwyższy czas przypomnieć wykonawców pistoletów. Do najważniejszej grupy należą niewątpliwie: inżynier Walery Zieliński, inżynier Włodzimierz Ney, inżynier Meczysław Laure i technik Jerzy Hakenberg. Do grupy tej możemy także zaliczyć Kazimierza Czerniewskiego i Olgierda Frank-Wiszniewskiego. Wśród kolejnych należy wymienić następujące osoby: Józef Kazimierski, Marian Spychaj, Mieczysław Gibas, Feliks Zolbach, Jan Miernik, Józef Skrobot, Jerzy Miernik, Andrzej Wielechowicz, Julian Switek, Stefan Krogulec, Marian Zatorski, Wiktor Miernik, Jerzy Herman, Bogdan Kolasiński i Stanisław Olbrych. Funkcje pomocnicze wykonywały: Janina Czerniewska (żona), Janina Czerniewska (siostra), Eugenia Trzeciak i Marianna Charabin.
     Zaangażowani w produkcję większość elementów wykonywali na swoich stanowiskach pracy korzystając z fałszywej dokumentacji o której była już mowa. Prace nad częścią elementów swoim wyglądem zdradzających cel produkcji wykonywano na nocnych zmianach. Oksydacja broni była wykonywana w kuchni Czerniewskiego, a ostateczny montaż należał do Nawrockiego, który prace te wykonywał w mieszkaniu Frank-Wiszniewskiego bądź w mieszkaniu „Korebki”.

     Na miejscu jest podanie kilku faktów dotyczących samej produkcji. Sten produkowany w Suchedniowie był prawie dokładnym odwzorowaniem oryginału. Różniło go jedynie kilka cech:
-lufy suchedniowskich stenów miały gwint lewoskrętny co odróżniało ich od innej produkcji i oryginału. Gwint wykonywany był przepychaczem zrobionym z rozwiertaka a nie przeciągany stąd prawdopodobnie różnica.
-wykonanie stena suchedniowskiego w odróżnieniu od oryginału i późniejszej produkcji zarówno polowej jak i w Warszawie było bardzo staranne.
-pistolety posiadały przypadkową numerację wzorowaną na angielskiej (celem dezinformacji Niemców).
     Niestety po latach wokół produkcji narosło wiele niedomówień i niedopowiedzeń. Kiedy wyprodukowano pierwszy pistolet? Ile sztuk wyprodukowano? Nie będziemy rozważali wszelkich hipotez, ale przedstawimy najbardziej prawdopodobną wersję popartą przez niektórych żołnierzy „Ponurego”.
     Pierwszy egzemplarz dotarł na Wykus, miejsce kwaterowania Zgrupowania „Ponurego”, 14 września 1943 r. Następna partia, 6 sztuk, została odebrana około 6 października na Jesionowym Smugu. Kolejna partia 21 sztuk miała zostać wykonana do 27 października 1943 r.

     Łącznie daje to 28 sztuk wyprodukowanych i zmontowanych w zakładzie do czasu wsypy. Materiały historyczne podają jednak, że wyprodukowano łącznie około 50 pistoletów. Być może do tej liczby wliczane są egzemplarze złożone z elementów wyprodukowanych przed wsypą, a później wyniesionych z zakładu. 

Zdrada

     Niestety nad zakładem zbierały się ciemne chmury o których nikt nie wiedział, choć w powojennych relacjach znaleźli się tacy którzy wszystko przewidzieli. Ok. 20 października 1943r. w zakładzie zjawiła się samochodem por. Jerzy Wojnowski „Motor” (jeden z oficerów Zgrupowania). „Motor” mógł znać jedynie „Jurka” i „Korebkę” i zapewne od któregoś z nich dowiedział się, że na 27 października planują ukończyć montaż pistoletów maszynowych. Po latach znajdują się tacy którzy zarzucają „Jurkowi” wydanie tajemnicy przez zdrajcą (faktycznie „Motor” współpracował z Gestapo), co jest oczernianiem tego żołnierza. „Motor” był przez żołnierzy traktowany jako zaufany „Ponurego” i nikt nie miał powodu aby utrzymywać przed nim coś w tajemnicy.
     26 października, nad ranem, Stefan Nawrocki „Jurek” ukończył montaż zapowiadanej partii 21 stenów. Stało się to dzień przed zapowiedzianym terminem. Broń postanowiono natychmiast wywieźć z lasu. Wykonali to Bogdan Gibas, Mieczysław Gibas, Jerzy Fabiański oraz „Jurek” i Józef Bałdyga „Colt”.
     Tego samego dnia około godziny 13 żandarmeria niemiecka otoczyła fabrykę w Suchedniowie. Widział to, przebywający w domu Czerniewskiego, Bronisław Sianoszek „Bronek” który nie czeka na dalszy rozwój wypadków, ale ucieka z zakładu. Niemieckie strzały kierowane za nim są niecelne. Według części wspomnień podczas pościgu Niemcy postrzelili jednego ze swoich żołnierzy. Zginął także Tadeusz Kopeć (który próbował uciekać) oraz znajdujący się przypadkowo na terenie zakładu kolejarz Roman Kozyra. Obaj byli żołnierzami AK.
     Strzały oddane za „Bronkiem” zaalarmowały pracowników zakładu. Inżynier Zieliński i Hakenberg zniszczyli przetrzymywaną u siebie w pokoju dokumentację stena. Zrobiono to w ostatniej chwili bowiem zaraz Niemcy wyprowadzili wszystkich robotników i urzędników na plac przed biurem technicznym. W pierwszej kolejności Niemcy poszukiwali: Stefana Nawrockiego „Jurek” i Kazimierza Czerniewskiego „Korebko”. Jak wiemy ten pierwszy był w tym czasie w obozowisku „Ponurego” na Wykusie, a drugi już od 25 października była w Warszawie (jak sam podaje został wezwany przez Augusta Emila Fildorfa „Nil” co wydaje się mało prawdopodobne). Podczas pobieżnego przeszukania zakładu Niemcy znaleźli jedynie rysunki graficzne pistoletu maszynowego „Grot” oraz prototyp samego pistoletu przechowywany w mieszkaniu Olgierda Frank-Wiszniewskiego. Także on był przez Niemców poszukiwany wśród załogi, ale tego dnia był w Kielcach wspólnie z Jerzym Hermanem. Znaleziono także detale do ok. 25 pistoletów (np. sprężyny do magazynków znalezione w szufladzie warsztatowej Józefa Kazimierskiego).
     Dziś z całą pewnością możemy stwierdzić, że widomość o konspiracyjnej fabryce przekazał Niemcom ich agent, a jednocześnie oficer łącznikowy „Ponurego”, Jerzy Wojnowski „Motor”, który wiedział, że 27 października ma zostać ukończona produkcja kolejnej partii pistoletów. Wiedział on jedynie, że z produkcją związani są „Korebko” i „Jurek” i ich właśnie poszukiwali Niemcy w pierwszej kolejności.

     W wyniku braku osiągnięć w zakładzie Niemcy zastosowali swoją zwykłą metodę. Aresztowano dziesięć osób spośród kierownictwa zakładu i pracowników licząc, że podczas śledztwa uda się natrafić na ślad konspiracji.
Zatrzymano następujące osoby: Jerzy Hakenberg, Mieczysław Pośpieszyński, Bogdan Kolasiński, Walery Zieliński. Po śledztwie w Kielcach zostali zesłani do obozu koncentracyjnego Auschwitz (Zieliński został tam zamordowany). Eugeniusz Winiarski także po śledztwie trafił do Auschwitz, ale następnie został przetransportowany do obozu Gusen gdzie zginął w końcu zimy 1944/45r. Marian Spychaj po śledztwie w Radomiu przeszedł przez obozy w Gross-Rosen i Mauthausen. W więzieniu w Kielcach znaleźli się także: Zofia Bielecka, Halina Dębicka, Halina Ludwikowska i Tadeusz Marcinkowski po dochodzeniu które nic nie wykazało udało ich się w listopadzie wydostać pod łapówce dostarczonej przez „Ponurego”. Ostatnią osobą aresztowaną w zakładzie był jego dyrektor Stanisław Olbrycht. Razem z żoną Stanisławą został aresztowany w listopadzie. Po śledztwie w kieleckim więzieniu skierowano ich do obozu koncentracyjnego Auschwitz.
     Powróćmy jeszcze na chwilę do zakładu i ludzi. Tak się szczęśliwie złożyło, że nie wszyscy przebywali feralnego dnia w fabryce. Jak już podaliśmy Czerniewski przebywał w Warszawie i został poinformowany o sytuacji. Uratowała się także jego rodzina. Podczas zamieszania z ucieczką „Bronka” niania dzieci, Marianna Charabin, wyprowadziła dzieci i żonę „Korebki” z zakładu i wymknęła się do miasta. Potem przez Baranów i Skarżysko dostali się do Warszawy. Siostra Czerniewskiego, Janina, była tego dnia w sprawach konspiracyjnych w Skarżysku. Wróciła do Suchedniowa w czasie odjazdu Niemców. Według relacji „Korebki” zabrała ona z zakładu ukrytą dokumentację produkcyjną pistoletów i wyjechała do Warszawy i w późniejszym czasie dokumentacja ta służyła do produkcji pistoletów w warszawskich wytwórniach. Nie znajduje to potwierdzenia w innych materiałach. Niestety na ślad „Korbeki” także w Warszawie wpadł „Motor” i doprowadził do jego aresztowania 9 grudnia 1943r.

     W zakładzie nie było tego dnia także inżyniera Laure, który udał się do pobliskiej wsi Kruk w sprawach konspiracyjnych i do zakładu już nie powrócił. Olgierd Frank-Wiszniewski oraz Jerzy Herman przebywali w Kielcach. Po powrocie pociągiem do Suchedniowa Wiszniewski został ostrzeżony przez Michała Dąbrowskiego (oczekiwał on na powrót Czerniewskiego). Jeszcze tego samego dnia wyjechał do Warszawy i tam o niebezpieczeństwie poinformował „Korebkę”. Jak zauważyliśmy w ostrzeganiu osób związanych z zakładem miał udział Michał Dąbrowski, który wobec braku na miejscu osób z kierownictwa konspiracji samorzutnie podjął działania ostrzegawcze.
     Mniej więcej po godzinie od odjazdu Niemców z zakładu w Suchedniowie został on ponownie otoczony przez siły okupacyjne. Przystąpiono do likwidacji zakładu, a pracownicy otrzymali nakaz zgłoszenia się do pracy w „Hasag” Skarżysko. Proces ten trwał wiele dni podczas których Michał Dąbrowski wraz z Janem Zarukiewiczem nawiązali poprawne stosunki z niektórymi z policjantów strzegących zakładu. Za „podarki” przymykali oni oczy na fakt wynoszenia przez konspiratorów wielu wyprodukowanych już części do pistoletu maszynowego (niektóre relacje podają, że wynieśli nawet ciężki karabin maszynowy ukryty na strychu domu Czerniewskiego). Z elementów tych zmontowano później w zakładzie mechanicznym Zygmunta Sękowskiego kilka dalszych stenów które trafiły do oddziałów partyzanckich.

Podsumowanie

     W samym zakładzie w Suchedniowie wyprodukowano łącznie 28 pistoletów maszynowych sten. Pod koniec października gotowe już były elementy do ok. 80 kolejnych egzemplarzy (część z nich został odkryta przez Niemców 26 października kiedy to zakończyła się historia produkcji suchedniowskich stenów.
     Nie zakończyła się niestety sama historia. Przewiezione 26 października na Wykus pistolety maszynowe miały zostać przestrzelane dwa dni później. Niestety termin koncentracji oddziałów został zdradzony Niemcom przez „Motora”. Zanim doszło do sprawdzenia pistoletów partyzanckie obozowisko zostało zaatakowane przez okupantów, a w efekcie walki cała part1a 21 stenów wpadła w ich ręce.

Amunicja – pierwszy samochód

Trudno jest ustalić termin pierwszej akcji, ale niewątpliwie miała ona miejsce wiosną 1943r. Niestety materiały co do jej przebiegu różnią się zasadniczo.

    Według najbardziej prawdopodobniej wersji akcja została przeprowadzona przez żołnierzy (Okręgu Przemysłowego "Centrum") na zlecenie i za porozumieniem z Janem Gaikiem, reprezentującym któreś z lewicowych ugrupowań. Część wersji podaje, że amunicja wykradziona z zakładów „Hasag” miała trafić do getta w Warszawie, które szykowało się do powstania. Zapewne prawdy nie dowiemy się nigdy dlatego przedstawimy najbardziej prawdopodobny przebieg akcji.

     Do pierwszego spotkania pomiędzy Romanem Suligowskim „Jastrząb”, a Gaikiem doszło w domu Gustawa Bujanowskiego „Wawryk”. Brzmi to trochę fantastycznie, ale ponoć już na pierwszym spotkaniu ustalono zasady współpracy. Już po kilku dniach on pierwszego spotkania Gaik otrzymał od konspiratorów wzory pieczęci jakie miał wykonać. W ciągu niecałych dwóch tygodni powrócił z podrobionymi pieczęciami, które zostały ponoć wykonane w warszawskim gettcie. Materiały zostały przerzucone do zakładu gdzie inżynier Paweł Mamica na niemieckiej maszynie do pisania wypisał zamówienie dla jednego z oddziałów stacjonujących w Radomiu. Niektóre źródła podają, że zamówienie opiewało na oddział z Wołynia, ale jest to mało prawdopodobne bowiem zamówienie musiało później nadejść do zakładu pocztą z miejsca stacjonowania, a dodatkowo zamówienie z Wołynia realizowane by było koleją. Po otrzymaniu pocztą zamówienia w zakładzie już oficjalnie dopełniono wszelkich formalności i oczekiwano na odbiór.
     Zgodnie z porozumieniem współpracownicy Gaika dysponowali samochodem o nienagannych dokumentach z kierowcą biegle mówiącym po niemiecku. Samochód został przejęty przez żołnierzy AK w okolicach Skarżyska. Do szoferki dosiadł się jeden z żołnierzy zaangażowanych w akcję (niestety nie wiemy kto). Samochód wjechał na teren zakładu. Bez problemów pobrano z magazynu zamówienie, którego załadunek odbywał się błyskawicznie tym bardziej, że funkcję magazyniera pełnił Jan Tarkowski „Halny” (poinformowany o wszystkim żołnierz AK). Samochód bez problemów opuścił zakład wywożąc 130 tysięcy sztuk amunicji. Już poza miastem, podczas przekazywania auta Gaikowi, doładowano dodatkowo 100 kg trotylu.
     Akcja nie wywołała represji. Nie wiemy co było tego powodem, ale być może niemiecka dyrekcja wolała zatuszować sprawę aby nie narażać się na konsekwencje.

Trotyl – wagon

Jedyną swego rodzaju akcją przeprowadzoną przez żołnierzy „C-II” było wykradzenie całego wagonu trotylu z zakładu w Skarżysku-Kamiennej. Akcję przeprowadzono na zlecenie Komendy Głównej AK.

     W czerwcu 1943r.Roman Suligowski „Jastrząb” został wezwany do Warszawy na konspiracyjne spotkanie z Franciszkiem Niepokólczyckim (Szef Wydziału Saperów w Oddziale III Komendy Głównej), który występował pod pseudonimem „Orzechowski”. Wobec niedoborów trotylu wykradanego przez żołnierzy „C-II” z zakładów „Hasag” w małych ilościach (dochodziły do tego kłopoty z przerzutem do Warszawy) oficerowie ustalili, że przeprowadzą akcję na dużą skalę aby, przynajmniej na pewien czas, zaspokoić potrzeby. W akcję zaangażowanych było wiele osób, ale jasno musimy naznaczyć, że wszyscy byli żołnierzami AK (większość wywodziła się z Polski Niepodległej, część funkcjonowała nadal w „C-II”). 

     Organizatorem działań został Roman Suligowski „Jastrząb”:
-nawiązano kontakt z Eugeniuszem Zatorskim „Paweł” (w PN szef wywiadu obwodu), który jako kolejarz zapewnił współpracę podległych mu ludzi, ale jednocześnie przedstawił oczekiwania: niezbędny jest mu adres odbiorcy, dokumenty przewozowe oraz plomby którymi zamknięty zostanie pusty wagon.
-koordynacją działań w samym zakładzie zajął się inżynier ppor. Antoni Szewczyk „Kogut” (Komendant „C-II” w Elaboracji – część zakładu wytwarzająca trotyl). Jego zadaniem było zorganizowanie odcisków oryginalnych plomb oraz splotów sznurka ( a także surowych plomb i sznurka) na podstawie których fachowcy KG AK mieli wykonać fałszywe plomby. Wykradzenie oryginalnej plombownicy nie wchodziło w rachubę bowiem jej zniknięcie wzbudziłoby czujność Niemców. Zadanie to zostało wykonane i w niedługim czasie „Jastrząb” otrzymał odciski. Zostały one przesłane do Warszawy gdzie specjaliści KG AK wykonali fałszywe plomby.
-w akcję zaangażowani byli także żołnierze z Komendy Okręgu Przemysłowego „Centrum”. Oficer wywiadu: Józef Gabszewicz „Aleksander" (dyrektor Banku Rolnego oraz składnicy „Społem” w Kielcach) oraz skarbnik: Stanisław Wach „Orczyk" ( główny magazynier „Społem"). Ustalono, że „Społem” w Kielcach wystawi dokumenty na wysłanie wagonu mąki do warszawskiej składnicy „Społem” na Stawkach (ten adres został podany z Warszawy jako miejsce w które ma trafić wagon z trotylem). Podczas zamiany wagonów na stacji w Skarżysku niezbędna była plombownica „Społem” z Kielc, ale w tym przypadku nie wykonywano odcisków, ale „Aleksander” zagwarantował, że zostanie ona „wypożyczona” na kilka dni do wykonania zadania.
-po zakończeniu etapu przygotowań doszło do spotkania w Skarżysku podczas którego miejscowi konspiratorzy ustalili zasady operacji w której najważniejszym zadaniem była synchronizacja przepływu dokumentacji oraz ustalili szczegóły łączności.

Pierwsza próba

     Prawdopodobnie pod koniec czerwca 1943r. ppor. Antoni Szewczyk „Kogut” zameldował, że do zakładu wpłynęło zamówienie z niemieckiej jednostki na wagon trotylu. „Jastrząb” podejmuje decyzję o przeprowadzeniu akcji. Sam udaje się do Kielc gdzie otrzymuje dokumentację na transport mąki do Warszawy oraz plombownicę. Po powrocie do Skarżyska przekazuje to Eugeniuszowi Zatorskiemu „Paweł”, który ma już w tym czasie fałszywe plomby zakładu „Hasag” wykonane w Warszawie. Ostatecznie do akcji nie dochodzi bowiem okazuje się, że zamawiającym jest jednostka z Poznania, a w opinii organizatorów wykradzenia jest to zbyt blisko i przeprowadzenie operacji zbyt szybko wyszło by na jaw. Wszystko zostaje odwołane, a dokumenty i plombownica zostają zwrócone do Kielc.

Akcja

     W pierwszych dniach lipca 1943r. ppor. „Kogut” melduje, że do zakładu wpłynęło zamówienie z jednostki na froncie wschodnim na wagon trotylu. Tym razem „Jastrząb” uznaje, że to wyśmienita okazja – czas transportu pustego wagonu jest długi, a dodatkowo mogło się zdarzyć, że zostanie on zniszczony gdzieś na trasie co uniemożliwi dekonspirację akcji.
-z Kielc ponownie dostarczone zostają dokumenty przewozowe oraz plombownica, które otrzymuje Eugeniusz Zatorski „Paweł”.
-w zakładzie Hasag zrealizowane zostaje oryginalne zamówienie: załadowany został wagon w którym znalazło się 12 ton trotylu, który następnie trafia na stację rozrządową w Skarżysku.
-kolejarze przeprowadzają zamianę dokumentów: wagon z trotylem otrzymuje dokumenty na transport mąki do Warszawy i zostaje zaplombowany oryginalną plombownicą „Społem” w Kielcach. Oryginalne dokumenty przewozowe wagonu trotylu zostają dołączone do pustego wagonu, który zostaje zaplombowany przygotowanymi w Warszawie fałszywkami. Oba wagony trafiają na górce rozrządowej do innych składów i zostają wysłane.
     Operacja bez przeszkód została zakończona: wagon z mąką trafił pod wskazany adres w Warszawie gdzie został rozładowany przez żołnierzy AK. Po tygodniu niemiecka jednostka przysłała do zakładu ponaglenie z informacją, że otrzymała pusty wagon. Zakład, dysponując oryginalną dokumentacją, odpowiedział, że zamówienie zostało zrealizowane. Sprawą ostatecznie zajęło się Gestapo z Radomia, ale śledztwo nic nie dało. Odtąd każdy wagon wychodzący z zakładu był eskortowany przez niemieckiego wartownika, którego rola kończyła się dopiero z chwilą dołączenia wagonu do odpowiedniego składu, co praktycznie uniemożliwiało powtórzenie akcji.

Amunicja – dwa samochody

Być może ostatnia akcja skłoniła Szefa Sztabu Okręgu Kielce (ppłk. Jan Stencel „Rawicz” od lipca 1942r. miał kwaterę w Skarżysku i znał służbowo Romana Suligowskiego „Jastrząb”) do wydania rozkazu o przeprowadzeniu podobnej akcji. Tym razem za jednym razem chciano pobrać dwa samochody amunicji. 

     Samochody i kierowcy zostali dostarczeni przez dowództwo Okręgu. Jako konwojenci, w niemieckich mundurach, mieli wystąpić dwaj żołnierze wywodzący się z organizacji Polska Niepodległa: ppor. Jan Chrzanowski „Burza” i Zbigniew Suligowski „Leszek”. Odpowiednia okazja nadarzyła się w sierpniu 1943r. Dzięki pracy wywiadu ustalono, na podstawie nadsyłanych zamówień, termin przyjazdu dwóch samochodów po odbiór amunicji z jednostki stacjonującej w Lipsku. Podrobiono odpowiednie dokumenty i przygotowane wcześniej samochody wjechały na teren zakładu. Pod nadzorem kierującego magazynem Jana Tarkowskiego „Halny” załadowano na auta ponad 250 tysięcy sztuk amunicji i samochody bez problemów opuściły zakład. 

     Finał akcji nastąpił kilka godzin później gdy do zakładu przyjechały ciężarówki z jednostki, która wysłała zamówienie. Niemieckie śledztwo nie wykazało co się stało, ale odtąd odbiór amunicji odbywał się po telefonicznym sprawdzeniu w jednostce, która składała zmówienie. To praktycznie uniemożliwiało przeprowadzenie kolejnej takiej akcji.
     Co do akcji narosło sporo mitów. Część materiałów podaje, że akcja miała miejsce w roku 1944r. (wiosna lub czerwiec) i dowodził nią cichociemny Ludwik Wiechuła „Jeleń”. Niektóre materiały podają nawet, że samochody jadące z Lipska po amunicję zostały opanowane przez żołnierzy AK. Opisy te są niezgodne z prawdą.

Źródła

Opracowując powyższy tekst korzystaliśmy z następujących materiałów:

Chlebowski C.: Pozdrówcie Góry Świętokrzyskie,

Pająk H.: Skarżysko walczące,

Rell J.: Podobwód ZWZ-AK „Morwa” Skarżysko-Kamienna,

Satora S.: Produkcja uzbrojenia w polskim ruchu oporu,

Wojciechowski F.: Polska Niepodległa.

Strony internetowe:

http://zeszytykombatanckie.pl/samodzielna-grupa-przemyslowa/

http://zeszytykombatanckie.pl/inzynier-franciszek-przezdziecki-konrad-rafal/

http://www.kedyw.info/wiki/Pocz%C4%85tki_zorganizowanej_konspiracji

Wróć